Nie pół roku w więzieniu, a 10 miesięcy prac społecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie. To kara, jaką 29-letni Daniel J. poniesie za znęcanie się nad adoptowanymi z fundacji Kotkowo kotami. Sąd Okręgowy w Białymstoku zdecydował w czwartek o złagodzeniu wyroku.
– Ta sprawa praktycznie od samego początku nastręczała praktycznie wszystkim dużych kłopotów w związku z przewartościowaniem stopnia społecznej szkodliwości tego czynu – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Gąsowski.
Przypomniał, że na pierwszym terminie rozprawy omawiane były warunki dobrowolnego poddania się karze przez 29-latka. Wtedy jednak proponowanej karze pół roku ograniczenia wolności sprzeciwił się prokurator. Chciał roku bezwzględnego więzienia. Ale nie złożył apelacji, kiedy sąd skazał oskarżonego na karę o połowę niższą niż tę, której się domagał.
Prokuratura oskarżyła Daniela J. o znęcanie się nad trzema kotami. Hipolit i Marcyś zdechły dosłownie po kilku dniach od zamieszkania z Danielem J. Śledczy byli zdania, że działanie oskarżonego było nastawione na zabójstwo tych kotów.
Bicie po brzuchu, po nogach, po głowie, kopanie. To - zamiast pieszczot i miłości - spotkało koty w domu i pod opieką Daniela J. Obrażenia, jakich doznały Hipolit, Marcyś i Misza – któremu udało się przeżyć – są makabryczne. Jeden miał ranę ciętą na grzbiecie, inny zmasakrowany pyszczek, kolejny połamaną nogę.
– Kot mnie zdenerwował, kopnąłem go raz i kot poleciał – tak wyjaśniał Daniel J. jeszcze w śledztwie.
Trzy koty trafiły pod opiekę oskarżonego w ciągu zaledwie dwóch miesięcy – na przełomie roku 2016 i 2017. Ostatni kotek – Misza, przeżył dzięki właścicielce z domu tymczasowego. Śledczym udało się zabezpieczyć dokumentację medyczną leczenia także Hipolita i Marcysia.
To pierwsza właścicielka Miszy nagłośniła sprawę znęcania się w mediach społecznościowych w 2017 roku. Tak sprawą zainteresowały się organy ścigania. Choć trudno było Daniela J. doprowadzić na ławę oskarżonych, wreszcie się udało. I w czwartek zapadł prawomocny wyrok.
– Przyznając się – chociaż nie musiał tego robić – pan J. wykazał rzeczywistą skruchę. Bo nie sztuką jest wykazać skruchę wtedy, kiedy pijany kierowca wypada z samochodu wprost w objęcia policjantów. Nie ma powodów, by wątpić, że ten człowiek nie zrozumiał wreszcie, że postępował źle – powiedział sędzia Gąsowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?