Absurd w szpitalu. Musiała spać na krześle i jeszcze za to zapłacić

Kazali mi zapłacić za noclegi w szpitalu, choć musiałam spać na krześle, albo w jednym łóżku z dzieckiem - skarży się matka 2-letniej Karolinki. - Uważam, że to są jakieś kpiny. Jak można żądać pieniędzy za coś takiego.

Nasza Czytelniczka opowiada, że jej dziecko trafiło do szpitala, bo miało wysoką gorączkę. - Do tego cały czas wymiotowało - mówi. - Lekarze nie wiedzieli co jej jest, więc zatrzymali na obserwacji w szpitalu. Byłyśmy tam przez tydzień.

Kobieta twierdzi, że nie mogła dziecka zostawić samego. - Karolinka jest jeszcze za mała. Gdyby została sama w nocy płakałaby i nie sądzę, by pielęgniarki dały radę ją uspokoić. Zresztą, jak mogą wszystkiego dopilnować, kiedy na oddziale jest tyle dzieci - twierdzi kobieta. - Rodzice po prostu muszą tam zostawać, by im pomóc. To chyba oczywiste.

Była zdziwiona, gdy za każdą noc musiała zapłacić 13 zł. Pobyt w szpitalu kosztował ją prawie 100 zł.
- Jestem bezrobotna, więc dla mnie to majątek - mówi. - A nikt nawet nie zapytał, czy mnie na to stać. Już nie mówiąc o tym, że w szpitalu wszystkie łóżka były zajęte, więc nie miałam gdzie spać.

Adam Szałanda, dyrektor suwalskiego szpitala twierdzi, że opłata nie jest obowiązkowa. - Faktem jest jednak, że o nią prosimy, bo nocleg dodatkowej osoby nas kosztuje - tłumaczy. - Rodzice zużywają wodę, bo myją się u nas i kąpią, a także prąd, bo robią przecież np. herbatę czy ładują komórki. Jeśli jednak kogoś nie stać, aby za to wszystko zapłacić, nie musi tego robić.