Beata Mozolewska ma 200 pisanek z całego świata

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Katarzyna Łuszyńska

Beata Mozolewska ma 200 pisanek z całego świata

Katarzyna Łuszyńska

Beata Mozolewska z Sokółki jaja zbiera od 15 lat. Kilka pisanek trafiło do niej nawet z Tunezji, Chin czy Egiptu. Za niektóre musiała słono zapłacić.

- Pisanki zbiera pani od ponad 15 lat. Skąd wzięła się ta niezwykła pasja?

- Kiedyś dostałam w prezencie kilka pisanek z naszego regionu, które zostały wykonane w okolicach Lipska. Były one pisane woskiem, czyli tradycyjną, podlaską metodą. Jako że było ich zaledwie kilka, stały się piękną dekoracją stołu. I kiedy tak na nie patrzyłam, stawałam się coraz bardziej ciekawa, jakimi technikami jeszcze mogą być wykonywane... Z zainteresowaniem zaczęłam więc oglądać i kupować pisanki na różnych jarmarkach wielkanocnych, pchlich targach, a później, kiedy na dobre zagościł w Polsce internet, korzystałam aukcji i nawiązywałam kontakt z twórcami pisanek z całego kraju i nie tylko. Pomagały mi w tym również działy etnograficzne i muzea w całej Polsce.

- Pisanki z pani kolekcji wykonane są z niezwykłych materiałów.

- Zdecydowanie tak. Każda z nich wiele dla mnie znaczy, bo włożyłam przecież trud w jej zdobycie. Część z nich kupiłam na targach staroci - nie są to więc pisanki wykonywane w sposób tradycyjny, czyli drapane, malowane, czy też pisane woskiem. Są zrobione w ceramice, porcelanie, drewnie, a nawet w mosiądzu!

Beata Mozolewska ma 200 pisanek z całego świata
Wojciech Wojtkielewicz Beata Mozolewska pisanki przechowuje w plastikowych pojemnikach z nawierconymi dziurkami, by do jej skarbów dochodziło powietrze. I czasami je z nich wyjmuje, by nacieszyć oko.

- W poszukiwaniu pisanek sporo pani podróżowała.

- Tak, i nadal podróżuję. Każdy wyjazd owocuje kolejną zdobyczą. Cieszę się również z prezentów, które przywożą mi znajomi, bo wiedzą o mojej pasji i służą mi pomocą, dostarczając takie małe dzieła sztuki z różnych stron świata.

Pisankowe rękodzieło w Polsce jest niedoceniane. Na zachodzie jest inaczej. Tam cena jaja dochodzi nawet do kilkuset euro. W mojej kolekcji są też prace, za które musiałam zapłacić sumę z dwoma zerami na końcu!

- Po pisanki jeździła pani nawet do Afryki.

- Tak, ale niestety nie miałam możliwości dotarcia do twórcy pisanki, którą stamtąd przywiozłam. Została ona wykonana w kamieniu i ozdobiona hieroglifami. Kupiłam ją w przydrożnym sklepiku. Natomiast prace z Japonii czy Chin, które mam w swojej kolekcji, to prezenty od moich znajomych.

- Pisankę wykonaną ręcznie można kupić od ręki?

- Czasami na taką pisankę trzeba poczekać nawet rok. Ale warto być cierpliwym.

W tamtym roku próbowałam skontaktować się z jednym ze znanych twórców pisanek - Mariuszem Dubielem, który pochodzi z okolic Kraśnika na Lubelszczyźnie. Nie udało mi się. Był zajęty. Nawiązałam z nim kontakt dopiero w tym roku i wykonał na moją prośbę piękną pisankę. Warto było czekać.

- Którą ze swoich pianek z tej ogromnej kolekcji ceni pani najbardziej?

- Wszystkie są piękne! Nie mam swojej ulubionej. Gdybym którąś wskazała, musiałabym urazić pozostałych twórców, a każdy z nich wkłada w ozdobienie pisanki wiele emocji i pracy. Za każdym razem, kiedy otwieram przesyłkę z nową pisanką, strasznie łomocze mi serce, bo nie mogę się doczekać chwili, kiedy ją zobaczę.

- Kiedy powstały pierwsze pisanki?

- Były to czasy odległe - Mezopotamia w III wieku. Już wtedy miały one formę pisaną. W Polsce zaś pisanki pojawiły w X wieku i widać, że przez lata doszliśmy w ich zdobieniu do perfekcji. Na początku na skorupkach stawiane były kreski czy kropki, ale już w 1885 Peret Carl Faberge, kiedy wykonał pisanki dla rodziny Cara Aleksandra III, pokazał, co umysł ludzki jest w stanie wymyślić, a ręka wykonać.

Być może za kilkanaście lat młodzi ludzie nie będą mieli możliwości zobaczenia na żywo, jak wykonywać pisanki, jak się zdobi jaja tradycyjnymi metodami. Jeżeli zaś zbiory takie jak mój trafią do muzeów, to nie zostaną tej szansy pozbawieni. Być może zainspirują się tym, co kiedyś powstało i sami zajmą się pisaniem jaj? Bo pojawiają się przecież nowe techniki. Ludzie się prześcigają, do zdobienia stosują nitkę, kamienie, bursztyn...

- A która z technik zdobienia najbardziej panią zaskoczyła?

- Zdecydowanie technika drapana. Jest ona trudna i czasochłonna. Choć niedawno pojawiła się kolejna technika, która jest chyba jeszcze bardziej pracochłonna, bo wykorzystuje się w niej różnego rodzaju dłuta i nawierca skorupkę tak, by powstały wzory geometryczne. Czasem zdarza się, że w ostatniej chwili jajko pęka i cały motyw znika...

- Co jest najciekawsze w kolekcjonowaniu pisanek?

- Kontakt z twórcami. Są wśród nich ludzie młodzi, a także tacy, którzy skończyli nawet 87 lat. To bardzo sympatyczni i oddani swojemu rzemiosłu artyści. Widać, że kochają to, co robią, chociaż nieraz drży im ręka. Jednak, jak mówią, poprzez pisanki mogą pokazać siebie, swoje odczucia i emocje.

- Nasze podlaskie pisanki też są wyjątkowe.

- Przez twórców z pozostałych części Polski są określane jako wielobarwne i to ich w naszych jajach urzeka. W pozostałych regionach pisanki są bardziej stonowane.

Poza tym pisanki pisane woskiem wywodzą się z naszego regionu i twórcy z innych części Polski właśnie tej metody zdobienia się od nas uczą.

Katarzyna Łuszyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.