Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera! Strażacy zbuntowali się przeciwko swoim przełożonym

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Augustowscy strażacy zaliczani są do najlepszych w województwie. – Jednak pracujemy w takiej atmosferze, że dalej tak być może.... – mówią.
Augustowscy strażacy zaliczani są do najlepszych w województwie. – Jednak pracujemy w takiej atmosferze, że dalej tak być może.... – mówią.
Zamiast "dzień dobry" miało być "heil Hitler".

Augustowscy strażacy rozpieszczani bynajmniej nie byli. Mówią, że na co dzień przełożeni zwracali się do nich per "geje, pedały, ogry, pokemony, matoły, debile". W końcu nie wytrzymali... Teraz sprawę bada prokurator.

Czegoś takiego nie było do tej pory nie tylko w naszym województwie, ale pewnie i w kraju. Blisko 50 strażaków z Augustowa zbuntowało się przeciwko swojemu komendantowi i jego zastępcy. A straż to służba mundurowa. Tutaj żartów nie ma... .

- Tego, co się u nas działo dłużej tolerować już nie mogliśmy - mówi Tomasz Pryczkat, szef augustowskich struktur związku zawodowego "Florian". - Chcieliśmy to wszystko załatwić, dla dobra służby, po cichu. Niestety, nie udało się.

Strażak jako bagażowy
O augustowskiej komendzie pisało się do tej pory tylko pozytywnie. Nagrody od wojewódzkich przełożonych, wiele udanych akcji, znani i cenieni w całym regionie płetwonurkowie. Ale tak było jedynie na zewnątrz. W środku się kotłowało.
Strażacy mówią, że różne wewnętrzne historie ciągną się tam od lat. Postanowili więc powołać związek zawodowy, by móc się przed tym bronić. Bo to przecież - jak tłumaczą - nie jest normalne, że strażaków się wyzywa albo wysyła po zakupy, w tym alkoholowe.

Lista z zarzutami strażaków jest długa. Liczy aż 27 pozycji. Najpoważniejsze są te, które odnoszą się do wykorzystywania służbowego sprzętu. Strażacy piszą na przykład, jak to łodzie, zamiast czekać w gotowości, woziły znajomych komendanta. Albo o wieszaniu banerów dla prywatnych firm. Inna historia dotyczy wożenia pianina służbowym samochodem. Kolejna - jak to strażacy pomagali przy przeprowadzce komendanta i jego teściowej. Oczywiście przy użyciu służbowych pojazdów.

Do zakresu ich obowiązków doszło też nagle np. czyszczenie kostki brukowej w miejscu po ogródku piwnym, należącym do znajomej jednego z komendantów. Czy też - występowanie w charakterze obsługi hotelowej dla znajomych szefów komendy zatrzymujących się w pokojach gościnnych.

- Musieliśmy nie tylko sprzątać, donosić jedzenie oraz alkohol, ale nawet nosić ich bagaże - opowiadają strażacy.

Innym ich zadaniem miało być dowożenie obiadów dla syna zastępcy komendanta oraz robienie na rzecz tej rodziny zakupów. Strażacy mieli też na służbie wycinać lód w porcie jachtowym, by prywatna firma mogła przetestować motorówkę. Zajmowali się również przycinaniem drzew w prywatnym ogrodzie oraz wożeniem służbowymi pojazdami nietrzeźwych komendantów i ich gości.
- Oni traktuję tę instytucję jak prywatną firmę - podsumowują strażacy.

Dodają jednocześnie, że na wszystko mają dowody. Są to, po pierwsze, zeznania świadków. Po drugie - nagrania rozmów telefonicznych, gdy któryś z komendantów dzwonił pod numer alarmowy 998. Po trzecie - zapisy ze specjalnego urządzenia rejestrującego wykorzystywanie łodzi służbowych.
- Nie rzucamy słów na wiatr - mówi Pryczkat.

Machina ruszyła
W październiku sformułowali votum nieufności w stosunku do komendanta Marcina Pożarowskiego oraz jego zastępcy Arkadiusza Prymaki. Wszystko utrzymywali jednak w tajemnicy. Myśleli, że reakcja komendanta wojewódzkiego będzie niemal natychmiastowa. Tymczasem mijały kolejne tygodnie i nic się nie działo. Strażacy zaczęli podejrzewać, że ktoś próbuje tę sprawę zamieść pod dywan.

Podzielili się więc z dziennikarzami listą zarzutów. I wtedy machina ruszyła. Sprawę z urzędu wszczęła augustowska prokuratura. Zakończył też swoje prace specjalny zespół powołany przez wojewódzkiego komendanta. Do prawdy jednak nie doszedł. Bo komendanci przedstawiali swoją wersję. Przyznawali, że niektóre zdarzenia miały miejsce, ale zupełnie inaczej je interpretowali. Część zarzutów uznali natomiast za pomówienia.

Dlatego wojewódzki szef zlecił przeprowadzenie w Augustowie kontroli. Kontrolerzy już są na miejscu. Nie tylko rozmawiają ze strażakami, ale też sprawdzają dokumentację oraz nagrania rozmów. Wnioski mają być znane w przyszłym tygodniu.

Komendant wojewódzki postanowił też poinformować o sprawie prokuraturę. Napisał o możliwości przekroczenia uprawnień i wykorzystywania sprzętu do celów prywatnych. Swoje wystąpienie oparł na pisemnych oświadczeniach augustowskich strażaków. W sensie prawnym niczego to nie zmienia, bo prokuratorskie postępowanie i tak zostało wszczęte.

Pięćdziesięciu zwolnić się nie da
- Nie będziemy komentowali tak zwanych zarzutów - mówi Arkadiusz Prymaka, zastępca augustowskiego komendanta.

Do tego co mówią podwładni komendanci nie odnieśli się ani na naszych łamach, ani w innych suwalskich mediach.

Obaj są bardzo doświadczonymi strażakami. Komendant Pożarowski w końcówce istnienia województwa suwalskiego był nawet wiceszefem regionalnych strażackich struktur. Po likwidacji województwa objął placówkę w Augustowie. Od tego czasu minęło już 10 lat.

- W tym wszystkim nie można zapominać tego, co oni dla straży pożarnej zrobili - mówi osoba z branży strażackiej, prosząca o zachowanie anonimowości. - Nowy budynek komendy, dobry sprzęt, jedyny chyba w Polsce robot służący do podwodnych poszukiwań - to ich zasługa!

Nasz rozmówca tłumaczy, że za to wszystko augustowska jednostka musiała przecież jakoś "podziękować". Żeby w przyszłości mieć tam, gdzie trzeba otwarte drzwi. Ci, którzy przyznają publiczne pieniądze tej akurat, a nie innej jednostce, chętnie przyjmują dowody wdzięczności. Czasami może to być dłuższy pobyt nad augustowskimi jeziorami, czasami wystarczy przejażdżka łódką...

- Jeśli straż wykonuje jakieś czynności na rzecz lokalnych firm, to tak naprawdę mamy w tym swój interes - mówi nasz informator. - Bo prywatni sponsorzy często nas wspierają. Jeśli więc komuś powiesi się za darmo baner, to potem można oczekiwać, że dołoży się do zakupu takiego czy innego sprzętu.

Za parę tygodni będzie wiadomo, czy prokuratorskie postępowanie wyjaśniające przeobrazi się w śledztwo. Gdyby tak się stało, komendanci mogą usłyszeć zarzuty. Wcześniej poznamy wyniki prac kontrolerów z komendy wojewódzkiej.

- Jedno jest pewne: tak jak teraz być dalej nie może - komentuje "osoba z branży". - No bo jak ci ludzie mają dalej ze sobą współpracować? A prawie pięćdziesięciu strażaków zwolnić się nie da.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna