MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Ruszył proces oskarżonych o nieudzielenie pomocy ofiarom pożaru. Zginęły trzy osoby (zdjęcia)

Izabela Krzewska
Białystok. Ruszył proces oskarżonych o nieudzielenie pomocy ofiarom pożaru przy Grunwaldzkiej. Zginęły trzy osoby
Białystok. Ruszył proces oskarżonych o nieudzielenie pomocy ofiarom pożaru przy Grunwaldzkiej. Zginęły trzy osoby A. Kuźmiuk/ Polska Press
Dwie osoby spłonęły, trzecia zmarła dwa miesiące później na skutek zatrucia czadem. Zdaniem prokuratury, Adam T. i Maciej Cz. bez narażenia siebie mogli pomóc tym osobom i powiadomić służby ratunkowe.

- Byłem pijany. Jeszcze rano badanie wykazało, że mam 4 promile. Wszystkiego nie pamiętam. Nawet nie wiedziałem, że ktoś jest w środku. Nie wiedziałem, że ogień będzie się tak szybko rozprzestrzeniał. Krzyczeć nie mogłem, bo musiałbym nabrać powietrza, a wtedy mógłby upaść i nie wyjść stamtąd w ogóle - wyjaśniał we wtorek przed sądem 44-letni Adam T. - Wyszliśmy szybko stamtąd przez korytarz, żeby gdzieś u kogoś zadzwonić. Od kilku lat nie używam telefonu.

Przeczytaj również: Białystok. Tragiczny pożar domu przy ul. Grunwaldzkiej. Trzy osoby nie żyją. Dwie - odpowiedzą za nieudzielenie pomocy (zdjęcia)

Rzekomo w drodze po pomoc, mężczyznę i jego kompana zatrzymała policja. Zapytani, skąd ich ubranie pachnie dymem, Adam T. stwierdził, że palili grilla.

Czytaj też: Białystok. Pożar magazynu na Dojlidach. Nie żyje dwóch strażaków. Kierujący akcją gaśniczą stanie przed sądem (zdjęcia, wideo)

Do tragedii doszło w drewnianym domu wielorodzinnym. Było tam sześć mieszkań. Używane były dwa. W tym na piętrze mieszkała kobieta z mężem, córką i bratem. Na parterze zniszczony po poprzednim pożarze (palił się przewód kominowy) pustostan - z odciętym prądem, zburzonym piecem i zablendowanymi oknami. Mimo to brat właścicielki - Adam T. - czasem zapraszał tam kolegów i pił z nimi alkohol. Tak było tragicznej nocy z 12 na 13 maja 2019 r. Biesiadowało w tym mieszkaniu w sumie pięciu mężczyzn. Jak ustalili śledczy, do oświetlenia używali parafinowych wkładów do zniczy. Około godziny 23 sąsiad "z góry" poszedł do siebie spać. Dwóch gości usnęło w mieszkaniu Adama T. Gospodarz i oskarżony Maciej Cz. mieli zostać na ganku. Po kolejnej dawce piwa oraz taniego wina usnęli i oni.

- Rozbudziłem się, poczułem jakiś smród. Otworzyłem drzwi od sieni. Zobaczyłem, że pali się u mnie pod drzwiami. Obudziłem Maćka - relacjonował w śledztwie Adam T. Twierdził, że próbował butem gasić wycieraczkę. - Zajrzałem przez dziurkę od klucza, w środku było pomarańczowo. W sieni było pełno dymu. Wiedziałem, że można się zaczadzić.

Skierował się w stronę wyjścia. Ogień dostrzegli mieszkańcy sąsiedniego bloku przy ul. Monte Cassino. Ruszyli na ratunek. Płonął parter. Ogień odciął drogę ucieczki trzem osobom znajdującym się na pierwszym piętrze też częściowo objętym pożarem. Z okna pomocy wzywała młoda dziewczyna. Zanim straciła przytomność, zdążyła powiedzieć, że razem z nią jest ojciec i wujek (matki nie było w domu). Ze względu na znaczny rozwój pożaru, świadkowie nie mieli jednak możliwości, żeby pomóc poszkodowanym. Do służb informacja dotarła tuż po godzinie 2.30. Na miejsce wysłano dziesięć zastępów i blisko 40 strażaków. To oni przy pomocy drabiny ewakuowali z piętra trzy nieprzytomne osoby i oddali pod opiekę załogi karetki. Jednocześnie trwała walka  z żywiołem. Kiedy możliwe było wejście do środka, w pomieszczeniu na tyłach budynku, mundurowi znaleźli dwa zwęglone ciała mężczyzn. Wśród nich, brata oskarżonego Macieja Cz.

Trzecia osoba zmarła po dwóch miesiącach w hospicjum. Przyczyną śmierci mężczyzny było ostre zatrucie tlenkiem węgla. Czadem zatruła się też uratowana nastolatka i jej ojciec, który dodatkowo miał oparzenia dróg oddechowych i leżał pod respiratorem.

Zobacz także: Białystok. Pożar w wieżowcu przy ul. Broniewskiego. W środku była kobieta [ZDJĘCIA]

Maciej Cz. przed sądem nie chciał wyjaśniać. W śledztwie twierdził, że był bezsilny.

- Przecież to mój brat, ja bym go na plecach wyniósł - podkreślał 32-latek. - Ale jak ja miałem ich uratować, przecież sam bym zginął. Otworzyliśmy drzwi do mieszkania. Buchnęły na nas płomienie, tak jak z filmu. Nie dało się nic zrobić, nie było możliwości wejścia do środka. Wiedziałem, że tam jest Tomek i jego kolega, ale takiego ognia to się nie spodziewałem. Spanikowaliśmy, opuściliśmy na chwilę budynek. Odeszliśmy na chwilę za płot i akurat nas policja wyprzedziła, od razu wezwała straż. To może było z 3 minuty po tym, jak opuściliśmy dom - mówił w śledztwie.

Według przypuszczeń biegłego z zakresu pożarnictwa przyczyną pożaru było nieumyślne zaprószenie ognia. Hipotezy są dwie: od papierosa lub przewróconego wkładu od znicza. Z czyjej winy? Tego już nie udało się ustalić. W efekcie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie spowodowania pożaru.

Adam T. i Maciej Cz. usłyszeli zarzut nieudzielenia pomocy ofiarom pożaru, za co grozi kara do 3 lat więzienia. Wcześniej kwalifikacja prawna czynu była bardziej rozbudowana i surowsza dla oskarżonych. Już przed sądem prokurator zmienił ją jednak, eliminując nieumyślne spowodowanie śmierci dwóch osób, spowodowaniem śmiertelnych obrażeń ciała innej, a także uszkodzenie ciała dwóch kolejnych.

Białystok. Pożar na ulicy Grunwaldzkiej 55. Ul. Bohaterów Monte Cassino była zablokowana (13.05.2019)

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna