75-letni Witold Chomicz mieszka pod Białymstokiem razem z żoną i córką. Mężczyzna jest niepełnosprawny - przeszedł dwa udary, w związku z czym ma problemy z poruszaniem się i chodzi wyłącznie z trójnogiem. Pan Witold cierpi też na afazję poudarową i nie mówi. Jest całkowicie zależny od rodziny, która opiekuje się nim na co dzień.
W czwartek (20 maja) pan Witold pojechał razem z córką i żoną na zakupy do Biedronki przy ul. Zabłudowskiej w Białymstoku.
- Stanęłam na kopercie przy Biedronce - opowiada Iwona Urban, córka pana Witolda. - Tato został w aucie, a ja z mamą poszłam na zakupy. Gdy wróciłyśmy, już widziałyśmy, że coś się dzieje niedobrego. Drzwi w samochodzie były pootwierane. Tato stał zdenerwowany przy aucie, cały pąsowy. Dał jednak do zrozumienia, że musi skorzystać z toalety. Powiedziałam, że obok jest toaleta dla niepełnosprawnych i możemy podejść. Tato podniósł ręce i rozumiałam, że zapewne jest zamknięta. Podeszłam do toalety, szarpnęłam za klamkę i rzeczywiście drzwi nie ustępowały.
Pani Iwona pobiegła do Biedronki po klucz. Podeszła do pierwszej kasjerki, która zaczęła szukać go w swoim kantorku. Klucza nie było. Poszła do drugiej kasy, potem do trzeciej, czwartej... ale bezskutecznie. Obszukała wszystkie kasy i wezwała kierowniczkę sklepu.
- Kobieta powiedziała, że nie ma klucza - relacjonuje pani Iwona. - Zapytałam: „Jak to pani nie ma klucza?”, a ona na to: „No, nie mam”. Trwało to tak długo, że zostawiłam te panie w sklepie i pobiegłam z powrotem do taty.
Mężczyzna stał przy aucie zapłakany, roztrzęsiony i zagubiony. Nie wytrzymał.
- Mamy XXI wiek, a ja z inwalidą nie mogę dostać się do toalety, która przecież jest i chyba powinna służyć takim ludziom. Żeby człowiek nie mógł się po prostu załatwić? Jak tak można upokorzyć starszego, sparaliżowanego człowieka? - pyta córka pana Witolda. - Byłam zbulwersowana, a tato czuł się poniżony. Wokół było mnóstwo ludzi, którzy przechodzili obok i widzieli starszego, sparaliżowanego człowieka, który musiał załatwić się w spodnie.
Po całym wydarzeniu pani Iwona nie kontaktowała się już z kierownikiem sklepu. Chciała jak najszybciej zawieźć tatę do domu, przebrać go i wykąpać. Gdy już to zrobiła, próbowała skontaktować się z Biedronką poprzez ogólnopolską infolinię, ale nikt nie odbierał telefonu.
- Nie wiem, gdzie mogę szukać pomocy i zwrócić uwagę, aby takich sytuacji już nie było. To naprawdę było żenujące i upokarzające - mówi pani Iwona.
Poprosiliśmy o wyjaśnienie wydarzenia w białostockiej Biedronce biuro prasowe tej popularnej sieci. Otrzymaliśmy następującą odpowiedź:
Zachowanie obsługi sklepu jednoznacznie wskazywało na chęć udzielenia pomocy oraz możliwie najszybszego udostępnienia toalety dla klientów, co ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość po dokładnym sprawdzeniu monitoringu. Z naszych ustaleń wynika, że z toalety dla osób niepełnosprawnych korzystał wcześniej klient, który nie zwrócił klucza naszym pracownikom. Drzwi do toalety w momencie zdarzenia były otwarte, a klucz znajdował się w zamku od wewnętrznej strony drzwi. Skorzystanie z toalety było zatem możliwe. Jest nam bardzo przykro, że doszło do zaistniałej sytuacji.
- Nie jest prawdą, że toaleta była otwarta - komentuje odpowiedź Biedronki Iwona Urban. - Sprawdzałam, naciskałam na klamkę i drzwi były zamknięte. Żadna z ekspedientek nie mówiła też, że wcześniej z toalety korzystał jakiś klient i nie oddał klucza. Jedyny komentarz z ich strony był taki, że klucza nie ma. Jest mi przykro, że tak się traktuje klientów i jeszcze wmawia im nieprawdę.
Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?