Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

26-latek uciekł z prokuratury w kajdankach i klapkach: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?

Izabela Krzewska
W środę wieczorem białostoccy policjanci zatrzymali poszukiwanego Pawła G. Kilka dni wcześniej uciekł on w kajdankach i klapkach z budynku Prokuratury Rejonowej w Białymstoku
W środę wieczorem białostoccy policjanci zatrzymali poszukiwanego Pawła G. Kilka dni wcześniej uciekł on w kajdankach i klapkach z budynku Prokuratury Rejonowej w Białymstoku KWP Białystok
Ręce miał skute kajdankami. Był zamknięty „w klatce” w pomieszczeniu dla zatrzymanych w białostockiej prokuraturze. Pilnowało go dwóch policjantów. 26-latek wymknął się im i... zamknął mundurowych za kratami. Uciekł. I nie on jeden...

Śledczy mówią o całym zdarzeniu niechętnie i z zażenowaniem. Podejrzany złodziej Paweł Gliwa, wciąż ścigany listem gończym, ośmieszył policjantów. Sprowokował też mnóstwo pytań. Bo o ile nie jest magikiem, który potrafi przenikać przez kraty i otwierane elektronicznie przez ochroniarzy drzwi, ktoś tu popełnił błąd. Trwa wewnętrze postępowanie dyscyplinarne wobec konwojentów. Z kolei prokuratura sprawdza, czy 26-letni zbieg nie był z kimś w zmowie.

Wszystko zaczęło się w minioną niedzielę, kiedy to Paweł Gliwa, człowiek z kryminalną przeszłością, został zatrzymany w Czarnej Białostockiej, gdzie mieszka. Około południa policjanci dowieźli go do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Tam 26-latek usłyszał 7 zarzutów kradzieży z włamaniami. Miał zostać aresztowany, ale prokurator musiał przygotować stosowny wniosek do sądu. Policjanci z białostockiej komendy miejskiej odprowadzili go więc na ten czas do specjalnego pokoju na parterze budynku, w którym jest wydzielone pomieszczenie z kratami. W miejscu tym spędził raptem 50 minut. Potem, według naszych nieoficjalnych informacji, prawdopodobnie powiedział funkcjonariuszom, że chce skorzystać z toalety. Ci otworzyli mu drzwi. Wychodząc z pomieszczenia sprytny 26-latek przekręcił klucze pozostawione w zamku i... zamknął policjantów. Nawet nie użył siły. Wydostał się z pilnowanego przez ochronę budynku, mimo elektronicznie otwieranych przez strażnika drzwi. Ucieczkę utrudniał mu też z pewnością fakt, że ręce miał skute kajdankami, a na nogach - tylko skarpetki i klapki...

Na nosie policjantom zagrał też Daniel R., sądzony za brutalne napady na właścicieli białostockich kantorów. W marcu 2010 r. mężczyzna został przywieziony z więzienia w Czerwonym Borze do prokuratury okręgowej na ul. Kilińskiego w Białymstoku. Miał czytać akta śledztwa. Do budynku Daniel R. nawet nie wszedł, bo już na parkingu wyrwał się konwojującym go policjantom i skuty kajdankami uciekł. Śledczy szukali go przez dwa tygodnie. Wpadł 15 marca. Nie chciał powiedzieć, co w tym czasie robił. Tłumaczył natomiast, dlaczego uciekł: - Bo jestem niewinny i chciałem być na wolności - mówił 28-letni wówczas Daniel R. Stwierdził też, że zaraz po wyrwaniu się policjantom pobiegł na cmentarz na grób swojego ojca. Za ucieczkę i napady na właścicieli kantorów został skazany na 13 lat więzienia. Prokuratura oskarżyła go też, że po ucieczce z konwoju próbował, grożąc bronią, znów obrabować kantorowca. W pierwszej instancji Daniel R. został nawet za to skazany, ale w drugiej - uniewinniony. Bo nie było twardych dowodów na to, że jest sprawcą.

- Odnosi się wrażenie, że Daniel R. został wytypowany jako podejrzany, gdyż w tym czasie toczyło się przeciwko niemu postępowanie za podobne czyny - tłumaczyła sędzia sądu apelacyjnego.

