Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestialski mord. Bili ich łopatą i podpalali

Katarzyna Chojnowska [email protected]
Brutalny mord na dwóch bezdomnych nie będzie tylko kolejną pozycją w policyjnych statystykach. Pamięć o jednym z nich, Grzegorzu, przetrwa dzięki filmowi, który powstaje w Ełku.

Zepchnięci na margines, odizolowani, ignorowani, czasem bici. Dlaczego? Bo są brudni, bo piją, bo proszą o pieniądze, bo nie starają się zmienić, bo sami są sobie winni. Gdy bezdomny zaginie, nikt go nie szuka, kiedy umrze, jego śmierć przechodzi bez echa. Chyba że będzie to brutalne morderstwo. Takie, do jakiego doszło ostatnio w opuszczonych garażach na obrzeżach Ełku.

W przedwyborczą sobotę, gdy większość z nas siedziała w domach, zastanawiając się przy którym nazwisku następnego dnia postawić krzyżyk, czwórka młodych ełczan katowała dwóch bezdomnych - Grzegorza i Bogusława. Rodzeństwo, Maciej i Anna C. oraz Daniel C. i Tomasz S. bili swoje ofiary łopatą po głowach, kopali i skakali po ich ciałach, nożem okaleczali ich ręce i nogi, oblewali denaturatem i podpalali... Horror dwóch bezdomnych trwał dwa dni. Zmasakrowane ciała odnalazła policja. Wkrótce złapała też sprawców.

Wszyscy są wstrząśnięci

Bogusław pochodził z Gołdapi, ale ostatnie sześć lat spędził w Ełku. W Ełku mieszkał też Grzegorz, swego rodzaju przywódca wszystkich bezdomnych koczujących w miejscowych pustostanach. W związku z tym zresztą stał się on jednym z bohaterów filmu nakręconego przez grupę młodzieży. To dokument o życiu na ulicy.

Autorzy filmu, którzy mieli okazję bliżej poznać Grzegorza, nie mogą uwierzyć, że jego już nie ma wśród żywych.
- Nie dociera do mnie to, co się stało - mówi łamiącym się głosem Beata Malinowska, podopieczna ełckich streetworkerów. - Kiedy się dowiedziałam, byłam w szoku. Przecież zaraz mieliśmy iść do tego starego, opuszczonego szpitala, gdzie przebywali bezdomni, i spotkać Grześka... Teraz powinni gotować obiad z panem Kazikiem. To właśnie ta pora...

W szoku jest również Nikodem Kemicer, kierownik noclegowni Monar-Markot w Ełku.
- Ciągle mówię Grzegorz "jest" zamiast "był". Nie mogę się przyzwyczaić, że już go nie ma - mówi ściszając głos.

Niedowierzanie jest tym większe, że ci, którzy poznali Grzegorza, podkreślają, że był niezwykle otwartym i bezkonfliktowym człowiekiem. Wielu nadal nie może uwierzyć, że mogło dojść do takiej tragedii.
Obaj bezdomni wielokrotnie odwiedzali Monar-Markot. Jednak przez chorobę alkoholową nie potrafili zagrzać tam miejsca na dłużej. Teraz w ośrodku panuje smutek i wyciszenie, w niedzielę odbyło się spotkanie podopiecznych i pracowników placówki.

- Wszyscy byli wstrząśnięci - mówi Nikodem Kemicer.
- Sądzę, że to ja miałem być na miejscu tych zamordowanych - twierdzi jeden z przebywających w noclegowni. - Poszedłem po bandzie, 2 czy 3 tygodnie mnie nie było i dopiero gdy tu wróciłem, dowiedziałem się, że ci zabójcy szukali tak naprawdę mnie.

Mówił, że przeżyje wszystko

- Grzesiek był twardy, choć miał chore serce - wspomina Beata Malinowska. - Ze zbierania puszek mógł wyżyć dwa dni i mówił, że jak przeżył zimę w garażach, uda mu się przeżyć wszystko...
Jak wspominają twórcy filmu o bezdomnych, Grzegorz był niezmiernie zdziwiony, że młodzi ludzie się nim interesują, że chcą z nim rozmawiać...

- Przy tym był całkowicie bezkonfliktowy. Nawet gdy opowiadał, jak go ostatnio okradli, nie było w nim złości - przyznaje Malinowska. - Z drugiej strony zastanawialiśmy się, jak można okraść bezdomnego. On i inni często opowiadali, że jakaś grupa młodzieży przychodziła do nich i ich zaczepiała, biła...
Specjaliści, którzy zajmują się tematem bezdomności przyznają, że przemoc wobec takich osób to powszechne zjawisko.

- Ostatnio coraz częściej słyszymy o aktach agresji wobec bezdomnych - przyznaje Nikodem Kemicer, kierownik noclegowni w Ełku. - To bardzo niepokojące zjawisko. Bezdomny to taki chłopiec do bicia, oprawcy czują nad nim chorą władzę. Wychodzą z założenia, że bezdomny nie ma się komu poskarżyć i prawdopodobnie nie zgłosi tego policji. Osoba, która pobije bezdomnego ma świadomość, że pozostanie bezkarna. Bo kogo interesuje bezdomny? Nikogo. Jak to często określa społeczeństwo: "jednego pasożyta mniej".

Bezdomni nadal są i pewnie będą obiektami agresji, ale przynajmniej czwórka degeneratów zniknęła z ulic. Usłyszeli już zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Grozi im 10 lat za kratkami. Prawdopodobnie jednak zarzuty zostaną zmienione, a wtedy oprawcy mogą dostać dożywocie.

- Zastanawiamy się nad zmianą zarzutów na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Na razie dla dwóch osób, a możliwe że dla całej czwórki - zapowiada Dariusz Piekarski, szef Prokuratury Rejonowej w Ełku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna