Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Ruszył proces w sprawie porwania 3-letniej Amelki i jej matki. Oskarżony nie przyznaje się do winy (zdjęcia)

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Proces toczy się przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Oskarżony nie pojawił się na pierwszej rozprawie. We wcześniejszych wyjaśnieniach twierdził, że jest przeciwny porwaniom rodzicielskim, ale są one skutkiem łamania praw człowieka i dziecka przez wymiar sprawiedliwości. - Ja chciałbym to bardzo zakończyć, żeby nie dochodziło do takich sytuacji. To jest krzywda dla wszystkich członków rodziny - podkreślał.
Proces toczy się przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Oskarżony nie pojawił się na pierwszej rozprawie. We wcześniejszych wyjaśnieniach twierdził, że jest przeciwny porwaniom rodzicielskim, ale są one skutkiem łamania praw człowieka i dziecka przez wymiar sprawiedliwości. - Ja chciałbym to bardzo zakończyć, żeby nie dochodziło do takich sytuacji. To jest krzywda dla wszystkich członków rodziny - podkreślał. I. Krzewska
- Wszystko to zrobiłem dla dobra mojej córki, która została w 2017 roku uprowadzona do Polski z Niemiec. Chciałem, żeby Amelka wróciła do domu. Chciałbym, żebyśmy dalej byli pełną rodziną - mówił Cezary R.

Oskarżony nie pojawił się na pierwszej rozprawie. Po tym, jak został kilka miesięcy temu wypuszczony z aresztu, wrócił do Niemiec.

- Miał problem z przekroczeniem granicy - tłumaczył we wtorek jego obrońca, wnioskując jednocześnie o prowadzenie rozprawy pod nieobecność klienta. Tak też się stało.

37-latek odpowiada za dwa przestępstwa. Pierwsze to bezprawne uzyskanie informacji przez podłożenie w samochodzie żony lokalizatora GPS. Drugie: bezprawne pozbawienie wolności żony i córeczki. Porwanie miało miejsce 7 marca 2019 r. Cezary R. wraz ze swoim wspólnikiem Łukaszem K. (za współudział w ;przestępstwie został już prawomocnie skazany na rok więzienia) czekali na Natalię R. i Amelkę na ul. Dziesięciny w Białymstoku. Kobieta przyjechała do rodzinnego miasta, po tym, gdy postanowiła porzucić męża i z córką wrócić do Polski.

Czytaj też: Porwanie na Dziesięcinach to nie pierwsze uprowadzenie w wykonaniu ojca Amelki. Cezary R. porwał inne dziecko w 2018 roku (zdjęcia)

Jak ustaliła białostocka prokuratura okręgowa, Cezary R. szarpał 25-latką trzymającą dziecko na rękach, wciągnął ją do citroena i wepchnął między siedzenia. Wsiadł za kierownicę i odjechał. Na pobliskiej ul. Cedrowej porywacze zatrzymali się w miejscu, gdzie stał przygotowany drugi samochód. Z akt sprawy wynika, że Cezary R. ciągnął żonę za ubranie i zmusił, by się przesiadła do opla. Następnie sprawcy mieli zablokować drzwi uniemożliwiając Natalii R. wyjście i grozili odebraniem córki, jeśli spróbuje uciec. Tak jeździli bocznymi podlaskimi i mazowieckimi drogami unikając obławy policyjnej. Ta ruszyła w całym kraju. Uruchomiony został Child Alert. Na drogach i granicach wszczęto kontrole.

Po nocy spędzonej w lesie k. Tykocina, poszukiwani ruszyli w kierunku Ostrołęki. W pewnym momencie między wspólnikami doszło do kłótni i szarpaniny. Łukasz K. chciał się wycofać, prysnął Cezaremu R. gazem łzawiącym w twarz. 37-latek zatrzymał auto, dzięki czemu Natalia R. uciekła z córeczką i odjechała z kierowcą spotkanym na drodze. Było to 8 marca po godzinie 15.

Jeszcze tego samego dnia zatrzymano podejrzanych.

Cezary R. do żadnego z zarzutów się nie przyznaje. Jaka była jego wersja wydarzeń, mogliśmy się dowiedzieć jedynie z protokołów wcześniejszych przesłuchań odczytanych przez sąd.

W nich oskarżony podkreśla, że nie została mu odebrana władza rodzicielska. To jego żona (proces rozwodowy był w toku), złamała prawo, bowiem bez wyroku sądu i orzeczeniu miejsca stałego pobytu Amelki, wywiozła córkę do innego kraju (niemiecki sąd - jak relacjonuje - miał uznać to za bezprawne), a potem utrudniała mu kontakty z dziewczynką, podburzana przez swoją matkę z Białegostoku. Zdaniem Cezarego R. w domu rodzinnym 25-latki dochodziło do przemocy fizycznej i psychicznej, a jej mama i babcia są niestabilne emocjonalnie i agresywne.

- Zdecydowałem się zabrać córkę na własną rękę do domu w Niemczech, z uwagi na moje obawy co do środowiska, w którym moje dziecko teraz żyje. Uważam, że może coś się mojej córce stać, jeśli będzie tam dalej przebywać - tłumaczył przed prokuratorem. Dodał, że ma też zastrzeżenia co do sposobów sprawowania opieki nad Amelką przez matkę. Chodziło o szczepienie (Natalia R. mała ponoć wdrożyć program polskich szczepień, choć urodzona w Niemczech dziewczynka miała już szczepienia według tamtejszych dawek i harmonogramu) i zbyt szybko jeździ samochodem.

Zobacz także: Białystok. Porwanie i zabójstwo 27-letniego białostoczanina. Sąd skazał obu oskarżonych na dożywocie (zdjęcia, wideo)

W dalszych wyjaśnieniach mężczyzna twierdzi, że to nie było porwanie. Żona nie krzyczała, nie stawiała oporu, dobrowolnie wsiadła do jego samochodu. Nie szarpał, a co najwyżej mógł ją popędzać, bo "się guzdrała z wsiadaniem do samochodu".

- Może tak trochę dopchnąłem ją do tego samochodu, jak ona już wsiadała - przyznał tylko. Zaprzeczył też, jakoby zablokował drzwi w aucie, bo można je było od strony pasażera otworzyć ręcznie. Blokada mechaniczna była tylko przy miejscu Amelki, by dziewczynka przez przypadek nie wypadła z samochodu. Podejrzany wówczas R. przekonywał też, że nie zabrał żonie telefonu komórkowego, choć nie zaprzeczał, że próbował wyjąć z niego kartę. Bezskutecznie.

Pokrzywdzona Natalia R. nie stawiła się na rozprawie. Nie wiadomo dlaczego. Wiadomo, że będzie się starać o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Wydarzenia z marca ubiegłego roku i silny stres, miały wywołać skutki psychiczne, przez co kobieta musiała pójść na terapię. Na podstawie wniosków dowodowych jej pełnomocnika, można przypuszczać, że będzie się starać o zaostrzenie kwalifikacji prawnej czynu zarzucanego jej mężowi na pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem.

- Zastanawia mnie, że jeżeli Natalia twierdzi, że była pozbawiona wolności, dlaczego nie uciekała. Doskonale wie, że ja nigdy jej krzywdy nie zrobiłem, ani nie pozwoliłbym na to. Natalia miała też okazję żeby iść sobie, po prostu iść - podkreślał oskarżony.

Według Cezarego R, praktycznie do ucieczki 8 marca, jego żona była w dobrym nastroju, "wyluzowana", normalnie z nim rozmawiała, a córką garnęła mu się na ręce.

- Jestem zadowolony, bo mogłem spotkać się z Amelią. Nic się nikomu nie stało. Amelia nie przeżywała tego jako nie wiadomo jakiej traumy. Wręcz była zadowolona, że mogła się ze mną spotkać, porozmawiać, przytulić, pocałować. Uśmiech na jej twarzy mówił wszystko- twierdzi oskarżony.

Grozi mu kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Kolejna rozprawa w sierpniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna