MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Agroturystyka >> Sezon w pełni. Podlascy gospodarze nie narzekają na brak turystów.

Dorota Biziuk [email protected]
W tej branży nie widać kryzysu Gospodarstwa agroturystyczne na Podlasiu przeżywają prawdziwe oblężenie. Ich właściciele zapewniają, że to bardzo udany sezon. Niemiłe rozczarowanie czeka kogoś, kto dopiero teraz postanowił zarezerwować sobie kwaterę agroturystyczną na Podlasiu. Miejsc jest bowiem znacznie mniej niż chętnych na wczasy pod gruszą. - Do naszej branży wszechobecny kryzys jakoś nie dotarł i miejmy nadzieję, że tak już zostanie - mówią kwaterodawcy, którzy się cieszą z tego sezonu.

Biura padają, ludzie agroturystyki szukają

- Miejsca na ten sezon mamy zajęte już od dawna. Jednorazowo jesteśmy w stanie przyjąć na nocleg 14 osób - mówi Eugeniusz Wiśniewski, który razem z żoną Iwoną prowadzi gospodarstwo ekoturystyczne "Zielona Dolina" w Kuryłach koło Sokółki. Jest on zarazem prezesem Podlaskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego.
Zdaniem Eugeniusza Wiśniewskiego, tegoroczny widoczny wzrost zainteresowania naszą podlaską ofertą agroturystyczną, wynika z kilku przyczyn.
- W ostatnich dniach odbieramy mnóstwo telefonów z pytaniem o możliwość rezerwacji. Sporo osób tak właśnie zareagowało na nagłośnione przez media bankructwa kilku biur podróży. Agroturystyce podobne bankructwo z pewnością nie grozi - zapewnia Eugeniusz Wiśniewski. - Gwarantujemy naszym klientom spokojny wypoczynek na urokliwej podlaskiej wsi.
Życie pokazuje, że z roku na rok ludzie coraz chętniej korzystają z oferty wypoczynku pod gruszą. Tym bardziej, że cenie są zbyt wygórowane. Pokój można wynająć już od 20 zł za noc.

Nocleg w jurcie

- W tym roku mam zdecydowanie więcej turystów niż w minionym sezonie. Jedni zatrzymują się na nocleg, natomiast inni poprzestają na zjedzeniu serwowanych u nas potraw - mówi Dżenneta Bogdanowicz z gospodarstwa agroturystycznego "Tatarska Jurta" w Kruszynianach koło Krynek.
Do jej kwatery zaglądają goście z różnych zakątków Polski i Europy. - Ostatnio byli Francuzi, Niemcy, Portugalczycy i Włosi - wylicza właścicielka "Tatarskiej Jurty".
W jej gospodarstwie na turystów czeka 20 miejsc noclegowych. Dodatkową atrakcją jest możliwość przenocowania w ustawionej na podwórku jurcie. Ludzie chętnie korzystają z tej oferty.
Jednak główną atrakcją kwatery w Kruszynianach są tatarskie przysmaki. Goście zajadają się kołdunami, pierekaczewnikami, belyszami, czeburekami i innymi potrawami o równie egzotycznych nazwach.
- Niektórzy nawet zaopatrują nas w produkty potrzebne do przygotowania pewnych dań. Niedawno turyści przywieźli ze sobą kurki nazbierane w okolicznych lasach. Grzyby przydały się, kiedy wspólnie robiliśmy belysz - mówi Dżenneta Bogdanowicz.
To, że sezon będzie udany, gospodyni z Kruszynian przewidziała już po długim majowym weekendzie.
- Przez kilka lat prowadzenia tej działalności nauczyliśmy się, że pierwszy weekend maja często jest odzwierciedleniem całego sezonu - dodaje Dżenneta Bogdanowicz z "Tatarskiej Jurty".

Zobaczyć łuczników

Na brak turystów nie narzeka również Janusz Cukierman z Bohonik koło Sokółki. Od 2005 roku prowadzi on gospodarstwo agroturystyczne "Stajnia na Tatarskim Szlaku".
- Ludzie chcą odpocząć w ciszy i spokoju, a tego na naszych terenach jest pod dostatkiem. Do tego trzeba dodać jeszcze mnóstwo innych atrakcji - mówi Janusz Cukierman.
Ci, którzy przyjeżdżają do jego gospodarstwa, mają okazję zobaczyć popisy łuczników konnych.
- To w równym stopniu interesuje i dzieci, jak i dorosłych - podkreśla właściciel "Stajni na Tatarskim Szlaku".
W ubiegłym roku w tym miejscu odbyły się międzynarodowe zawody w łucznictwie konnym. W imprezie uczestniczyły tłumy turystów.
- Należy się tylko cieszyć z takiego obrotu sprawy - dodaje Janusz Cukierman z Bohonik.

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna