Rodzice chłopca nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Sądzą, że ich 17-letni syn nie wytrzymał szykan ze strony kolegów i koleżanek. Do tego stopnia, że dwa tygodnie temu powiesił się na drzewie na rozstaju dróg.
Nic nie zapowiadało tragedii. Michał Kobyliński z miejscowości Krzyżew Marki wziął rower i pojechał do lasu. - Powiedział nam, że idzie tylko na chwilę coś zobaczyć i żebyśmy się o niego nie martwili - opowiada na łamach dziennika "Fakt" załamany ojciec samobójcy, pan Jerzy. Chłopiec jednak już nie wrócił. Rodzice czekali na niego całą noc.
Następnego dnia rano, czyli 3 września, załamali się, gdy sąsiad przyniósł im dramatyczne wieści. To on znalazł w lesie rower Michała, a jego samego przywiązanego do drzewa. 17-latek był martwy. Okazało się, że przed wyjściem zabrał z domu sznur, którym następnie zakończył swoje młode życie.
Śledczy, którzy zajmują się sprawą, wykluczyli zabójstwo.
Zrozpaczeni rodzice wciąż zastanawiają się co doprowadziło do samobójstwa ich syna. - W domu było wszystko w porządku. On nigdy się nie skarżył. Nasz synek był bardzo skryty i nigdy nie lubił za wiele opowiadać. Nie zostawił też żadnego listu, ani kartki z wyjaśnieniem po co to zrobił - mówi matka Michała. Przypomniała sobie jednak, że syn skarżył się, że dokuczają mu jakieś dziewczyny. W zeszłym roku szkolnym złośliwe koleżanki założyły mu, bez jego wiedzy, profil na jednym z portali internetowych. Sprawę wyjaśniał wówczas dyrektor szkoły w Makowie Mazowieckim.
Pogrążona w żałobie rodzina Michała czeka na ustalenia prokuratury w Przasnyszu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?