Krzysztofa Borawskiego fascynacja kuchnią tajską narodziła się kilka lat temu. Pojechał wtedy, człowiek wielu talentów – w tym fizjoterapeuta i fotografik – z przyjaciółmi do Tajlandii. W czasie swojej wędrówki po tym kraju jedli w małych barach małych miasteczek, albo wręcz na ulicach, takie najprawdziwsze z prawdziwych street foody serwowane przez Tajów.
– To ciekawe, że kuchni tajskiej właściwie na da się poznać w ich restauracjach, bo tam serwowana jest głównie kuchnia świata, której są bardzo ciekawi – opowiada swoje wrażenia Krzysztof Borawski, którego zafascynowały i aromaty tych specjałów, i smaki uzyskiwane ze świeżych produktów. Dania, które – jak podkreśla założyciel Mai Thai - można podać tylko robione na bieżąco. – To potrawy, których się nie odgrzewa, nie robi na zapas, bo tracą wtedy całe swoje bogactwo – mówi.
Po powrocie do Polski fascynacja okazała się tak silna, że pan Krzysztof zaczął samodzielnie zdobywać doświadczenie w odtwarzaniu smaków, które tak uwiodły go w Tajlandii. – Sam poznawałem składniki. Eksperymentowałem z ich połączeniami, żeby odwzorować ów zapamiętany, kapitalny efekt, jaki serwuje tajska ulica – opowiada jak go wciągała nowa pasja.
Okazała się tak trwała i inspirująca, że uznał, że z tego właśnie chce żyć. I zainstalowali się z żoną na Młynowej. Na początek z food truckiem. – Chyba talenty męża się sprawdziły, bo klientów nie zrażał nawet fakt, że na te potrawy trzeba trochę poczekać. Bo trzeba je na bieżąco przygotowywać, żeby uzyskać założony efekt – ocenia Joanna Borawska.
W Mai Thai to pan Krzysztof jest guru od kuchni, ale - jak podkreśla z uznaniem - żona jest ogromnym wsparciem i zarządza finansami firmy.
- W Białymstoku nie było wcześniej kuchni stricte tajskiej – zaznacza Krzysztof Borawski. – Jest azjatycka, chińska, są bary i restauracje sushi. Ja się skupiłem całkowicie na tej jednej i chyba nie najgorzej, skoro zdobyliśmy nawet certyfikat biura Radcy Handlowego Tajlandii.
W kuchni Mai Thai nie ma potrzeby używania zamrażarek. Jak tłumaczy pan Krzysztof, dostawy owoców morza trafiają do nich trzy razy w tygodniu, a on wychodzi z założenia, że lepiej, żeby czegoś gościom zabrakło, niż żeby dostali potrawę naruszającą żelazne zasady jakości i świeżości jego kuchni. – Inne składniki potraw są też oryginalne, tajskie – dodaje. – Sprowadzane specjalnie dla nas.
A jak trafili do Batyskafu?
- Gdy skończył się sezon na Młynowej, szukaliśmy dla siebie nowego miejsca. Daliśmy sobie na to miesiąc – opowiada Krzysztof Borawski. – I wybraliśmy Batyskaf. Mamy tu swoją kuchnię, fajną atmosferę. Co więcej, lokal jest wykończony drewnem, co nawiązuje do wnętrz charakterystycznych dla Tajlandii.
- Można nawet analogię poprowadzić dalej – podpowiada pani Joanna. – Batyskaf to sprzęt do badań głebinowych, a w Tajlandii są kapitalne warunki do uprawiania nurkowania. No i nie można zapominać o rumie – uśmiecha się żona Krzysztofa Borawskiego – W Batyskafie jest serwowany, a w Tajlandii bardzo przecież popularny.
Bardzo tajskim akcentem jest też ustawienie w eksponowanym miejscu w lokalu portretu Ramy IX – ukochanego Ojca Narodu i Króla Królów Tajlandii zmarłego w październiku 2016 roku.
Mai Thai otwarty jest od poniedziałku do czwartku w godz. 16-22; a od piątku do niedzieli w godz. 1624.
W najbliższym czasie firma ma uruchomić usługę dowozów dań.
Ceny – na zdjęciu menu w galerii.
Aktualności – na profilu na FB.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?