Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Oskarżony i ofiara twierdzą, że się nie znają. Gangsterskie porachunki w centrum miasta, czy fatalna pomyłka? (zdjęcia)

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Oskarżonemu grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności. Aktualnie jest tymczasowo aresztowany
Oskarżonemu grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności. Aktualnie jest tymczasowo aresztowany Wojciech Wojtkielewicz
Miał na twarzy maskę. W ręku pistolet z tłumikiem. Celował do mężczyzny na ul. Suraskiej. W klatkę piersiową. Zdaniem prokuratury, zabiłby, ale zawiodła amunicja.

Oskarżony 26-latek stanął w środę przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Nie przyznaje się do usiłowania zabójstwa. Twierdzi, że od początku wiedział, że broń jest niesprawna, więc nie mógł z niej nikogo zastrzelić lub zranić. Nie miał zresztą takiego zamiaru.

- To niefortunny zbieg okoliczności i fatalna pomyłka. Osoba, która ma status pokrzywdzonego jest mi kompletnie obca. Od jakiegoś czasu miałem konflikt z pewnym znajomym. Postanowiłem, że go nastraszę przy użyciu tej broni, którą znalazłem w lesie około 1,5 miesiąca wcześniej. Ale pomyliłem osoby - mówił Radosław Ł..

Był to pistolet Walther PPK, kal. 6,35 mm z tłumikiem. Oskarżony nie ujawnił śledczym ani sądowi, komu chciał napędzić strachu. Stwierdził tylko, że gdy dowiedział się, że jego znajomy jest w pubie na białostockiej ulicy Suraskiej, wyciął maskę z rękawa koszulki, włożył broń do plecaka i pojechał taksówką na miejsce. Było to w poniedziałek 9 grudnia 2019 r., około godziny 22. Czekał jakiś czas, aż mężczyzna wyjdzie z lokalu. Gdy zobaczył osobę, która go przypominała, stał chwilę, aby się upewnić Następnie podszedł do mężczyzny.

Zobacz także: Białystok. Wymusił pierwszeństwo. Potem postrzelił kierowcę. Wyrok: rok więzienia w zawieszeniu [ZDJĘCIA]

- Wyjąłem broń z plecaka. Skierowałem ją w stronę pokrzywdzonego. Lecz w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to nie jest mój znajomy. Schowałem broń i zacząłem uciekać w stronę Legionowej - wyjaśniał Radosław Ł. przed sądem.

W tym czasie z naprzeciwka szło dwóch nieumundurowanych funkcjonariuszy policji po służbie. Na widok uciekającego zamaskowanego mężczyzny podjęli za nim pościg i zatrzymali. Radosław Ł. nadal jest tymczasowo aresztowany.

Z aktu oskarżenia wynika, że pokrzywdzony Artur S. stał ze znajomym w pobliżu sklepu „Delikatesy”. Zamaskowany Radosław Ł. nie zatrzymując się wyjął broń z plecaka. Prokuratura - wbrew temu, co mówił oskarżony - ustaliła, że mierząc w kierunku klatki piersiowej ofiary Ł. usiłował oddać strzał. Plan się nie powiódł, ale dlatego, że doszło do usterki amunicji. Wtedy Artur S. rzucił się do ucieczki. Oskarżony najpierw biegł za mężczyzną, ale po chwili skręcił i zaczął uciekać w innym kierunku.

Te sceny potwierdził znajomy Artura S., do którego w pierwszej kolejności dotarli śledczy. Sam S. twierdzi, że zdarzenia sprzed roku w ogóle nie pamięta. Nie rozpoznał się również na odtworzonych na sali rozpraw nagrań z miejskiego monitoringu. Mówił, że że nie zna oskarżonego.

- Pierwszy raz widzę tego człowieka - zaznaczył w sądzie 43-latek. Przyznał, że ma kryminalną przeszłość i siedział w więzieniu, a obecnie jest uzależniony od hazardu. Dopytywany jednak przez prokuratora i w śledztwie i na sali rozpraw, czy posiada wrogów, którzy chcieliby jego śmierci i mogli zlecić zabójstwo, odparł: - Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Prokuratura podejrzewa porachunki gangsterskie. Motywu działania oskarżonego nie udało się jednak ustalić. On sam twierdzi, że nie miał żadnego.

- Nie miałem również żadnego motywu, żeby dokonać tak haniebnego czynu, jak zabójstwo człowieka. Proszę też wziąć pod uwagę miejsce zdarzenia: jest to centrum miasta, gdzie jest pełno świadków, pełno kamer. Jest to fizycznie niemożliwe, aby dokonać takiego czynu, jaki jest mi zarzucany, w takim miejscu i uniknąć odpowiedzialności - uważa Radosław Ł.

Czytaj też: Samobójstwo na strzelnicy w Białymstoku. 18-latek strzelił sobie w głowę. Zostawił list pożegnalny

26-letni białostoczanin był już wcześniej karany, w tym m.in. za spowodowanie obrażeń ciała przy użyciu niebezpiecznych narzędzi. Został skazany za to na 3 lata pozbawienia wolności. Z zakładu karnego wyszedł we wrześniu 2017 r. Dlatego za usiłowanie zabójstwa odpowie w warunkach recydywy. Po opuszczeniu więzienia wyjechał do Holandii. Jak twierdzi, wrócił do kraju 2-3 miesiące przed zdarzeniem, bo jego partnerka była w ciąży i chciał, aby dziecko urodziło się w Polsce.

- Nie ryzykowałbym kolejnej odsiadki - skwitował. Przyznaje się tylko do posiadania broni bez zezwolenia.

Następna rozprawa 3 grudnia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna