Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. 125 ratowników medycznych wypowiedziało kontrakty z WSPR. Domagają się wyższych stawek

Izolda Hukałowicz
Izolda Hukałowicz
Ratownicy medyczni masowo wypowiadają kontrakty z białostockim pogotowiem (zdjęcie archiwalne - sierpień 2020 r.).
Ratownicy medyczni masowo wypowiadają kontrakty z białostockim pogotowiem (zdjęcie archiwalne - sierpień 2020 r.). Wojciech Wojtkielewicz
125 ratowników medycznych zatrudnionych w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku wypowiedziało dziś umowy kontraktowe. Nie chcą pracować za - ich zdaniem - niesprawiedliwie niskie stawki. Ratownicy etatowi z kolei coraz częściej biorą zwolnienia lekarskie w geście protestu. Czy to oznacza, że już za chwilę karetki będą puste?

To już nie przelewki. Ratownicy medyczni z całej Polski jednoczą się w proteście przeciwko niskim wynagrodzeniom. Etatowi ratownicy masowo biorą zwolnienia, a kontraktowi - wypowiadają umowy. Efekt? Dziesiątki karetek bez obsady, zamykane SOR-y i Izby Przyjęć.

Do kolegów i koleżanek z Polski dołączyli ratownicy z Podlasia. Stu dwudziestu pięciu pracowników pogotowia zatrudnionych na kontraktach złożyło dziś (30 lipca) wypowiedzenie umów. Chodzi o ratowników z Białegostoku, Moniek, Hajnówki i Sokółki, którzy podlegają pod Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku. Oznacza to, że jeśli nic się nie zmieni, od września WSPR będzie miała kadrę uszczuploną prawie o połowę.

- Mamy już dość. Prowadziliśmy pertraktacje z dyrekcją, ale bezskutecznie. Nie godzimy się na pracę za 24,5 zł za godzinę, dlatego postanowiliśmy działać solidarnie - mówi jeden z ratowników medycznych z Białegostoku.

Bogdan Kalicki, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku potwierdza, że rzeczywiście ratownicy kontraktowi złożyli dziś wypowiedzenie umów. Mówi, że nie prowadzone były pertraktacje z ratownikami, gdyż otrzymywali oni podwyżki i dodatkowe środki na mocy decyzji ministra zdrowia.

- Było to regulowane odgórnie - podkreśla Kalicki. - My otrzymywaliśmy te środki i przekazywaliśmy je - zarówno etatowym i kontraktowym. Rozmowy na temat środków odbywały się głównie na poziomie ministerstwa zdrowia. Wczoraj rozpoczęła się akcja, gdyż ratownicy nie uzyskali tego, czego oczekiwali. Zmienili więc kierunek działania i protestują.

Szef pogotowia zachowuje spokój i planuje ogłosić nowy konkurs na ratowników medycznych w sierpniu.

- Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Informowałem o tym ratowników w środę - mówi Bogdan Kalicki. - Osoby, które mają aktywne umowy, mogą do tego konkursu przystąpić. Podkreślam to, gdyż ktoś rozpuścił fałszywe wici wśród ratowników głoszące, że by móc przystąpić do nowego naboru, trzeba złożyć wypowiedzenie obecnych umów. A to nieprawda.

Zdaniem dyrektora WSPR, część ratowników, którzy złożyli dziś wypowiedzenia, mieli to zrobić "profilaktycznie", by móc przystąpić do nowego konkursu. Szef pogotowia nie chciał zdradzić, czy warunki finansowe nowego konkursu będą lepsze i tym samym mają szansę przyciągnąć ratowników do pracy.

- To jest umowa cywilnoprawna. Każdy szacuje, za ile jest gotów pracować. Potem mamy jeszcze etap negocjacji i w ich wyniku ustalana jest ostateczna cena - mówi Bogdan Kalicki.

Czy dyrektor pogotowia nie obawia się, że we wrześniu może pozostać z dużym niedoborem kadry? Wtedy - bez ponad stu osób - pogotowie czekałby paraliż.

- Mam nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji, że z powodu braku kadry karetki nie wyjadą do pacjentów. W swojej karierze miałem kilka podobnych sytuacji i zawsze udawało się dojść do porozumienia.

Bogdan Kalicki przyznaje, że oprócz rezygnacji z umów kontraktowych, zdarzają się przypadki brania zwolnień lekarskich przez ratowników etatowych.

- Nie jest to zmasowana akcja, ale faktycznie takich przypadków jest więcej. To pokłosie decyzji Ministerstwa Zdrowia, które 31 maja zabrało ratownikom dodatki covidowe. Wcześniej nie mieliśmy problemów ze zwolnieniami, wręcz odwrotnie, ratownicy przychodzili do pracy nawet, gdy ich stan zdrowia ewidentnie na to nie pozwalał. Teraz to się zmieniło.

Szef pogotowia przyznaje, że te wakacje nie są łatwe, jeśli chodzi o obsadę stanowisk ratowniczych. Na okres urlopowy nałożyły się zwolnienia lekarskie i przemęczenie pracą w okresie pandemii. Zapewnia jednak, że pogotowie posiada pełne zabezpieczenie, jeśli chodzi o ratowników i pielęgniarki.

W Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego pracuje ok. 300 ratowników i pielęgniarek. Nie wszyscy wykonują swoje obowiązki w pełnym wymiarze godzin. Ponad połowa pracuje na etatach. W ostatnim czasie kilka osób odeszło z zawodu. Ratownicy przekwalifikowują się bowiem, głównie na pielęgniarzy, którzy lepiej zarabiają.

- Jeśli nic się nie zmieni i ratownicy nie będą lepiej zarabiać, to ten exodus będzie trwał - mówi jeden z ratowników medycznych. - Ale jesteśmy zdeterminowani. Jeśli dyrektor myśli, że kupi nas za dwuzłotową podwyżkę, jak to bywało wcześniej, to się myli. Mamy swoje postulaty i nie odpuścimy. Takiego poruszenia dawno nie było. Jeśli teraz czegoś nie zmienimy, to nadal nasz zawód będzie niedoceniany. Pora to zmienić.

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna