Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok: Tylko u nas! Ujawniamy szczegóły afery korupcyjnej

Anna Mierzyńska [email protected]
Białystok: Wszystko zaczęło się na suto zakrapianej alkoholem imprezie radnych Platformy Obywatelskiej.

Towarzyska impreza radnych Platformy Obywatelskiej w pięknych okolicznościach przyrody, jedzenie i alkohol - tak zaczęła się afera korupcyjna w białostockiej radzie miejskiej. Dotarliśmy do źródeł, dzięki którym znamy dwie wersje tych wydarzeń.

Ze względu na prowadzone śledztwo nie możemy ujawnić nazwisk osób, z którymi rozmawialiśmy, ale już dziś opisujemy, jak wyglądała sytuacja, po której jednemu z radnych miejskich, Krzysztofowi B.-J., postawiono zarzut czynnego łapownictwa.

Wersja pierwsza

Wszystko zaczęło się w sierpniu ub. roku, kiedy do radnego Zbigniewa Nikitorowicza przyszedł były radny miejski z prośbą o interwencję w sprawie budowy galerii Copernicus. Chodziło o to, że inwestor wciąż nie dostał pozwolenia na budowę, ponieważ w planie zagospodarowania jest błąd. Nikitorowicz miał jednak nie podjąć interwencji. Zwyczajnie nie zdążył, gdyż pod koniec sierpnia okazało się, że sprawa galerii właśnie staje pod obrady. Projekt uchwały złożył prezydent Białegostoku, miała ona wyeliminować sprzeczność w planie. Na konwencie przed sesją nikt nie miał nic przeciwko tej uchwale, obyło się bez dyskusji.

Kilka dni później radni Platformy Obywatelskiej spotkali się na imprezie towarzyskiej, na działce jednego z samorządowców. Jak potwierdzają wszystkie osoby, z którymi rozmawialiśmy, było tam smaczne jedzenie i sporo dobrego alkoholu. Krzysztof B.-J. i Zbigniew Nikitorowicz pili alkohol. Do domu odwoził ich wieczorem jeden z radnych (niepijący). Już w Białymstoku obaj wysiedli z samochodu i poszli na papierosa.

Właśnie wtedy Krzysztof B.-J. miał złożyć korupcyjną propozycję Nikitorowiczowi. Miał stwierdzić, że sprawa galerii Copernicus to dobry sposób na łatwe zdobycie pieniędzy, ponieważ inwestor nie bardzo orientuje się w układach w radzie miejskiej i nie będzie wiedział, czy uchwała i tak przejdzie, czy też trzeba jej pomóc. A przy takich inwestycjach kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych więcej nie zrobi inwestorowi żadnej różnicy - miał przekonywać radny. Nikitorowicz miał nie odmówić, tylko stwierdzić, że wrócą do sprawy później.

Jak twierdzi nasze źródło, rzeczywiście wrócili do sprawy, trzy - cztery dni później. Wtedy Krzysztof B.-J. już na trzeźwo miał powtórzyć swoją propozycję. I dodać, że ma pośrednika, który będzie negocjował sumę z inwestorem. Chodziło o tego samego samorządowca, który odwiedziłNikitorowicza w sierpniu. Kwoty, które miały paść podczas rozmowy, wahały się między 20 a 50 tys. zł. Nikitorowicz nie zgodził się jednak na swoje uczestnictwo w tym procederze, a po pewnym czasie zawiadomił prokuraturę.

- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - mówi Nikitorowicz, gdy prosimy go o potwierdzenie tej wersji wydarzeń.
- Nie komentuję - tak na to samo pytanie odpowiada Krzysztof B.-J.

Wersja druga

Początek jest taki sam - impreza u jednego z radnych, dużo jedzenia i dużo, nawet bardzo dużo, alkoholu. Wspólny powrót do Białegostoku Krzysztofa B.-J. i Zbigniewa Nikitorowicza... i tyle. Żadnej propozycji nie było, żadnych rozmów na temat galerii Copernicus.

Cały tekst w dzisiejszym wydaniu papierowym Gazety Współczesnej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna