Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Wpływowe damy walczą o niewinność

ika
Archiwum
Obiecały załatwić taniej i bez kolejki mieszkanie komunalne. Ludzie na lokale i łapówki dali im ponad 100 tys. złotych.

Oskarżone Eugenia L. i Izabela K. powoływały się na wpływy w białostockim magistracie - uznał sąd I instancji. Na poczet nieruchomości i „prowizji” dla pośredniczek, przyszli nabywcy przekazywali kwoty od 4 do nawet 50 tys. zł. Pieniądze stracili. Oszukanych jest kilkanaście osób. I właśnie za oszustwa i płatną protekcję - kobiety zostały skazane.

Usłyszały wyroki od 1,5 i 2 lat więzienia w zawieszeniu na trzy. Sąd orzekł też obowiązek naprawienia szkody w części. L. musi zwrócić 30,5 tys. zł, a Izabela K. - ok. 65 tys. zł. Tyle, że to wyrok nieprawomocny. Apelację złożyli obrońcy. Chcą uniewinnienia lub ponownego procesu. W czwartek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku ruszył proces odwoławczy.

- To sprawa o chciwości ludzkiej, która została nagrodzona przez sąd - kpiła obrońca Izabeli K. - Pokrzywdzeni chcieli w sposób nielegalny uzyskać prawa własności. Pieniądze zainwestowali w popełnienie przestępstwa. A sąd? Orzeka obowiązek naprawienia szkody.

Podkreślała, że K. tylko przekazywała informacje, że istnieje możliwość obejścia przepisów. Wśród pokrzywdzonych są zaś jej znajomi, a nawet krewni. - Gdyby wiedziała, że to oszustwo, nie proponowałaby transakcji - mówiła adw. Katarzyna Zdasiuk-Piaseczna.

Prokuratura zarzuciła K. działanie w porozumieniu z Heleną M., która podawała się za urzędnika. Zdaniem obrony to właśnie ona brała pieniądze, i oszukała również samą oskarżoną i jej matkę, które zapłaciły za załatwienie mieszkania i wizy do USA. Helena M. nie poniosła odpowiedzialności, bo... zniknęła. Zarzuty sięgają jeszcze lat 1995-2002. Śledczy sformułowali akt oskarżenia w 2015 r. Obrońcy sugerują, że po 14 latach prokuratura doszła do wniosku, że trzeba jakoś zakończyć sprawę. Ale oskarżenie ich klientek było błędem.

- Dziwne, że pokrzywdzeni wręczali tak duże kwoty bez pokwitowania, i to sprzątaczce - mówił adwokat Eugenii L. Zarzucał sądowi I instancji zbyt swobodną ocenę dowodów i to, że dał wiarę tylko zeznaniom pokrzywdzonych. Ich zachowane było nielogiczne.

- Podążając tym tokiem myślenia, nie ma sensu chronić tych, którzy padli ofiarą w aferze Amber Gold, bo działali z chęci zysku - mówił prokurator Bazyli Telentejuk. Wyrok w poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna