Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

27-latek jest sparaliżowany, porusza jedynie oczami. Tak mówi Artur

Katarzyna Patalan-Brzostowska [email protected]
Pani Danuta porozumiewa się z synem za pomocą kartki z alfabetem. - Z którego rzędu litera? - pyta. Artur mruga dwa razy okiem. Teraz matka wskazuje mu kolejne litery w drugim rzędzie, a Artur przy tej, którą ma na myśli mrugnie. Matka zapisze tę literę na kartce i znowu spyta: z którego rzędu litera?
Pani Danuta porozumiewa się z synem za pomocą kartki z alfabetem. - Z którego rzędu litera? - pyta. Artur mruga dwa razy okiem. Teraz matka wskazuje mu kolejne litery w drugim rzędzie, a Artur przy tej, którą ma na myśli mrugnie. Matka zapisze tę literę na kartce i znowu spyta: z którego rzędu litera?
Jedno mrugnięcie powieką oznacza "tak", skierowanie oczu ku górze - "nie". To jedyny sposób porozumiewania się 27-letniego Artura z najbliższymi. Chłopak stracił zdrowie z dnia na dzień. Po prostu położył się spać...

Wrócił z wojska, miał dziewczynę, ambitne plany rozbudowy gospodarstwa. W jednej chwili wszystko prysło jak bańka mydlana. To była noc 22 grudnia 2007 roku. Tej daty rodzice Artura nie zapomną nigdy. Chociaż nie mają pojęcia, co się stało. Kiedy nad ranem weszli do pokoju swego jedynaka, zastali przerażający widok. Syn leżał bez ruchu i nie dawał oznak życia. I od sześciu lat niewiele się zmieniło.

Paraliż we śnie

Mieszkają na kolonii wsi Borkowo w powiecie kolneńskim. Ponad 300 metrów przed ich posesją kończy się asfalt. Niewielki domek i kilka budynków gospodarczych. Porządek i cisza.

- A miało tu tętnić życie... Takie mieliśmy plany - wspomina Stanisław Wyrwas, ojciec Artura. - Syn wrócił z wojska, chciał się żenić, więc już mieliśmy przepisać mu gospodarstwo. Snuł plany zaciągnięcia kredytu dla młodych rolników, z entuzjazmem opowiadał co tu zmieni, co zmodernizuje, był pełen energii - ojciec kryje twarz w dłoniach. - Wszystko prysło jednej nocy.

22 grudnia Artur położył się spać po dużej kolacji. Lubił spać płasko, bez poduszki. Rodzice i lekarze podejrzewają, że w nocy zakrztusił się. Mózg był niedokrwiony, co spowodowało paraliż.

Na środku pokoju Artura stoi dziś szpitalne łóżko. Syn Wyrwasów w lutym skończy 27 lat. A jest bardziej nieporadny i bezbronny niż malutkie dziecko. Jest jak słońce w centrum małego wszechświata, wokół którego całą dobą krążą jego rodzice. Od tragicznej nocy ich życie wypełnia dbanie o jedynaka.
- Najpierw walczyliśmy o jego życie, bo lekarze nie dawali mu szans na przetrwanie, ale my nie straciliśmy nadziei - łamiącym się głosem wspomina pani Danuta. - Gdy w marcu, trzy miesiące po wypadku, otworzył oczy, wiedziałam, że to cud.

Artur na rok trafił do łomżyńskiego hospicjum. Tu otoczony był fachową pomocą. Rodzice, choć nie mają samochodu, codziennie przemierzali 27 kilometrów w jedną stronę, aby być z synem.

- 2007 to był straszny rok - wspomina ojciec Artura. - W lutym wichura zniszczyła nam stodołę i cały sprzęt. W grudniu syn stracił zdrowie. Jego ciężki stan ukrywaliśmy przed moją mamą, która jednak i tak się w końcu dowiedziała i ze zgryzoty zmarła - mężczyzna nie kryje łez i mocniej ściska dłoń syna. Podnosi ją i dotyka do swego policzka. - Artur to lubi, lubi czuć, że jesteśmy obok, wtedy czuje się bezpiecznie.

Artur mruga w pokera

Niepokój budzi w nim brak bliskich, bardzo przeżywa każdą rozłąkę. - Nawet jak zasiedzimy się w kuchni, to chrząka, by przypomnieć, że jest - dodaje pani Danuta. - Jest bardzo towarzyski, lubi oglądać filmy, zwłaszcza akcji lub westerny. Przyjemność sprawia mu też słuchanie muzyki. Gramy też razem w pokera! Tak, tak - kiwa głową i sięga po talię kart. Zaraz pokażemy.

- To moje, to twoje - matka rozkłada karty. - A teraz, którą kartę chcesz wyjąć synku, tę?
Artur mruga.

- Okej, kładziemy tu - matka reaguje na każdy ruch jego oka. Rozgrywają partyjkę i choć pani Danuta nie daje mu forów, to Artur bez trudu ją ogrywa. Na jego twarzy rysuje się ledwie zauważalny grymas.

- Uśmiecha się - zwraca mi uwagę matka 27-latka. - A teraz pokażemy, jak się porozumiewamy.
Sięga po niebieską planszę, na której widnieją litery alfabetu uporządkowane w rzędy. Na odwrocie są cyfry.
- Co chcesz powiedzieć? - pyta Artura. - I wskazuje długopisem pierwszy rząd liter. - Litera z pierwszego rzędu?
Artur mruga, a ona cierpliwie wymienia jedną literę po drugiej, czekając na kolejne mrugnięcie. I po kolei zapisuje wszystkie wskazane przez syna litery.
- Powiedział, że pani jest ładna - z uśmiechem przekazuje mi ten niecodzienny komplement.

Najczęściej jednak Artur prosi o herbatę, kawę, a nawet piwo. - Chociaż syn nie przeżuwa i nie przełyka, to dajemy mu pić za pomocą łyżeczki - dodaje ojciec. - Gdy damy mu zamiast zwykłej kawy - zbożową, to się wykrzywia, bo bez trudu rozpoznaje smaki.
- On wszystko rozumie, doskonale wie, co się wokół niego dzieje, a do tego wiele pamięta - wtrąca matka. - Pamięta datę swoich urodzin, numery telefonów. Gdyby kiedyś mógł je wymówić... - marzy kobieta.

Kamera może mu zastąpić język

Ułatwić mu to może urządzenie wykonane w technologii eyetrackingu, czyli śledzenia ruchu gałek ocznych przez kamery umieszczone na komputerze. Na ekranie komputera wyskakują wówczas konkretne komunikaty. Najtańsze kosztuje 40 tys. zł, ale rodziców Artura na to nie stać. Przez lata, by leczyć syna sprzedawali kolejne działki gospodarstwa. W tym roku z pomocą przyszli im gimnazjaliści z sąsiedniego Zabiela, którzy tydzień temu zorganizowali koncert charytatywny i zebrali 5 tys. 700 zł.

Jednak pielęgnacja, rehabilitacja i leczenia Artura są bardzo kosztowne. - Początkowo było to nawet 5 tysięcy zł miesięcznie - przyznaje pan Stanisław. - Teraz to miesięczny koszt ok. 3 tys. zł, bo Artur jest pod opieką Domowego Hospicjum w Ostrołęce i w ramach tej opieki ma np. bezpłatnie wymienianą co miesiąc rurkę do tracheotomii, ułatwiającą mu oddychanie. Wcześniej za to płaciliśmy.

Trzy razy w tygodniu przyjeżdża też rehabilitant. Artur bardzo go lubi i chętnie ćwiczy. Dzięki ciężkiej pracy potrafi już uścisnąć dłoń.
Ale to też kosztuje. Każda godzina to 50 zł. A Artur powinien ćwiczyć pięć razy w tygodniu. Rodzice sami więc robią, co tylko mogą.
- Co trzy godziny przekładamy syna, oklepujemy - dodaje ojciec. - Nawet w nocy. Żona śpi tu, obok syna - wskazuje wersalkę.
Dzięki takiej pielęgnacji Artur jest w bardzo dobrej kondycji. Nie ma odleżyn.

- Wierzymy, że uda nam się postawić syna na nogi - pani Danuta nie traci nadziei. - Czasami oczywiście przychodzą trudne momenty, kiedy płaczę z bezsilności, ale nigdy przy synu. I zawsze tylko przez minutkę, bo tłumaczę sobie, że inni ludzie mają gorzej. Że niektórzy nie mają dachu nad głową, nie mają co do garnka włożyć, a my mamy siebie.

Artur Wyrwas jest podopiecznym Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Na jego leczenie można przekazać 1 proc. podatku wpisując w PIT numer KRS 0000037904z dopiskiem dla Artura Wyrwas 20204, a także wpłacając pieniądze na konto 75124010371111001009573199

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna