Dużo wiatru, ale mało efektów - to najczęstszy zarzut pod adresem Arvydasa Novikovasa. Litewski skrzydłowy, gdy latem przechodził z Jagiellonii Białystok do Legii Warszawa za około milion złotych, miał jeszcze bardziej imponować w ekstraklasie. Tymczasem od początku gry przy Łazienkowskiej nie spełnia oczekiwań.
- Brakuje mi liczb. W Jagiellonii w dwóch sezonach z rzędu miałem strzelonych po dziewięć goli w lidze, do tego kilka asyst. W tym sezonie na razie zdobyłem cztery bramki. Chciałbym dawać drużynie więcej, ale to nie działa tak, że przeszedłem do lepszego zespołu i zacznę lepiej grać. Szczególnie, że gra Jagiellonii i Legii jest różna. W byłym klubie graliśmy z kontry, miałem więcej miejsca na bokach boiska i było mi łatwiej. Natomiast Legia dominuje, a z taką grą wcześniej się nie spotkałem. Pracuję nad tym, by jak najszybciej się przystosować - tłumaczył 29-letni piłkarz, który oprócz czterech bramek ma koncie dwie asysty w lidze plus jedną w eliminacjach Ligi Europy.
Grudzień 2019 r. stracił przez kontuzję. Podczas meczu z Koroną Kielce 30 listopada doznał częstoskurczu nadkomorowego i musiał przejść zabieg ablacji serca. Do treningów wrócił od początku przygotowań do drugiej części sezonu.
- Z moim zdrowiem jest już wszystko OK. Od moim problemów minęły już dwa miesiące, normalnie ćwiczyłem podczas obozu, więc naturalnie wróciłem do gry. Czuję, że moja forma nie jest najlepsza, ale pracujemy nad nią i będzie dobrze - przekonywał Novikovas, który w ostatnią niedzielę przeciwko ŁKS Łódź grał do 63. min. Wtedy Legia przegrywała 0:1. Za Litwina wszedł Maciej Rosołek, który siedem minut później wyrównał (po asyście wprowadzonego w międzyczasie Waleriana Gwilii). Lider wygrał u siebie 3:1.
- Najważniejsze, że wygraliśmy, bo pierwszy mecz po przerwie zawsze jest trudny. Trener był zadowolony, ponieważ pokazaliśmy charakter i nie straciliśmy głowy, gdy przegrywaliśmy - opowiadał 55-krotny reprezentant Litwy.
Legionista nie traktuje starcia z ŁKS jako ostrzeżenia, że rywalizacja o mistrzostwo Polski będzie trudna. - Nie zlekceważyliśmy rywala, tak samo jak nie lekceważymy Rakowa Częstochowa, z którym zagramy w sobotę. Niezależnie czy gramy z ostatnią, czy z drugą drużyną, to musimy być skoncentrowani, bo, zwłaszcza, że zwłaszcza nas każdy chce pokonać. Patrzymy na siebie i chcemy być pewni tytułu przed ostatnią kolejką - podkreślił.
Raków jest w lidze 11. W minionej kolejce przegrał w Poznaniu z Lechem 0:3. Sobotni mecz odbędzie się w Bełchatowie.
PKO Ekstraklasa, 22. kolejka
- Piątek: Górnik Zabrze - Arka Gdynia (godz. 18, transmisja Canal+ Sport), Lechia Gdańsk - Piast Gliwice (20.30, Canal+ Sport);
- Sobota: ŁKS Łódź - Wisła Płock (15, nSport+), Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław (17.30, Canal+ Sport), Raków Częstochowa - Legia Warszawa (20, Canal+ Sport, TVP Sport);
- Niedziela: Jagiellonia Białystok - Korona Kielce (12.30, Canal+ Sport), Zagłębie Lubin - Wisła Kraków (15, Canal+ Sport), Cracovia - Lech Poznań (17.30, Canal+).
ZOBACZ TEŻ:
- TOP 10 Polaków, na których łącznie wydano najwięcej
- Rekordowe transfery z polskiej ekstraklasy. Czy zimą ktoś wyprzedzi Modera? [TOP 25]
- Ile zarabia Robert Lewandowski? Jest w TOP 10!
- Karbownik: Nie myślę o transferze. Z Legią chcę dubletu
- Paweł Wszołek: Może będę grał do 42. roku życia?
- Zmiany IFAB w przepisach. "Gra ma być płynniejsza"
UEFA grozi Anglii wykluczeniem z Euro
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?