Mówi się, że więzienia pełne są niewinnych. Ale i ci, którzy siedzą słusznie, tęsknią za wolnością i obmyślają plany ucieczek. Do legendy przeszła historia amerykańskiego gangstera z lat. 30. - Johna Dillingera, który wydostał się z więzienia Lake County Jailza pomocą pistoletu wykonanego z mydła i pasty do butów, grożąc nim strażnikowi. Nie wspominając już o słynnej ucieczce z z Alcartaz, kiedy to trzej mężczyźni użyli całej gamy narzędzi (wliczając w to wiertło zrobione z silnika odkurzacza), przebili się przez betonową ścianę i dostali do szybu wentylacyjnego, a stamtąd na wolność.

W podlaskich zakładach karnych aż tak spektakularne ucieczki się nie zdarzały. Zazwyczaj były to spontaniczne biegi w kierunku więziennego ogrodzenia i wspinanie się nań gołymi rękami. Wszyscy ci desperaci zostali złapani. Upragnionej wolności nie zdobyli, a zazwyczaj potrzebowali jeszcze pomocy medycznej, bo pokaleczyli się o kolczaste druty.

Najczęstsze formy ucieczek z naszych więzień to po prostu... niewracanie z przepustek lub z pracy. - Na 10 tysięcy wyjść, cztery kończyły się ucieczką - podaje mjr. Michał Zagłoba z Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Białymstoku.

W Białymstoku nikt strażnikom z celi nie zbiegł. Ale osadzeni wykorzystują czasem nadarzające się okazje „na świeżym powietrzu” i przeskakują przez więzienne mury. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w czerwcu 2015 roku. Odsiadujący wyrok za pobicie i znęcanie się 27-latek znalazł się w grupie skazańców pracujących przy rozbudowie Aresztu Śledczego w Hajnówce. Skorzystał z dostępnych na placu materiałów, takich jak drewniane stemple, i zbudował z nich „podest do wolności”. Wspiął się i przeskoczył kilkumetrowe ogrodzenie. Wszystko działo się w środku dnia, pod czujnym okiem kamer w zakładzie zamkniętym.

To była kompromitacja służby więziennej, a zbieg jeszcze długo grał mundurowym na nosie. Zatrzymany został dopiero po trzech tygodniach, podczas pracy przy docieplaniu budynków na jednym z białostockich osiedli. Przestępca na widok policji zaczął uciekać. W pościg włączyły się kolejne patrole. 27-latek biegł przez zarośla i podwórka, aż ukrył się w altanie pod deskami na jednej z prywatnych posesji przy ul. Długiej. Kiedy mundurowi zaczęli przeszukiwać teren, zaatakował ich. W końcu został obezwładniony i przewieziony do Aresztu Śledczego w Białymstoku. Z kolei w tym zakładzie ostatnia ucieczka więźnia miała miejsce aż 20 lat temu. Osadzony pracował przy malowaniu zewnętrznego, uzbrojonego posterunku. Wykorzystał okazję i przeskoczył przez mur...

Od 2007 roku w woj. podlaskim doszło do zaledwie czterech ucieczek, najczęściej z zakładów karnych typu półotwartego, gdzie system ochrony jest ograniczony. W ciągu dnia cele nie są zamykane i osadzeni mogą swobodnie przemieszczać się po terenie zakładu.

Do ucieczki zza krat doszło w grudniu 2009 r. w Zakładzie Karnym w Czerwonym Borze k. Łomży. Wówczas kłopotów narobił strażnikom 22-latek, odsiadujący tam karę za kradzieże. Białostoczanin zbiegł w czasie pracy przy porządkowaniu przed Bożym Narodzeniem więziennej kaplicy.

- Wszyscy próbujący samodzielnie odzyskać wolność to osoby młode, niestwarzające zagrożenia społecznego -podsumowuje mjr. Michał Zagłoba z OISW w Białymstoku. - Odbywali kilkuletnie wyroki za kilka drobnych przestępstw, przede wszystkim kradzieże. Trzy na cztery ucieczki z zakładów karnych miały miejsce podczas pracy skazanych na terenie jednostki. Każda z tych osób została ujęta w przeciągu kilku, najwyżej kilkudziesięciu dni.

Jedynie uciekinierzy z Zakładu Karnego w Przytułach Starych wolnością cieszyli się zaledwie... 10 minut. Było to w 2014 r. 21 marca dwaj panowie odsiadujący tam wyroki uciekli z pola spacerowego. Złapani zostali w bezpośrednim pościgu po kilku minutach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna