Biura padają, ludzie agroturystyki szukają
- Miejsca na ten sezon mamy zajęte już od dawna. Jednorazowo jesteśmy w stanie przyjąć na nocleg 14 osób - mówi Eugeniusz Wiśniewski, który razem z żoną Iwoną prowadzi gospodarstwo ekoturystyczne "Zielona Dolina" w Kuryłach koło Sokółki. Jest on zarazem prezesem Podlaskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego.
Zdaniem Eugeniusza Wiśniewskiego, tegoroczny widoczny wzrost zainteresowania naszą podlaską ofertą agroturystyczną, wynika z kilku przyczyn.
- W ostatnich dniach odbieramy mnóstwo telefonów z pytaniem o możliwość rezerwacji. Sporo osób tak właśnie zareagowało na nagłośnione przez media bankructwa kilku biur podróży. Agroturystyce podobne bankructwo z pewnością nie grozi - zapewnia Eugeniusz Wiśniewski. - Gwarantujemy naszym klientom spokojny wypoczynek na urokliwej podlaskiej wsi.
Życie pokazuje, że z roku na rok ludzie coraz chętniej korzystają z oferty wypoczynku pod gruszą. Tym bardziej, że cenie są zbyt wygórowane. Pokój można wynająć już od 20 zł za noc.
Nocleg w jurcie
- W tym roku mam zdecydowanie więcej turystów niż w minionym sezonie. Jedni zatrzymują się na nocleg, natomiast inni poprzestają na zjedzeniu serwowanych u nas potraw - mówi Dżenneta Bogdanowicz z gospodarstwa agroturystycznego "Tatarska Jurta" w Kruszynianach koło Krynek.
Do jej kwatery zaglądają goście z różnych zakątków Polski i Europy. - Ostatnio byli Francuzi, Niemcy, Portugalczycy i Włosi - wylicza właścicielka "Tatarskiej Jurty".
W jej gospodarstwie na turystów czeka 20 miejsc noclegowych. Dodatkową atrakcją jest możliwość przenocowania w ustawionej na podwórku jurcie. Ludzie chętnie korzystają z tej oferty.
Jednak główną atrakcją kwatery w Kruszynianach są tatarskie przysmaki. Goście zajadają się kołdunami, pierekaczewnikami, belyszami, czeburekami i innymi potrawami o równie egzotycznych nazwach.
- Niektórzy nawet zaopatrują nas w produkty potrzebne do przygotowania pewnych dań. Niedawno turyści przywieźli ze sobą kurki nazbierane w okolicznych lasach. Grzyby przydały się, kiedy wspólnie robiliśmy belysz - mówi Dżenneta Bogdanowicz.
To, że sezon będzie udany, gospodyni z Kruszynian przewidziała już po długim majowym weekendzie.
- Przez kilka lat prowadzenia tej działalności nauczyliśmy się, że pierwszy weekend maja często jest odzwierciedleniem całego sezonu - dodaje Dżenneta Bogdanowicz z "Tatarskiej Jurty".
Zobaczyć łuczników
Na brak turystów nie narzeka również Janusz Cukierman z Bohonik koło Sokółki. Od 2005 roku prowadzi on gospodarstwo agroturystyczne "Stajnia na Tatarskim Szlaku".
- Ludzie chcą odpocząć w ciszy i spokoju, a tego na naszych terenach jest pod dostatkiem. Do tego trzeba dodać jeszcze mnóstwo innych atrakcji - mówi Janusz Cukierman.
Ci, którzy przyjeżdżają do jego gospodarstwa, mają okazję zobaczyć popisy łuczników konnych.
- To w równym stopniu interesuje i dzieci, jak i dorosłych - podkreśla właściciel "Stajni na Tatarskim Szlaku".
W ubiegłym roku w tym miejscu odbyły się międzynarodowe zawody w łucznictwie konnym. W imprezie uczestniczyły tłumy turystów.
- Należy się tylko cieszyć z takiego obrotu sprawy - dodaje Janusz Cukierman z Bohonik.