Nasz zespół, póki grał swoją siatkówkę, był drużyną lepszą. Tylko w pierwszym secie zaczął fatalnie od wyniku 1:8, ale stratę odrobił. W kolejnych akademiczki miały przewagę. W drugim 21:18, w trzecim - 18:15, w czwartym 14:8.
W każdej z tych partii, niestety, białostoczanki osiągały fazę "paraliżu". Prowadząc "podawały rywalkom rękę" wyrzucając proste ataki w aut, bijąc w pojedynczy blok lub w siatkę. To były koszmarne momenty. W drugiej i trzeciej partii AZS z nich nie wyszedł obronną ręką. W czwartej tak - mimo meczbola dla Stali przy stanie 23:24.
W piątej odsłonie o wyniku zadecydowały dwa momenty. Najpierw zły początek (0:3) - trzeba było odrabiać, co się udało (4:4). AZS nie zdołał jednak wyjść na prowadzenia, a przydarzyła się kolejna seria punktów Stali przy zagrywce Iwony Kandory. Zrobiło się 5:9.