Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanin Jakub Łochowski wypłynął po przygodę życia i...

Julia Szypulska [email protected]
Ostatni tydzień września uczestnicy "Szkoły pod Żaglami” spędzili na okręcie poznając jego budowę. Nieraz musieli przełamać swoje słabości. Prawdziwą próbą charakteru jest wejście na najwyższą reję. Na małym zdjęciu – Kuba (z lewej).
Ostatni tydzień września uczestnicy "Szkoły pod Żaglami” spędzili na okręcie poznając jego budowę. Nieraz musieli przełamać swoje słabości. Prawdziwą próbą charakteru jest wejście na najwyższą reję. Na małym zdjęciu – Kuba (z lewej). Archiwum rodzinne
Była noc, kiedy szalał sztorm. Dzieci nie słyszały trzasku łamiących się masztów. Spał też Jakub Łochowski, zmęczony po wieczornej wachcie. To jedyny białostoczanin na statku "Fryderyk Chopin".

Spytałam go, czy się bał - opowiada Anna Kupiszek-Łochowska, mama Kuby. - Odpowiedział: "Niespecjalnie". A chcesz wracać? "W żadnym wypadku!" - usłyszałam. Takiego zdania jest też pozostałych 35 uczestników "Szkoły pod Żaglami". Gimnazjaliści ani myślą wracać do Polski. Żaglowiec, na którym przebywają, zacumował w porcie w Falmouth. Obecnie trwa jego porządkowanie, w czym nastolatki biorą udział.

"Fryderyk Chopin" wypłynął 2 października z Gdyni. W ciągu czterech miesięcy miał dotrzeć na Karaiby. Na jego pokładzie znajdowało się 36 gimnazjalistów z całej Polski oraz 11 członków załogi. Młodzi mieli poznawać tajniki żeglarstwa i uczestniczyć w normalnych lekcjach. Niestety, ich plany popsuł wypadek. Zdarzył się w piątek, 29 października, na wodach Wielkiej Brytanii. "Fryderyk Chopin" płynął akurat w stronę Zatoki Biskajskiej.

Młodzież się nie przejmuje

W nocy szalał sztorm. Kilkumetrowe fale uderzały w burty żaglowca. Wiał silny wiatr. Maszty "Chopina" złamały się pod naporem żywiołów.

- W tym czasie spałem - opowiada 14-letni Jakub Łochowski. - Miałem wachtę od godz. 20 do północy. Obudzili nas o 7.30, kazali ubrać się ciepło, nałożyć kamizelki ratunkowe i czekać na polecenia kapitana.
Uczniowie zostali pod pokładem, a na nim walczyła załoga. Wezwano pomoc. Na sygnał odpowiedział znajdujący się najbliżej statek i odholował "Chopina" do portu w Falmouth.

Na wieść o wypadku rodzice byli przerażeni.
- Byłam akurat w pracy - opowiada mama Jakuba Łochowskiego. - Zadzwonił do mnie starszy syn, Mateusz, i powiedział w takiej kolejności: "Kubie nic się nie stało, innym też nie, maszty są połamane".
To mnie trochę uspokoiło.

Kiedy jednak zobaczyła zdjęcia statku z połamanymi masztami i zdała sobie sprawę z rozmiaru zniszczeń, znowu ogarnęło ją przerażenie. Podziwu godną zimną krew zachowała za to młodzież.
- Jaka panuje u nas atmosfera? Normalna. Nikt się nie przejmuje - mówi Kuba.
Uczestnicy "Szkoły pod Żaglami" to mocne charaktery. Dodatkowo hartowane przez trudne warunki i żelazną dyscyplinę, jaka panuje na statku.

- Za złe oceny, niewłaściwe zachowanie czy bałagan są kary - opowiada Anna Kupiszek-Łochowska. - Jest nią na przykład zakaz wyjścia na ląd, kiedy statek przybije do portu.

Jak wygląda dzień na statku? Uczniowie podzieleni są na trzy zespoły. Służbę pokładową pełnią zmieniając się co 4 godziny. W tym rytmie mają 4 godziny służby i 8 godzin odpoczynku. Od śniadania do obiadu przez 5 godzin uczą się w klasie pod pokładem. Zajęcia prowadzone są przez nauczycieli zgodnie ze szkolnym rozkładem lekcji. Pozostali nauczyciele pełnią w tym czasie służbę pokładową. Poza tym, codziennie każda wachta uczniowska oddelegowuje spośród siebie kolejnego kolegę do służby kambuzowej. Wypada ona raz na dwa tygodnie. Uczeń jest wówczas zwolniony z zajęć szkolnych, ale powstałe zaległości musi sam uzupełnić. Kucharz ma w ten sposób do pomocy trzyosobową wachtę kambuzową, która przygotowuje posiłki, wydaje je i zmywa naczynia.

- Takiej służby najbardziej obawiał się Kuba - śmieje się pani Anna. - Zmywanie i sprzątanie nie są jego ulubionymi czynnościami.

Cała rodzona żegluje

Jakub Łochowski jest uczniem II klasy gimnazjum w Zespole Szkół Sportowych nr 1 w Białymstoku. Chłopak ma wiele zainteresowań. Trenował pływanie, a ostatnio ćwiczy szermierkę. Na testach sprawnościowych do "Szkoły pod Żaglami" wypadł jako jeden z najlepszych. Kiedy w czerwcu dowiedział się, że dostał się do programu, nie posiadał się z radości. Sekundowała mu rodzina: rodzice oraz dorośli już czterej bracia i siostra.

- Wszyscy mamy patenty żeglarskie - mówi Anna Kupiszek-Łochowska. - Kuba, od kiedy skończył 8 lat, wyjeżdża na obozy żeglarskie. W każde wakacje pływamy też naszym starym jachtem po jeziorze Selment.

Umiejętności żeglarskie nie były jednak warunkiem popłynięcia "Chopinem". Oprócz testów sprawnościowych, trzeba było napisać wypracowanie oraz działać społecznie. Kuba pracował jako młodszy ratownik na jednym z białostockich basenów. Pomagał niepełnosprawnym dzieciom.
Najbliższe tygodnie uczestnicy wyprawy spędzą u wybrzeży Anglii. Będą czekać na naprawę masztów. Mają nadzieję, że mimo przeszkód uda im się dotrzeć na Karaiby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna