Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Podejrzany o zabójstwo już w prokuraturze (zdjęcia)

Izabela Krzewska
37-latek mieszkał w bloku przy ul. Witosa razem z ojcem. Wcześniej także z żoną i dwójką dzieci. Po rozstaniu małżonka wyjechała z kraju. Adam Z. został.

Dziś Adam Z. został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. Za zabójstwo grozi mu 8 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocie.

- To była spokojna rodzina, żadnych awantur, interwencji policji, pijaństwa - opowiadają zgodnie sąsiedzi Edmunda Z. - Normalny, starszy, sympatyczny pan.

Gdy od nas dowiadują się, że zabił go syn, są w szoku.

- Matko Boska! Własnego ojca... To nie do pomyślenia - mówi sąsiadka z naprzeciwka.

- Kto znał Adama, na pewno nie spodziewał się czegoś takiego - z niedowierzaniem kręci głową inny mieszkaniec tej samej klatki. Zna podejrzanego od 10 lat.

37-latek mieszkał w bloku przy ul. Witosa razem z ojcem. Wcześniej także z żoną i dwójką dzieci. Po rozstaniu małżonka wyjechała z kraju. Adam Z. został.

- Był zawodowym kierowcą. Jeździł tirami. Więcej go nie było niż był. Potem stracił pracę i siedział w domu - relacjonują lokatorzy.

Bez pracy był podobno od kilku miesięcy. Rzadko wychodził z mieszkania.

- Długo go nie widziałam. Któregoś dnia nawet zapytałam sąsiada, czy syn gdzieś wyjechał. On na to: żyje w swoim świecie wirtualnym - dodaje jedna z sąsiadek. Ale złego słowa na Z. nie powie.

- Najspokojniejsza rodzina w klatce - twierdzą pozostali mieszkańcy, którzy przez kilka dni mijali drzwi mieszkania, w którym doszło do ojcobójstwa.

Jak zbrodnia wyszła na jaw? 67-latek, choć domator, chodził na spacery, czasem jeździł na giełdę warzywną. Wymieniał się z sąsiadami grzecznościami. Ale od dłuższego czasu nikt go nie widział. Lokatorów zaniepokoiły też otwarte na oścież od kilku dni - mimo zimna - okna. Ponadto skrzynka zaczęła zapełniać się listami.

- Nawet nabijałam się z męża, że bawi się w kryminalne zagadki - mówi kobieta, która wraz z mężem w końcu jednak zawiadomiła policję.

Mundurowi przyjechali w niedzielę, około godz. 19. Mieszkanie na pierwszym piętrze, drzwi zamknięte. Nikt nie otwierał, nie reagował na pukanie. Na miejsce przyjechali strażacy, którzy wyważyli drzwi. Wtedy wszyscy poczuli charakterystyczny zapach rozkładającego się ciała.

- Nawet u nas, na trzecim piętrze było czuć ten odór - opowiada Anatol Nikitowicz.

Po wejściu do mieszkania policjanci znaleźli na podłodze w pokoju zwłoki gospodarza. Przykryte kocami i kołdrami. Ponieważ ciało znajdowało się w stanie rozkładu, trudno było od razu wskazać przyczyny śmierci.

- Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że 67-latek został kilka dni wcześniej uduszony kablem elektrycznym - informuje podinsp. Andrzej Baranowski z podlaskiej policji.

Biegli stwierdzili też obrażenia tułowia i głowy. Kryminalni z białostockiej komendy miejskiej zaczęli szukać sprawcy. Podejrzenie padło na syna ofiary. Sąsiedzi słyszeli w poprzedni piątek, jak 37-latek kłócił się z ojcem. Z cichego zazwyczaj mieszkania dobiegł krzyk:

- „Adam, co robisz?” - opowiada jedna z kobiet. - Gdyby człowiek wiedział, że rozgrywa się dramat, pewnie by zareagował. Być może sąsiad by żył...

Adam Z. został zatrzymany w poniedziałek popołudniu. Ukrywał się w powiecie sokólskim. Policjanci postawili 37-latkowi zarzut zabójstwa. Przyznał się. Policja nie zdradza treści jego wyjaśnień.

Mieszkańcy bloku przy ul. Witosa zastanawiają się, jaki był motyw zbrodni.

- Pieniądze - nie mają wątpliwości niektórzy. - Bo jaki inny? Nie pracował, a z czegoś musiał żyć. Papierosy kupić, jedzenie...

Więcej o rodzinnych zbrodniach w piątkowym Magazynie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna