Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białobrzegi. Pozostawili łosia w rowie

Helena Wysocka [email protected]
Nikt nie interesował się rannym łosiem. Nie wiadomo, co się stało ze zwierzęciem.
Nikt nie interesował się rannym łosiem. Nie wiadomo, co się stało ze zwierzęciem. Lasy Państwowe
Ranny łoś pozostał przy drodze, bo nie było komu zająć się zwierzęciem.

Policjanci twierdzą, że bezskutecznie próbowali zainteresować sprawą augustowskie służby weterynaryjne, leśników i drogowców.

- To nie mieści się w głowie! - komentuje Łukasz Balcer, prezes suwalskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - To tak, jakby pozostawić przy drodze rannego człowieka. Ktoś powinien odpowiedzieć za niedopełnienie swoich obowiązków.

Miał połamane nogi

Do zdarzenia doszło w piątek wieczorem, w rejonie wsi Białobrzegi. Na drogę wybiegł łoś i został potrącony przez nadjeżdżające auto. Kierowca pojazdu zawiadomił o kolizji augustowskich policjantów, a ci po obejrzeniu zwierzęcia próbowali wezwać pomoc.

Funkcjonariusze twierdzą, że kontaktowali się z powiatowym lekarzem weterynarii, prywatnym gabinetem, którego właściciel ma podpisaną z gminą umowę na ocenę stanu zdrowia zwierzęcia, leśniczym i drogowcami. Nikt nie podjął interwencji, więc... pozostawili zwierzę przy drodze i wrócili do komendy. Co dzieje się z rannym łosiem, nie wiadomo.

- Zwierzę objęte jest całorocznym okresem ochronnym - przypomina Wojciech Zaniewski, prezes koła łowieckiego Batalion, które działa w tym rejonie. - Przypuszczalnie lekarz weterynarii powinien je uśpić, ale autorytatywnie nie chcę się wypowiadać, ponieważ nie znam tej sprawy.

Prezes wyjaśnia, że w piątek był poza Augustowem.

Wczoraj próbowaliśmy ustalić, kto, jak mówi szef TOnZ, nie dopełnił swoich obowiązków. Marek Pirsztuk, powiatowy lekarz weterynarii w Augustowie mówi, że nic na temat rannego łosia nie wie.

- Zresztą, nie było mnie w piątek - dodaje rozmówca.

Nieobecny był też Leszek Czokajło, właściciel prywatnego gabinetu weterynaryjnego, który "bywa na wypadkach". Rozmówca nie wyklucza, że policjanci kontaktowali się z pracownikami gabinetu, ale nic na ten temat nie wie. Dodaje tylko, że za zwierzęta odpowiada gmina.

- Owszem - przyznaje wójt Zbigniew Buksiński. - Nie otrzymaliśmy jednak informacji na temat tego zdarzenia. Gdyby tak się stało, to poprosilibyśmy o interwencję pana Czokajło.

Winnych nie ma

Łukasz Balcer zapowiada, że sprawy tak nie pozostawi. - Winnych nie ma, a zwierzę leży i cierpi?! - irytuje się rozmówca. - Łoś z połamanymi nogami na pewno nie przeżyje.

I dodaje, że tego typu sytuacji jest sporo. - Gminy, albo koła łowieckie muszą zapłacić weterynarzowi za usługę - mówi działacz. - A każdy próbuje oszczędzać pieniądze. Szkoda tylko, że kosztem zwierząt.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna