Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanie zakochani w Palestynie [FOTO]

Urszula Krutul [email protected]
Paweł to absolwent leśnictwa, Ania - pedagogiki. Ostatnie 3 lata spędzili w podróży. Będąc wolontariuszami w Afryce i Azji starali się poznać i odkryć odległe kultury i ludzi zamieszkujących dane obszary. Niedawno wrócili z Palestyny.
Paweł to absolwent leśnictwa, Ania - pedagogiki. Ostatnie 3 lata spędzili w podróży. Będąc wolontariuszami w Afryce i Azji starali się poznać i odkryć odległe kultury i ludzi zamieszkujących dane obszary. Niedawno wrócili z Palestyny.
Zawsze chcieliśmy podróżować. Ta chęć, żeby poznawać nowe miejsca, ludzi ich tradycje, obyczaje i kulturę, siedziała w nas gdzieś głęboko... - mówią Ania i Paweł Romaniuk z Białegostoku.
Jednym z towarów eksportowych Palestyny jest... mydło oliwkowe. Jest ręcznie robione, wykonane z samych naturalnych składników.
Jednym z towarów eksportowych Palestyny jest... mydło oliwkowe. Jest ręcznie robione, wykonane z samych naturalnych składników.

Jednym z towarów eksportowych Palestyny jest... mydło oliwkowe. Jest ręcznie robione, wykonane z samych naturalnych składników.

Podczas tych naszych podróży zrozumieliśmy, że im dłużej gdzieś jesteśmy i im więcej czasu spędzamy z okolicznymi ludźmi, tym lepiej możemy ich poznać. Pracując jako wolontariusze mamy możliwość obcowania z nimi i trochę życia ich życiem. Przynajmniej przez jakiś czas - mówi Ania.

Są małżeństwem od pięciu lat. Świetnie się dogadują. Kończą za siebie zdania, czasem się przekomarzają. Wiele ich łączy. Jedną z takich rzeczy jest pasja do podróży.

Chęć poznawania innych narodów, tradycji, miejsc i ciekawość świata zawiodły parę już m.in. do Afryki i Azji. A ostatnie miesiące ubiegłego roku spędzili w miejscu o tajemniczej nazwie Nablus. To miejscowość wielkości Białegostoku, drugie co do wielkości miasto Autonomii Palestyńskiej.

Zwykli mieszkańcy w filmowych wywiadach

O Palestynie Paweł marzył od kilku lat. Przejrzeli z Anią zasoby internetowej sieci i tak trafili na organizację Project Hope, działającą w Nablusie. Pomyślnie przeszli rozmowę kwalifikacyjną i Palestyna stała się całkiem realna.

- Uczyliśmy angielskiego, pierwszej pomocy, muzyki oraz poznawaliśmy ludzi, kulturę, życie. Grupa lokalnych muzyków skomponowała przy okazji projektu piosenkę o Polsce. Ze zdziwieniem odkryliśmy jak wielu Palestyńczykow miało kontakt z polską kulturą - opowiadają zafascynowani małżonkowie. -

Wielu dentystów, biznesmenów i lekarzy kończyło studia w Polsce. Pod koniec pobytu, w życie wprowadziliśmy Projekt P Polska-Palestyna. Chcieliśmy pokazać, że pomimo tego, że te dwa państwa są tak od siebie oddalone, to zawsze znajdzie się coś, co nas łączy. Sama nazwa projektu ma wskazywać, że chociażby pierwsze litery krajów są te same.

I tak powstały filmiki prezentujące białostoczan i mieszkańców Palestyny, którzy opowiadają o tym, co jest dla nich ważne. Jak się okazało, niewiele wiemy o sobie nawzajem. A często mamy podobne poglądy na temat rodziny, wolności, czy tożsame marzenia. Projekt nie skupiał się na konflikcie izraelsko-palestyńskim, tylko na zwykłych mieszkańcach.

I to właśnie mieszkańcy - jak twierdzą Ania i Paweł - najbardziej ich w Palestynie zaskoczyli. I to pozytywnie.

- Ludzie są tam bardzo otwarci - wspomina Ania. - I bezpośredni. Już od momentu, kiedy się z nimi poznajesz. Ważne miejsce w ich życiu odgrywa rodzina. Praktycznie na takim samym poziomie są przyjaciele. Za prawdziwego przyjaciela Palestyńczyk jest w stanie skoczyć w ogień.

Zaskoczył mnie też optymizm, który jest w nich mimo sytuacji, w której się znajdują. Jak ich poznałam, to od razu pomyślałam o nas, Polakach, którzy lubimy narzekać i z czegoś małego potrafimy zrobić duży problem.

Anię pozytywnie zaskoczyło też to, że nikt jej nie chciał niczego narzucać. Nie wymagano od niej, by kryła włosy i szyję pod hidżabem, mimo iż większość Palestynek tak robi. Jednak też nie wszystkie. Kobiety starszego pokolenia jeszcze przywiązują wagę do założenia chusty, odpowiedniego jej udrapowania. Młodsze pokolenie już nie tak bardzo.

Chusty dziewczynki noszą zawiązane nieco niedbale, chodzą w europejskich ubraniach. Mężczyźni noszą się elegancko, ale też sportowo. Rzadkością jest kobieta w całości ukryta pod burką (okrywa całe ciało i twarz, w tym również oczy zasłonięte siatką).

W Palestynie domy budowane są z białej cegły.

- Są duże skupiska domów. Jak się patrzy na to z góry to ma się wrażenie, że domki stoją jeden na drugim. Typową, charakterystyczną rzeczą w budownictwie są czarne cysterny na wodę umieszczone na dachach i baterie słoneczne, które podgrzewają tę wodę. Palestyńczycy, których poznałam zawsze się dziwili, że nie mamy takich w Polsce - śmieje się Ania.

Ania z dziećmi, które uczyła w szkole. Razem z mężem, Pawłem, przez trzy miesiące byli wolontariuszami w Nablus, drugim co do wielkosci mieście Autonomii
Ania z dziećmi, które uczyła w szkole. Razem z mężem, Pawłem, przez trzy miesiące byli wolontariuszami w Nablus, drugim co do wielkosci mieście Autonomii Palestyńskiej. Uczyli angielskiego, pierwszej pomocy, muzyki.

Ania z dziećmi, które uczyła w szkole. Razem z mężem, Pawłem, przez trzy miesiące byli wolontariuszami w Nablus, drugim co do wielkosci mieście Autonomii Palestyńskiej. Uczyli angielskiego, pierwszej pomocy, muzyki.

Wiele kościołów w jednym miejscu

Większość ludzi myśli, że w Palestynie jest tylko jedna słuszna religia, którą jest islam. To także mija się z prawdą.

- W Nablus, gdzie mieszkaliśmy były też kościoły katolickie, świątynie prawosławne, a nawet kościół protestancki - opowiada Paweł. - Ciekawie to wygląda, jak kościół katolicki sąsiaduje z meczetem.
Nasi podróżnicy dużą uwagę zwracali też na... jedzenie. Zapytani o to od razu wykrzykują jedno słowo: "Pyszne!".

- Charakterystyczne są przyprawy, które Palestyńczycy dodają praktycznie do wszystkiego. Na ulicach się sprzedaje falafele - czyli kulki z cieciorki. To można kupić wszędzie. Podawane jest w bułce, z warzywami.

Kosztuje 2, 3 szekle czyli ok. 2, 3 złotych. Można się tym najeść - zapewnia Ania. - Dania są proste, wszystko jest na bazie ryżu, kurczaka, gotowane na szafranie, który jest tam bardzo tani. Do potraw dodawane są prażone orzechy, na ulicy można kupić świeżo wyciskany sok z owoców.
Paweł wspomina, że najbardziej niespotykaną rzeczą, jaką przyszło im jeść w Nablus była kunafa. To arabski deser, który jest słynny na cały świat.

- Ciężko opisać jak się robi kunafę, ale jedno jest pewne. Jest przepyszna! Je się ją na ciepło, jest bardzo słodka i pożywna. Tego smaku brakuje nam w Polsce. Podobnie jak oliwy z oliwek, która jest wyjątkowo smaczna. A towar, którego juz raczej jeść nie powinniśmy, a z którego Nablus słynie, to mydło oliwkowe. Jest w stu procentach naturalne, ręcznie robione i pożądane w różnych zakątkach świata.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna