Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3. liga. ŁKS dwa razy prowadził, ale został bez punktów

Paweł Lisiecki
Cezary Damianiuk w meczu z Bronią wykorzystał dwa rzuty karne dla ŁKS Łomża.
Cezary Damianiuk w meczu z Bronią wykorzystał dwa rzuty karne dla ŁKS Łomża. Paweł Lisiecki
Siedem. To cyfra, która coraz bardziej pasuje do grających na własnym stadionie piłkarzy ŁKS 1926 Łomża. Tyle bowiem bramek padła w dwóch kolejnych meczach „ełkaesiaków” w Łomża. Niestety. To jednak nie łomżanie mogą cieszyć się ze zwycięstwa. Po porażce 3:4 z Sokołem Aleksandrów Łódzki w sobotę ŁKS w takim samym stosunku uległ Broni Radom.

- Wychodzi na to, że musimy strzelić o jedną więcej niż przeciwnik - przyznał po meczu opiekun ŁKS-u. - Niestety. Okoliczności meczu były takie, że jak strzelaliśmy bramki to zaraz je traciliśmy. Grając u siebie nie powinniśmy się tak zachowywać. W przyszłości musimy to przeanalizować i pracować dalej.

W pierwszej połowie kibice zobaczyli cztery trafienia, po dwa dla każdej ze stron. Trzy z nich to efekt skutecznie wykorzystywanych „jedenastek”. W 7 i 31 min. w polu karnym Broni faulowany był Cezary Demianiuk, a poszkodowany pewnie wykorzystywał dyktowane rzuty karne. W 45 min. sędzia podyktował także „jedenastkę” dla gości, kiedy to swojego rywala powalił Bartłomiej Ziemak. Krystiana Kalinowskiego w tej sytuacji pokonał Patryk Czarnota. Golkiper ŁKS-u jeszcze raz, w 13 min. został zmuszony do kapitulacji, kiedy to przed defensywę gospodarzy przedarł się Adam Imiela.

W drugiej połowie na prowadzenie wychodzili już goście. W 47 min. wyrzucona z autu piłka przekoziołkowała przez całe pole karne ŁKS-u, a zamykający akcję Imiela strzałem głową pokonał próbującego ratować sytuację Kalinowskiego.

10 min. później ŁKS doprowadził jednak do remisu. Michał Tarnowski zagrał długą piłkę do Demianiuka. Ten wygrał pojedynek biegowy z obrońcą, położył jeszcze bramkarza i dograł piłkę do nabiegającego Damiana Gałązki, który nie miał problemu z wpakowaniem futbolówki do pustej bramki.

Bądź na bieżąco. POLUB NAS na Facebooku:

Gazeta Współczesna

Przy tym wyniku na boisku toczyła się walka wręcz, gdyż piłkarze nie szczędzili sobie brzydkich fauli. Do głosu częściej zaczęli jednak dochodzić goście, a punktem kulminacyjnym były akcje z 73 i 74 min. Najpierw jeden z radomian huknął z wolej w słupek, a dobitkę obronił Kalinowski. Jednak niecałe 60 sek. później golkiper ŁKS-u musiał wyciągnąć piłkę z siatki, kiedy to Emil Więcek strzałem w krótki róg zmusi go do kapitulacji.

- Błędy indywidualny, błędy taktyczne w ustawieniu się sprawiały, że traciliśmy bramki - tłumaczył Robert Speichler. - Analizujemy i pokazujemy to zawodnikom. Ci co wyciągają wnioski - to je wyciągają. Są niestety i tacy, którzy tego nie robią i będziemy szukać optymalnego ustawienia, by te założenia były realizowane.

W samej końcówce ŁKS ruszył do ataku i zepchnął rywali do defensywy. Ale o ile do 16 m akcje gospodarzy rozwijały się płynni, to już później było gorzej. Brakowało bowiem dokładnego podania. Tak jak w samej końcówce, kiedy to wbiegający skrzydłem Ziemak za lekko podawał do Demianiuka, który po tym zagraniu nie krył frustracji.

ŁKS 1926 Łomża - Broń Radom 3:4 (2:2)
Bramki:
1:0 Demianiuk 7 karny, 1:1 Imiela 13, 2:1 Demianiuk 31 karny, 2:2 Czarnota 45 karny, 2:3 Imiela 4), 3:3 Gałązka 57, 3:4 Więcek 74
ŁKS: Kalinowski - Kamienowski, Wasiulewski, Melao, Rakowski (87 Kacprzyk) - Maćkowski (39 Ziemak), Tarnowski, Świderski, Gałązka, Mocarski (70 Kostyk)- Demianiuk
Żółte kartki: Mocarski, Rakowski, Wasiulewski (ŁKS).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna