Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Basy czują od podłogi

Urszula Krutul [email protected]
Osoby głuche i niedosłyszące muzykę mogą odbierać przez... dotyk. Aby poczuć rytm, dotykają głośników lub kładą się na kilka minut na podłodze. Potem mogą już tańczyć bez końca.
Osoby głuche i niedosłyszące muzykę mogą odbierać przez... dotyk. Aby poczuć rytm, dotykają głośników lub kładą się na kilka minut na podłodze. Potem mogą już tańczyć bez końca.
Gosia w ogóle nie słyszy muzyki. I nigdy jej nie słyszała. A mimo to tańczy. I to publicznie, na deskach teatru!

Słuch straciłam, kiedy byłam bardzo mała. Kiedy miałam półtora roku, ciężko zachorowałam. Trafiłam do szpitala i wkrótce przestałam słyszeć - opowiada 26-letnia Gosia z okolic Zambrowa. Choć może opowiada to nie jest najwłaściwsze słowo, bo Gosia - jak większość osób niesłyszących - nie mówi, a miga. Posługuje się językiem migowym, do którego używa obu rąk. - Z dzieciństwa niestety nie pamiętam żadnych dźwięków. A tak chciałabym usłyszeć muzykę... Póki co wystarczy mi, że czuję ją w środku. Bywa, że wypełnia mnie całą.

Kiedy Gosia tańczy, nikt by nawet nie pomyślał, że nic nie słyszy. Na scenie jest pewna siebie, każdy jej ruch jest płynny, idealnie wręcz umieszczony w rytmie. Takich jak ona jest więcej. To uczestnicy projektu "Eksperyment serca", którego finał odbędzie się 4 i 5 grudnia o godz. 19 na deskach Teatru Dramatycznego w Białymstoku. Od marca br. w projekcie tym uczestniczy 20 osób z różnymi wadami słuchu.

I tylko śpiewu ptaków mi brak...

W warsztatach bierze też udział 25-letnia Ula z Kleosina. Jest osobą słabosłyszącą, od dziecka. Mówi dosyć dobrze, wyraźnie, a i ze zrozumieniem innych nie ma większego problemu, bo odczytuje słowa z ruchu warg. Jednak przed rozmową z obcymi się spina. Ma lekką tremę, bo się obawia, że nie będzie dobrze rozumiana. Zazwyczaj w kontaktach z nieznajomymi, np. w urzędach, korzysta z pomocy mamy. Bardzo pomaga jej też aparat słuchowy.

- Mam to szczęście, że trochę słyszę - podkreśla Ula. - Jestem w stanie rozpoznać rytm muzyki, dźwięki samochodów. Ale cichych dźwięków czy też na przykład ptaków nie słyszę w ogóle... - 25-latka zawiesza ze smutkiem głos.

Osobą słabosłyszącą od urodzenia jest też Magda z Białegostoku. Ma 26 lat i pracuje. Wiele godzin dziennie spędza przy komputerze. Jednak w głębi duszy marzy o tym, by zostać... tancerką i aktorką. Scena to jej żywioł. Bardzo lubi udzielać się artystycznie i miała już ku temu okazję! Jeszcze przed udziałem w "Eksperymencie serca" rozśmieszała publiczność, występując w kabarecie "Kaktus na Ostro" Stowarzyszenia Pomocy Niesłyszącym "MIG-iem" (stowarzyszenie to jest też jednym z partnerów "Eksperymentu...").

- Uwielbiam tańczyć! - podkreśla Magda. - Kiedyś próbowałam salsy, tanga. Podobają mi się wszystkie dźwięki, które do mnie docierają. I lubię każdą muzykę! Tylko nie disco polo - śmieje się dziewczyna.
Magda nie może się już doczekać, kiedy zaprezentuje swoje umiejętności przed zgromadzoną w teatrze publicznością.

Tym bardziej, że - jak mówi - ich taneczny spektakl ma głębokie przesłanie.
- Opowiada o problemach głuchych, o tym, że każdy może się postarać i dojść do celu - wyjaśnia słabosłysząca tancerka. - Nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli czegoś mocno się chce, to musi się udać. Nasz spektakl będzie też wyjątkowy dlatego, że występują w nim osoby głuche. I to nie tylko występują, a nawet tańczą! Chcemy pokazać, że głusi mogą wszystko i że to nieprawda, że jest jakaś granica, bariera. Nie ma barier!

Wystarczy dotknąć kolumny głośnika

Andrzej z Choroszczy nie słyszy od dziecka. Słuch stracił w wypadku. Nie pamięta żadnych dźwięków, ale to mu nie przeszkadza tańczyć. - Muzykę czuję całym sobą - wyjaśnia 27-latek. - Czasem też dotykam kolumny głośnika, to mi pomaga poczuć rytm. A niskie dźwięki, basy, czuję od podłogi.
Andrzej przyznaje, że najbardziej lubi techno. To głośna i bardzo rytmiczna muzyka.

- A występu na scenie w ogóle się nie boję - wyznaje. - Pojęcia tremy nie znam. Zresztą Wojtek Blacha Blaszko z białostockiej grupy Fair Play Crew, ich instruktor tańca, robi wszystko, żeby na teatralnej scenie czuli się bezpiecznie, jak w domu. Żeby mieć jak najlepszy kontakt z niesłyszącymi uczestnikami warsztatów poznał podstawy języka migowego.

- Jednak i bez tego byśmy się dogadali - śmieje się trener. - Bo ruch, taniec łączą ludzi i pomagają im się porozumieć. Kiedy jest taniec, nie trzeba słów. Na zajęciach często obecni byli też tłumacze języka migowego. Tak na wszelki wypadek, gdyby pojawiły się jakieś niejasności. Wśród nich była Joanna Zembrowska-Wojno ze Stowarzyszenia Pomocy Niesłyszącym "MIG-iem" w Białymstoku.

Jak twierdzi, wciąż za mało Polaków zna język migowy, przez co osoby głuche są spychane na boczny tor. - A przecież tak nie powinno być, bo to nie są osoby upośledzone umysłowo - wyjaśnia tłumaczka. - Są to sprawni, normalni ludzie, których różni od nas tylko sposób komunikacji. Jako że nie słyszą, to mają tę zdolność, że bardziej trafia do nich obraz i ruch, niż dźwięk.

Joanna przyznaje, że nie może się doczekać aż zobaczy spektakl. Premiery nie może też doczekać się Wojtek Blaszko. - Ten spektakl to wyzwanie nie tylko dla niesłyszących tancerzy, ale też i dla mnie - podkreśla. - Musiałem dotrzeć do tych osób, musiałem im wytłumaczyć, co to jest rytm, nauczyć rytmu. Potem uczyłem ich kroków, techniki, stworzyliśmy choreografię i całą historię.

Jak twierdzi Blacha, poczucie rytmu u osób niesłyszących niczym nie różni się od tego, jakie mają ludzie ze sprawnym słuchem. Tym niemniej, trzeba było zrobić kilka specjalnych ćwiczeń. Na początku każdych zajęć uczestnicy po kolei podchodzili do głośnika, dotykali go i w ten sposób łapali rytm. Potem już przez resztę zajęć go pamiętali.

- Nasz spektakl będzie pokazywał codzienne sytuacje, w których biorą udział niesłyszący i związane z tym uczucia, które im towarzyszą - zapowiada Wojtek. - Pokażemy też, że osoby niesłyszące muszą pokonać dłuższą drogę, by dojść do tego samego celu, co słyszący

Choć nie słyszą, uczyli się śpiewać

Jednak taniec to nie jedyna rzecz, której podczas warsztatów uczyli się niesłyszący. Poznawali też techniki... śpiewu. A zacząć trzeba było od rozmów. Okazało się bowiem, że wszyscy uczestnicy boją się wydawania dźwięków. Po pierwsze dlatego, że nie słyszą siebie, a po drugie, bo widzą reakcje ludzi, którzy często na te ich dźwięki patrzą z odrazą.

- W efekcie okazało się, że osoby niesłyszące świetnie radzą sobie z wydobywaniem dźwięków - mówi Marcin Lićwinko, nauczyciel śpiewu tradycyjnego. - Trzeba jednak pokonać ich blokadę. Blokadę, którą my, słyszący, w nich wywołujemy. Oni bowiem w ogóle nie potrzebują głosu w komunikacji, ale gdyby wiedzieli, że mogą go używać, lepiej by się poczuli. Zdjęcie blokady pozwala im lepiej funkcjonować, żyć pełniej.

Lićwinko przyznaje, że ten projekt nauczył go pokory. Pierwszy raz w życiu był strasznie stremowany, od samego początku zajęć. Ale im bardziej poznawał uczestników, tym lepiej szła mu nauka śpiewu.
- Okazało się też, że jestem w stanie komunikować się z niesłyszącymi uczestnikami. A na początku wydawało mi się, że jest to niemożliwe - wspomina.

- Bo to był eksperyment nie tylko dla niesłyszących i niedosłyszących uczestników warsztatów, ale też dla artystów, którzy ten projekt tworzyli - przyznaje Monika Bania, koordynator projektu z ramienia Teatru Dramatycznego. - Zaproponowałam instruktorom, żeby znaleźli swój własny język do kontaktów z uczestnikami. Przez to powstał nasz eksperymentalny język, którym wszyscy potrafiliśmy się porozumieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna