- Oskarżona bardzo sprytnie wykorzystała swoją wiedzę, umiejętności, możliwości i duże zaufanie, jakim obdarzył ją zarząd - mówiła w uzasadnieniu sędzia Izabela Komarzewska z Sądu Okręgowego w Białymstoku. - Bardzo często sięgała po majątek spółki na własne potrzeby. Z analizy przedstawionych zestawień wynika, że nawet kilkukrotnie w miesiącu tak zasilała kasę domową. Uczyniła sobie z tego stałe źródło dochodu.
Skazana 47-latka nie stawiła się na ogłoszenie wyroku. Wcześniej przez ponad rok przedłużała rozpoczęcie procesu dostarczając zwolnienia lekarskie.
Oskarżona Anna Sz. była od 2000 r. zatrudniona w podbiałostockiej firmie z branży instalacji sanitarnej. Była tam główną księgową, potem kierownikiem działu windykacji, a na koniec - kierownikiem działu finansów. Nieprawidłowości wyszły na jaw w 2015 r. Spółka zleciła zewnętrzny audyt finansowy. Szczegółowa kontrola ujawniła przyczyny braku w kasie oraz wskazała prawdopodobnego sprawcę. Resztą zajęła się prokuratura. Ustalono, że proceder trwał niezauważony od 2007 roku.
W środę sąd uznał, że Anna Sz. jest winna zarzucanych jej przestępstw. A te są dwa. Pierwsze to przywłaszczenie prawie 2,1 mln zł. Jak? Oskarżona pobierała z kasy firmy pieniądze wpłacane przez klienta w formie gotówki. On dostawał potwierdzenie rzeczywistej wpłaty, a Sz. przygarniała całą kwotę lub część - wówczas w dokumentach księgowych wpisywała niższe kwoty i takie wprowadzała do systemu. Inny sposób? To fikcyjne wpłaty do tzw. kasy pomocniczej (z niej wypłacane były zaliczki pracownikom, rozliczane były delegacje) i fałszowanie danych w systemie księgowym.
Drugi zarzut związany jest z pierwszym. Żeby zatuszować niedobory "w kasie", oskarżona udzielała dużych upustów (tzw. skont) ważnemu kontrahentowi. Było to możliwe, ale za zgodą zarządu i na poziomie 1-3 procent. Oskarżona przyznawała nawet 8-procentowe rabaty i to bez wiedzy kogokolwiek. Tym sposobem wyrządziła firmę szkodę majątkową w wielkich rozmiarach - ponad... 3 mln 654 tys. zł.
Za to została skazana na 4 lata więzienia. Ustalając wysokość kary, sąd sugerował się przede wszystkim długim okresem działania sprawcy oraz rozmiarem szkody. Tą wyliczono na prawie 5 mln 925 tys. zł (razem z kosztami audytu na 120 tys. zł). Sędzia Komarzewska uznała, że oskarżona powinna naprawić ją w całości. Już w czasie śledztwa prokuratura zabezpieczyła na ten poczet kilka tysięcy złotych, biżuterię i obciążyła przymusową hipoteką nieruchomość Anny Sz.
Wyrok jest nieprawomocny.
Zobacz także:TOP 5 największych oszustw "na wnuczka" lub "na policjanta" w Podlaskiem 2020. Zobacz, jak nie nabrać się na złodziei
Jeszcze przed zakończeniem śledztwa, Anna Sz. zwolniła się z pracy. Przyznała się do przywłaszczenia. Do wyrządzenia szkody majątkowej - nie. Twierdziła, że przełożeni wiedzieli o upustach i wyrażali na nie zgodę. Spółka była rzekomo w tarapatach finansowych, a rabaty miały motywować kontrahentów do szybszych opłat faktur.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?