Najpierw zamieszkaliśmy u rodziny. Później wynajęliśmy stancję. Do dziś czekamy na mieszkanie zastępcze od gminy - mówi Alicja Plakwicz. Mimo że od pożaru budynku w Bajtkowie w gminie Ełk minął ponad rok, nic się z nim nie dzieje. Nie rozpoczął się remont. Mimo apeli konserwatora zabytków nie został nawet zabezpieczony przed zimą.
Co na to Antoni Polkowski, wójt gminy Ełk? - Masz pan pieniądze to remontuj. Nie będę rozmawiał na ten temat - odpowiada i odkłada słuchawkę.
Szybko o nich zapomnieli
W budynku po dawnej szkole w Bajtkowie mieszkało 14 osób. 22 lutego ubiegłego roku wieczorem wybuchł w nim pożar.
- Kładłam się spać, kiedy wpadł sąsiad z góry z krzykiem, że pali się dach i mamy uciekać. Udało się nam wynieść tylko trochę rzeczy - opowiadała nam dzień po pożarze Alicja Plakwicz, której mieszkanie znajdowało się na parterze.
Akcja gaśnicza była bardzo trudna i trwała aż 9 godzin. Bajtkowo znajduje się na końcu istniejącego wodociągu. Z tego względu strażakom brakowało wody do walki z ogniem. Próbowali wyciąć przerębel w pobliskim jeziorze. Jednak piły, jakie mieli, nie były w stanie przeciąć grubego lodu. Musieli więc dowozić wodę z Nowej Wsi Ełckiej i Mostołt.
Niestety budynku nie udało się uratować. Z lokali, które znajdowały się na piętrze zostało niewiele. Z niektórych nie udało się nic wynieść. Ludzie uciekali w popłochu, jedynie w tym, co mieli na sobie. A to co oszczędził ogień, zalała woda. Na szczęście nikt nie zginął.
- Udało się wynieść komputer, lodówkę, którą jeszcze spłacamy i trochę innych rzeczy - wyliczała Alicja Plakwicz.
Pomoc pogorzelcom przyszła bardzo szybko.
- Dwie rodziny umieściliśmy w bursie szkolnej. Mamy dwa mieszkania w Mostołtach. Jedna rodzina już się na nie zdecydowała - mówił dzień po pożarze wójt gminy Ełk. Każda z rodzin dostała po 5 tys. zł jednorazowej zapomogi. Niestety, jak mówią mieszkańcy spalonego budynku, wszyscy o nich szybko zapomnieli.
Czekają na mieszkanie
Obecnie budynek starej szkoły w Bajtkowie stoi i dalej niszczeje. Wygląda tak jak dzień po pożarze - wokół leżą połacie blachy zerwanej przez strażaków, na dachu powiewa kawałek niebieskiej plandeki, w niektórych oknach wiszą jeszcze firanki, a drzwi do budynku są otwarte.
- Mieszkałam tu ponad 30 lat. Teraz musimy patrzeć jak ten budynek niszczeje. Przecież gmina zainwestowała w niego tyle pieniędzy - wymieniła okna, drzwi. A po pożarze nawet nie zabezpieczyła dachu, żeby do środka nie padał deszcz i śnieg - opowiada Alicja Plakwicz.
Niestety nie wszyscy mieszkańcy mogą zapomnieć o pożarze sprzed ponad roku. Rodzina pani Alicji przez pierwsze dni mieszkała u rodziny. Gmina od razu zaproponowała im mieszkanie w Mostołtach.
- Było bardzo małe, więc zrezygnowaliśmy z niego. Zamieszkaliśmy na stancji. Dopiero kilka dni temu wójt zaproponował mieszkanie w Woszczelach. Ale później zmienił zdanie. Stwierdził, że zrobi z niego dwa lokale socjalne. A my przecież nie mieliśmy żadnego zadłużenia, więc dlaczego mamy się iść na gorsze warunki? - pyta Alicja Plakwicz.
Jak opowiadają mieszkańcy spalonego budynku w Bajtkowie, nie wszyscy znaleźli nowy dom. Jeden z lokatorów zamieszkał w chlewikach koło starej szkoły. Podobno spędził tam całą zimę.
- Co prawda pije, ale to człowiek. Dlaczego nikt mu nie pomoże - dziwią się mieszkańcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?