Kilkaset metrów. Tyle dzieliło oddział neurologii szpitala wojewódzkiego od kliniki kardiologii inwazyjnej, gdzie być może udałoby się uratować mężczyznę. Lekarka rozpoznała zawał o godz. 9.30, ale karetkę pogotowia zamówiła na 12.15 - trzy godziny później.
Mężczyzna miał nowotwór płuca, wycięte jedno. Do tego pojawiły się kłopoty z sercem. Na oddziale neurologii Szpitala Wojewódzkiego w Białymstoku, gdzie pracuje oskarżona Aneta J.-N., czekał na rezonans. Chciano sprawdzić, czy nie ma przerzutów. O godzinie 9.30 rozpoznano u 67-latka objawy zawału, które potwierdziło EKG. J.-N jako lekarz prowadząca zdecydowała o przewiezieniu 67-latka na oddział kardiologii inwazyjnej w szpitalu klinicznym, dosłownie na drugą stronę ulicy. Zamówiła karetkę pogotowia na 12.15. O 16 mężczyzna zmarł.
- To była nieuzasadniona zwłoka, która zmniejszyła szanse na uratowanie pacjentowi życia - mówił sędzia Marcin Kęska z Sądu Rejonowego w Białymstoku. Dodał jednak, że względu na pozostałe schorzenia i ciężki stan ogólny (do którego doszedł zawał), biegli lekarze i tak szanse na przeżycie 67-latka określili jako... hipotetyczne.
Wyrok, i to na razie nieprawomocny, zapadł we wtorek (niecałe 7 lat po zdarzeniu). Sąd uznał, że Aneta J.-N. jest winna: nieumyślnego narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Postępowanie warunkowo jednak umorzył na okres 2 lat. To oznacza, że formalnie doktor jest nie karana. Sąd obciążył ja jednak kosztami sądowymi (te mogą być niemałe, bo same opinie to ponad 20,3 tys. zł). Orzekł też świadczenie pieniężne 2 tys. zł na rzecz funduszu osób pokrzywdzonych i pomocy postpenitencjarnej.
Więcej w jutrzejszym wydaniu "Gazety Współczesnej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?