Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w parafii prawosławnej w Bielsku Podlaskim. Proboszcz miał pobić swojego parafianina i próbować zgwałcić jego żonę

Andrzej Zdanowicz, Tomasz Augustyn
Na plebanii tej cerkwi miały rozegrać się szokujące zdarzenia z udziałem księdza Jana B.
Na plebanii tej cerkwi miały rozegrać się szokujące zdarzenia z udziałem księdza Jana B. Archiwum
W czwartek był przesłuchiwany przez prokuratora. Metropolita Sawa zawiesił duchownego w obowiązkach. Opiekę nad parafią przejął nowy kapłan.

Prokurator Adam Naumczuk:

Prokurator Adam Naumczuk:

- Wszczęliśmy postępowanie, które ma sprawdzić, czy doszło do opisanych przestępstw tj. pobicia, kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwym oraz próby gwałtu. Według relacji poszkodowanego, obrażenia spowodował ksiądz, który bił go rękoma. Mamy protokół sporządzony przez biegłego lekarza sądowego. Wynika z niego, że pobity mężczyzna doznał rozstroju zdrowia na czas do 7 dni. Przesłuchaliśmy również duchownego i jego żonę. Duchowny przedstawił nam swoją wersję wydarzeń. Potwierdził, że doszło do szarpaniny, ale zaprzecza jakoby kogoś pobił. Do 8 lutego podejmiemy decyzję o tym, jaki będzie dalszy tok tej sprawy.

Te szokujące wydarzenia rozegrały się na dwa dni prze katolicką Wigilią - opowiada córka Pawła P., mężczyzny, który twierdzi, że został pobity przez prawosławnego księdza Jana B. Sam poszkodowany, ani jego żona nie chcą z dziennikarzami rozmawiać. Wstydzą się i boją zemsty duchownego. W końcu to wieloletni proboszcz jednej z największych prawosławnych parafii w mieście - pw. Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny.

- Akurat były urodziny mojej mamy - relacjonuje córka poszkodowanego. - Batiuszka przyszedł wieczorem złożyć jej życzenia. Przyniósł też wódkę. Wraz z rodzicami opróżnili butelkę. Gdy alkohol się skończył, zaproponował tacie, by go odprowadził na plebanię. Ten się zgodził. Było już po północy.

Na plebanii batiuszka miał wyciągnąć kolejną butelkę wódki. Mężczyźni pili dalej.

Zostawił gościa w kałuży krwi

- W pewnym momencie duchowny stał się agresywny - opowiada córka Pawła P. - Nerwy mu zupełnie puściły, gdy tato zasugerował, że batiuszka może zbyt często odwiedza nasz dom. Bywały tygodnie, że przychodził codziennie. Gdy duchowny usłyszał te słowa, wpadł w furię. Przewrócił siedzącego na krześle ojca. Usiadł mu na klatce piersiowej kolanami blokując ręce. I zaczął okładać go pięściami po twarzy. Bił na oślep. Trafiał w nos, oczy. Twarz ojca spłynęła krwią.
W końcu przestał. Ale nie był to koniec.

- Batiuszka wstał i powiedział ojcu, że teraz zajmie się jego żoną - kontynuuje makabryczne opowiadanie. - Zostawił tatę w kałuży krwi. Wsiadł do samochodu i pojechał pod nasz blok.

Niepodejrzewająca niczego żona Pawła P. otworzyła drzwi do domu spodziewając się, że wrócił mąż.

- Batiuszka wszedł i zaczął szarpać się z mamą - opowiada córka poszkodowanego. - Nie reagował na prośby, by przestał i wyszedł. Mogłoby dojść do czegoś strasznego, gdyby nie to, że na ratunek przybył mój tata. Gdy tylko się ocknął, cały zlany krwią i bez butów pobiegł do domu, by ratować mamę. Wspólnie rodzicom udało się wypchnąć pijanego batiuszkę za drzwi. Ten jeszcze przez jakiś czas się dobijał grożąc i przeklinając moich rodziców. W końcu dał za wygraną, wrócił do samochodu i odjechał.

Małżeństwo było w szoku. Nie wiedzieli co zrobić.

- O całej sprawie dowiedziałam się po kilku dniach, gdy na przerwę świąteczną wróciłam do domu ze studiów - przyznaje córka poszkodowanego. - Ojciec akurat wrócił ze szpitala, gdy go zobaczyłam, zamarłam. Był w strasznym stanie. Cała jego twarz była poobijana. Miał ogromne sińce wokół oczu, lewego oka nie był nawet w stanie otworzyć. Popłakałam się na jego widok, mimo że nie jestem dziewczyną, która przerazi się byle zadrapaniem. Przeraziłam się, gdy usłyszałam całą historię.

Początkowo Paweł P. nie chciał iść z tą sprawą na policję. Bał się wpływowego batiuszki, poza tym chciał uniknąć plotek. Ale po namowach córki się zdecydował.

- Rodzice wychowali mnie w atmosferze szacunku do wiary i duchownych, ale to zdarzenie zaburzyło moje poglądy - przyznaje córka poszkodowanego. - Rodzice też są załamani. Dodatkowo upokarzające jest to, że batiuszka był przyjacielem naszego domu. Przychodził do nas bardzo często. Czasem rano wpadał na kawę, później szedł do swoich obowiązków.

Czy możliwe, że miał jakieś seksualne zamiary wobec jej matki?

- Tego nie wiem, mama nie chce o tym mówić - przyznaje dziewczyna.

Pan Paweł - po namowach córki - złożył 9 stycznia zawiadomienie do prokuratury. Napisał też list ze skargą do metropolity Sawy, zwierzchnika polskiej Cerkwi, w której szczegółowo opisał całe zajście.

- Wszczęliśmy postępowanie, które ma sprawdzić, czy doszło do opisanych przestępstw tj. pobicia, kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwym oraz próby gwałtu - potwierdza Adam Naumczuk, prokurator rejonowy w Bielsku Podlaskim.

Najpierw prokurator przesłuchał poszkodowanego i jego żonę.

- Według relacji poszkodowanego, obrażenia spowodował ksiądz, który bił go rękoma. Mamy protokół sporządzony przez biegłego lekarza sądowego. Wynika z niego, że pobity mężczyzna doznał rozstroju zdrowia na czas do 7 dni.

To bardzo istotne, bo zgodnie z polskim prawem w takim przypadku poszkodowany powinien dochodzić sprawiedliwości skarżąc sprawcę prywatnie. Prokuratura może objąć sprawę ściganiem z urzędu tylko w wyjątkowych okolicznościach, m.in. w ochronie interesu społecznego. Czy tak się stanie, okaże się w przyszłym tygodniu. Dopiero wczoraj bowiem został przesłuchany batiuszka.

- Rozmawialiśmy też z jego żoną - zdradza prokurator Naumczuk. - Duchowny przedstawił nam swoją wersję wydarzeń. Potwierdził, że doszło do szarpaniny, ale zaprzecza jakoby kogoś pobił.

Niech do nas nie wraca!

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że duchowny już nie po raz pierwszy wsiadł za kierownicę pod wpływem alkoholu. Już kiedyś miał za to odebrane prawo jazdy.

- Rok temu niedaleko Orli stracił prawko za jazdę po pijanemu. Szybko je jednak odzyskał - mówi nam jeden z parafian.

Za ponowną jazdę po pijanemu grozi mu 5 lat więzienia, za pobicie - 2 lata, za próbę gwałtu 12 lat.

Proboszcz został już zawieszony przez metropolitę Sawę. Potwierdził to ks. Paprocki, rzecznik warszawskiej kurii: - Metropolita nałożył na niego suspensę - stwierdził. - Oznacza to, że do czasu wyjaśnienia sprawy przez wymiar sprawiedliwości nie może on sprawować liturgii i pełnić funkcji duchownego.

Póki co, bielska parafia ma już nowego proboszcza. Został nim dotychczasowy wikariusz ks. Mirosław Świderski. To on w ostatnią niedzielę odprawił poranne nabożeństwo. Duchowny nie chciał komentować sytuacji w parafii.

Sami wierni kościoła prawosławnego w Bielsku Podlaskim nie chcą księdza Jana B. w swojej cerkwi.

- Jeżeli z ks. Jana B. zostanie zdjęta suspensa, to nikt nie pójdzie do niego się spowiadać - zapowiada parafianka cerkwi pw. Zaśnięcia NMP. I dodaje: - Będziemy też wtedy bojkotować nabożeństwa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna