Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanie toną w długach. 75 milionów złotych jesteśmy winni magistratowi

Ewa Michalska [email protected]
Ponad 254 zł długu wobec miasta przypada średnio na jednego mieszkańca Białegostoku. Bardzo szybko rośnie liczba osób i firm, które zalegają magistratowi z różnego rodzaju opłatami. Do połowy tego roku dług ten sięgnął 75 mln zł i wzrósł od końca 2010 r. aż o 10 mln zł.

Na długi składają się m.in. niezapłacone czynsze, podatki od nieruchomości, mandaty za jazdę bez biletów komunikacją miejską czy brak karty postojowej w strefie płatnego parkowania i różnego rodzaju grzywny nakładane przez straż miejską.

- W tym i ubiegłym roku potwornie wzrosły takie zaległości - mówi Stanisława Kozłowska, skarbnik miasta. - Codziennie podpisuję kilka teczek spraw komorniczych.

Można byłoby przebudować ulice

Tylko sami lokatorzy komunalni w połowie tego roku byli miastu winni prawie 12 milionów złotych. Ponad dwukrotnie wzrosła kwota niezapłaconych podatków. Niechlubnym rekordzistą pod tym względem jest jedna z firm, która zalega z opłatami na ok. 20 milionów złotych. Przy czym to zadłużenie istnieje już od 1996 roku. Taka kwota to np. dwukrotny wydatek na przebudowę ulicy Lipowej. To wystarczyłoby też np. na przedłużenie ulicy Sitarskiej.

Prawie 23 miliony są winni miastu ci, którzy dostali jakiś mandat. A jest to prawie 56 tysięcy osób. Wynika z tego, że ukarany został niemal co szósty białostoczanin. Do tej kategorii dłużników należą gapowicze, osoby parkujące w płatnej strefie bez karty postojowej bądź ukarane przez straż miejską za różnego rodzaju wykroczenia.

- Spieszyłem się na maturę, a w pobliskich sklepach akurat nie było biletów autobusowych - opowiada Szymon Borucki. - Miałem pecha i dostałem mandat. W wakacje byłem za granicą, po powrocie zastałem upomnienia. I dopiero wtedy zapłaciłem tę karę, która urosła już do 200 zł.

Rośnie też liczba niepłacących za pobyty w izbie wytrzeźwień. A także niesolidnych rodziców, zapominających o alimentach na dzieci. Od kilku lat to właśnie gmina zajmuje się ściąganiem od nich pieniędzy.
Stać nas na coraz mniej

I urzędnicy, i ekonomiści są zgodni: rosnące długi mieszkańców to przede wszystkim potwierdzenie tego, że ubożejemy.

- Ludzie mają mniej pieniędzy i boją się dalszego pogorszenia swojej sytuacji materialnej - uważa Zbigniew Sulewski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha. - A z drugiej strony różne opłaty stale rosną. Jeśli coś kosztuje więcej, to mniej ludzi na to stać.

Ale kryzys zaglądający do portfeli białostoczan, to nie jest cała prawda o nas.

- Nie przykładamy się do tego, że za bilet w autobusie, podatek czy mandat trzeba zapłacić - ocenia Stanisława Kozłowska. - To trochę chyba leży w mentalności nie tylko białostoczan, ale ogólnie Polaków.
I choć nigdy nie jest tak, że wszyscy dłużnicy płacą, to brakujące dziesiątki milionów złotych budżet Białegostoku mocno odczuwa.

Miasto ściga dłużników

- Są to kwoty, które mogłyby być przeznaczone na kolejne inwestycje w Białymstoku - mówi skarbnik Kozłowska. - Albo o tyle mogłoby być niższe zadłużenie naszego miasta i lepsza jego kondycja finansowa. Każdy dochód sprawiłby, że mniej musielibyśmy pożyczać.

Dlatego miasto na różne sposoby ściga swoich dłużników. Zaczyna się od upomnień. Potem np. stosowane są zabezpieczenia w postaci hipotek na nieruchomościach, do akcji wkracza biuro egzekucji magistratu czy nawet komornicy sądowi.

Dlatego np. w przypadku podatku od nieruchomości magistratowi udaje się odzyskać około 80 procent należności od osób prywatnych. A od firm ponad 95 procent.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna