(MK)
Aktualizacja:
Były wiceprezydent Janusz Nowakowski (stoi z prawej) postulował wprowadzenie takich zmian, które pozwolą samorządom na kształtowanie polityki wobec handlu wielkopowierzchniowego, zgodnej z lokalnymi potrzebami ©M. Kaczyńska
Były wiceprezydent Janusz Nowakowski (stoi z prawej) postulował wprowadzenie takich zmian, które pozwolą samorządom na kształtowanie polityki wobec handlu wielkopowierzchniowego, zgodnej z lokalnymi potrzebami ©M. Kaczyńska
Witold Wronowski, właściciel sklepu przy ul. Ks. Anny w Łomży:
- Trzy lata temu chciałem zwiększyć powierzchnię sklepu, poprawić wyposażenie. Miałem gotowy projekt. Wstrzymałem się jednak z jego realizacją, bo była mowa, że naprzeciwko, na ul. Sikorskiego, powstanie supermarket. Wtedy mówiono, że to pewne, ale supermarket nie powstał. Dziś, gdy ponownie przymierzyłem się do inwestycji, znów pojawia się temat supermarketu w tym samym miejscu. To co ja mam robić? Czy ktoś może mi powiedzieć? W tej chwili zatrudniam ponad 20 osób, przy supermarkecie pozostałoby może 5, może 10.
Debata wśrod wielu wątków miała też taki, który wskazywał na to, że samorząd gminny ma ograniczone możliwości przeciwstawiania się ofensywie handlu wielkopowierzchniowego. Przykładem jest wyłączenie sklepów do 2 tys. mkw. z przepisów o handlu wielkopowierzchniowym. Inwestor, który dysponuje odpowiednim terenem, może bez zgody samorządu budować takie sklepy i tak się dzieje obecnie w Łomży. W rejonie ronda al. Piłsudsiego - Zawadzka powstaje skupisko takich obiektów. W komisjach rady trwają natomiast dyskusje nad ofertami dwóch inwestorów, którzy chcą budować hipermarkiety przy zbiegu ul. Zawadzkiej i Sikorskiego oraz na terenie PKP w rejonie targowiska. Zgodnie z przepisami, projekty te nie dojdą do skutku, jeśli Rada Miasta nie da swojego przyzwolenia.
Kupcy podkreślali, że już od kilku lat trwa niepewność, czy w Łomży powstaną handlowe giganty, czy też nie. Z tego powodu boją się inwestować w swoje sklepy i hurtownie, bo nie mają pewności, czy nie zbankrutują. Opóźnia to poprawę jakości handlu, a tym samym wywołuje niezadowolenie u konsumentów. Powoduje więc, że konsumenci domagają się supermarketów.
Na spotkanie przybyło kilku radnych Rady Miejskiej z przewodniczącym Janem Jarotą. Z ich wypowiedzi nie można było jednak wywnioskować, jakie jest ich stanowisko w tej drażliwej kwestii. Nieoficjalnie mówi się, że w radzie obecnej kadencji znajdzie się większość, która da przyzwolenie ba dudowę jednego "prawidziwego" hipermarkietu, jeśli inwestor zaoferuje w zamian za to miastu dodatkowe inwestycje. Powstające w rejonie ronda przy Piłsudskiego quasi-markety (trzy sklepy o powierzchni 1990 mkw. każdy), w opinii niektórych radnych stanowią większe zagrożenie dla drobnego handlu, niż jeden hipermarket.
Czytaj treści premium w Gazecie Współczesnej Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.