Zgodnie z wyrokiem, lekarz ma zapłacić 20 tys. zł grzywny, dwie oskarżone położne z Kliniki Perinatologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku - po 3 tys. złotych. Dodatkowo sąd orzekł o wypłacie 10 tys. zł dla matki dziewczynki, tytułem częściowego zadośćuczynienia.
Zdaniem sądu, wina oskarżonych nie wynika z błędnych działań, a wręcz odwrotnie - z zaniechań. Lekarz zaniechał osobistego badania i tylko telefonicznie zlecał położnym podawanie leków przeciwskurczowych. Położne - choć wiedziały, że bóle matki nie ustają, leki nie pomagają, a lekarz dyżurny nadal nie zszedł do pacjentki - nie powiadomiły lekarza nadzorującego o tej sytuacji.
Wyrok nie jest prawomocny. Niedawno rozpoczął się proces cywilnym. Pacjentka pozywa szpital o odszkodowanie. Pieniądze na rehabilitację córki bardzo się przydadzą.
Karolinka w czerwcu skończy 5 lat. Nie jest zwyczajną dziewczynką. Od pierwszych chwili na świecie, musiała walczyć o każdy oddech. Urodziła się w 6. miesiącu ciąży, bez oznak życia, bicia serca. Przez 10 minut była reanimowana. Do dziś jest niepełnosprawna. Przez głębokie niedotlenienie w okresie okołoporodowym. Ma czterokończynowe porażenie mózgowe. Nie chodzi, nie mówi, nie je normalnie. Jest karmiona dojelitowo. Ma problemy z przełykaniem śliny, oddychaniem. Na noc była podłączana pod respirator. Ale jest...
– Po narodzinach córki przez wiele tygodni słyszałam, że umrze. Lekarze kazali mi się z nią żegnać. Jestem szczęśliwa, że w ogóle ją mam – mówiła nam pani Ewa w czasie rozmowy.
Uważa, że medycy zbyt długo zwlekali z cesarskim cięciem, choć przez kilka godzin sygnalizowała, że rodzi i ma skurcze. Dokładnie 4,5 godziny. Może gdyby reakcja była szybsza, Karolinka byłaby w lepszym stanie.
Tak uznali biegli z Zakładu Medycyny Sądowej. To właśnie ekspertyza legła u podstaw orzeczenia skazującego lekarza i położne.
- Z opinii jednoznacznie wynika, że brak przeprowadzenia badania pacjentki przez lekarza Kamila Z. pomiędzy godziną 0.50, a 2.50 należy uznać za błędne postępowanie medyczne, które - w rozumieniu odpowiednich przepisów Kodeksu karnego - naraziło wcześniaka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - uzasadniała orzeczenie sędzia Grażyna Redos-Kryńska z Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Tragedia miała miejsce w nocy z 4 na 5 czerwca 2015 r. Pani Ewa trafiła tam tydzień wcześniej, bo odeszły jej wody. Wcześniej ciąża przebiegała prawidłowo. Oskarżeni nie przyznali się do winy. Położne twierdzą, że o dolegliwościach pacjentki informowały lekarza dyżurującego. Ten z kolei, że był tylko rezydentem na IV roku i nie mógł samodzielnie podejmować decyzji. Kamil Z. zarzekał się, że konsultował się z lekarzem nadzorującym tego dnia pracę oddziału. To on polecił obserwację, a w przypadku nasilenia się dolegliwości, zastosować leki rozkurczowe. Lekarz nadzorujący zaprzeczał. Potwierdził, że była konsultacja, ale... o godzinie 22, a o porodzie dowiedział się przed godziną 3 (Karolinka przyszła na świat 13 minut później). Oskarżony Kamil Z. pacjentkę widział właśnie o 22.
- Należy podkreślić, że przeprowadzenie badania położniczego o godzinie 0.50 stworzyłoby realne szanse na rozwiązanie porodu, to z kolei pozwoliłoby na wcześniejsze jego zakończenie, najprawdopodobniej przez cesarskie cięcie. Wystąpiłyby wówczas istotne szanse na nieco lepszy stan pourodzeniowy wcześniaka - mówiła sędzia Redos-Kryńska.
To drugi proces w tej sprawie po uchyleniu poprzedniego wyroku przez sąd odwoławczy. Dwa lata temu sąd rejonowy uniewinnił oskarżonych. Wtedy dysponował inną opinią biegłych. Z niej wynikało, że stan Karolinki nie był efektem zaniedbań personelu, ale skrajnego wcześniactwo. Inna reakcja lekarza i położnych tylko nieznacznie mogłaby poprawić stan dziecka.
Ale to nie było wszystko. Sąd, po analizie prawnej, uznał, że w rozumieniu przepisów prawa karnego, Karolinki nie można uznać, za człowieka – mówiąc w dużym uproszczeniu – i nie podlega ochronie z artykułu, z którego zostali oskarżeni medycy. Bo dziecko musiałoby funkcjonować poza organizmem matki bez wsparcia medycznego. W tym konkretnym przypadku można mówić o dziecku poczętym.
W procesie pojawił się wątek złej organizacji pracy na oddziale. Dostrzegł to również NFZ, który nałożył na szpital karę finansową w wysokości 35 tys. zł. Konsekwencje służbowe ze strony pracodawcy ponieśli również oskarżeni. Otrzymali kary porządkowe: nagany i upomnienia. Szpital stwierdził też zaniedbania ze strony lekarza nadzorującego i zakończył z nim współpracę.
Strefa Biznesu: Takie plany mają pracodawcy. Co czeka rynek pracy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?