Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok jest miastem bluesa

A. Zgiet
Muzycy z Formacji Fru wystąpią w piątek w Białymstoku
Muzycy z Formacji Fru wystąpią w piątek w Białymstoku A. Zgiet
Białystok. Formacja Fru gra bluesa. Dobrego bluesa. Istnieją od 1995 roku. Wciąż trwają na scenie, mimo, że spotykają się teraz rzadziej niż kiedyś. Z założycielem Formacji - Tomkiem Kamińskim o bluesie, motorach, marzeniach i podróżach rozmawia Urszula Krutul.

Skąd nazwa? Dlaczego Formacja Fru?

- To strasznie stara historia. Zaczęliśmy razem grać i szukaliśmy dobrej, chwytliwej nazwy. Byliśmy na etapie czytania książek Whartona. I tam znaleźliśmy fru. Spodobało nam się to i tak zostało (śmiech).

Czym dla Ciebie jest blues?

- Strasznie trudne pytanie. Nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. To jest inspiracja w muzyce i wielka przyjemność z grania.

Jak zaczynała Formacja?

- Kiedy byliśmy nastolatkami, każdy z nas grał na jakimś instrumencie. Tworzyliśmy zwartą, zgraną grupę znajomych, dogadaliśmy się, co chcemy robić i zaczęliśmy to robić. I tyle (śmiech).

Granie było waszą pasją od dziecka? Kiedy byłeś mały też chciałeś grać i występować na scenie?

- Każdy z nas chciał grać na scenie. Marzył o tym od dziecka. Pamiętam, że jak byłem 5-letnim chłopcem to skakałem przed lustrem z rakietką od badmintona i udawałem, że występuję. Już wtedy zdawałem sobie chyba sprawę, że innej drogi nie ma (śmiech).

Inspiracje muzyczne?

- To bardzo szeroki temat. Nie inspiruję się tylko bluesem. W zasadzie słucham każdej muzyki z wyjątkiem tej nowoczesnej, w której nie ma żywych muzyków, a są tylko komputery.

A co jest ważniejsze w bluesie? Muzyka, rytm, czy może teksty? Może jakiś element istnieć bez innego?

- Uważam, że teksty nie są w bluesie aż tak szalenie ważne. Jeżeli chodzi o nas, najbardziej liczy się to, żeby ludzie się dobrze bawili razem z nami. My świetnie się bawimy grając muzykę i cieszy nas, kiedy możemy tę radość dawać ludziom. To zwykłe, hedonistyczne podejście do grania. Chcemy się po prostu dobrze bawić.

Jakiś czas temu było o Was głośno. Teraz trochę przycichło. Jak wyglądała Wasza droga?

- Mieliśmy już swoje 5 minut. To było kilka lat temu. Wygraliśmy kilka ważnych festiwali. Udało nam się zagrać parę koncertów i nagrać kilka kawałków. A potem się rozjechaliśmy. Tak to czasem bywa. Jedni się ożenili, inni postarali się o potomstwo, podjęli pracę gdzie indziej. Teraz spotkaliśmy się poniekąd dlatego, że jeden z naszych kolegów się żeni. Sean przyjechał do Polski i postanowiliśmy złożyć kapelę na chwilę, zagrać kilka koncertów. Potem pewnie znowu się rozjedziemy. Ale chcemy te spotkania powtarzać co roku. Planujemy już występy na różnych festiwalach.

Macie w swoim zespole Amerykanina - Seana McMahona. Jak się z nim pracuje?

- Mi osobiście rewelacyjnie. Z Seanem rozumiemy się jak bracia.

A są jakieś niesnaski w zespole?

- Jak to w grupie sześciu facetów. Zawsze są jakieś kłótnie. Ale nigdy nie są na tyle poważne, żeby mogły nam jakoś zaszkodzić.

Jak się relaksujecie? Przy piwku w pubie, czy w jakiś inny sposób?

- Przy piwku w pubie to już nie te czasy (śmiech). Większość z nas jeździ motocyklami po świecie, zwiedza. Są różne metody na relaks i każda z nich jest dobra.

Gdzie ostatnio wyjeżdżałeś?

- Często bywam w Hiszpanii. Motocyklem objechałem całą Europę. Michał (członek zespołu - dop. red.) też słynie z dalekich wypadów motocyklowych. W przyszłym roku wybieramy się do Chicago. Może nawet tam coś zagramy.

Jak to jest objechać motorem Europę?

- Fajnie. To męczące, ale jest to świetny sposób na turystykę. Nie kręcą mnie wycieczki zorganizowane. Gdzie całymi dniami leży się na plaży. Lepiej podróżować samemu, poznawać ludzi, zwiedzać zakątki świata, które nie są specjalnie promowane, nie są na topie. Tam jest prawdziwe życie.

Największy sukces i porażka Formacji?

- Największą porażką jest chyba to, że na dłuższą metę nie wytrzymaliśmy próby czasu. Zajęliśmy się czym innym. Ale niektórzy z nas, jak np. ja, zostali przy muzyce jako głównym sposobie życia. Wiadomo, że nie jesteśmy już nastolatkami. W większości nie mamy już nawet włosów na głowie (śmiech). Trzeba było wziąć się do jakiejś roboty. A sukcesem jest to, że się spotykamy raz na jakiś czas. I mam nadzieję, że z tego płynie radość nie tylko dla nas, ale i dla tych, którzy chcą nas posłuchać.

W Białymstoku da się wyżyć z muzyki?

- Nie da się. Chyba, że tworzy się coś z nurtu disco polo. Chociaż pieniędzmi za bardzo się nie przejmuję, dlatego też nie martwię się, czy da się z tego żyć.

Białystok ma szanse, żeby być miastem bluesa?

- Nie rozmawiałbym o szansach. Białystok z pewnością jest miastem bluesa. Jako jedno z niewielu w Polsce. Tu drzemie znakomity potencjał. Znam kilka naprawdę bardzo fajnych kapel. W Polsce liczymy się jako miasto. Wygrywamy festiwale, gramy koncerty. Jest się czym pochwalić. Dzieje się u nas więcej niż na przykład w Warszawie.

Da się w jakiś sposób poznać fana bluesa?

- Myślę, że po wyglądzie nie (śmiech). Typowy fan bluesa słucha bluesa i chodzi na bluesowe koncerty (śmiech). Nie sądzę, że jest jakiś sposób odróżnienia go na ulicy, od innych. Fana disco polo pewnie da się zauważyć na ulicy, natomiast fana bluesa nie bardzo.

Gracie dla wielu ludzi czy dla garstki?

- Różnie z tym bywa. Na dużych festiwalach gramy dla wielu osób, a na koncertach, np. w pubach, gramy dla mniejszej ilości. Staramy się z nimi nawiązać jakąś relację. Żeby się nie czuli spięci. Mają się dobrze bawić. Graliśmy kiedyś dla trzech osób i też było fajnie. Dlatego, że przede wszystkim sami się tym świetnie bawimy.

Ulubione miejsca w Białymstoku?

- Na pewno Gryf. Ponieważ właśnie tu co niedzielę spotyka się całe środowisko i razem uprawiamy wspólny, radosny blues. Jest jeszcze kilka innych ciekawych miejsc. Białystok jest pięknym miastem.

Marzenia, plany na przyszłość?

- Chcę dalej grać muzykę i dostarczać radości ludziom i sobie samemu. Taki hedonistyczny akcent (śmiech).

A jak sądzisz, gdzie będziesz za 10 lat?

- Jeżeli św. Piotr nie powoła mnie do siebie, to będę na pewno gdzieś na scenie.

Dziękuję za rozmowę.

Jak gra Formacja Fru, możecie przekonać się w piątek na Placu Miejskim. O godz. 18 rozpocznie się wielki koncert w ramach Białostockiego Roku Bluesa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna