Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Wybuch gazu przy ul. Kasztanowej. Nie żyją cztery osoby. Służby: wszystko wskazuje na rozszerzone samobójstwo (zdjęcia)

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Tragedia przy ul. Kasztanowej w Białymstoku. Cztery osoby nie żyją
Tragedia przy ul. Kasztanowej w Białymstoku. Cztery osoby nie żyją Wojciech Wojtkielewicz
W budynku znaleziono ciała starszej kobiety, małżeństwa i ich 10-letniej córki. Na zwłokach kobiet ujawniono ciosy nożem. Mężczyzna powiesił się.

Makabryczne fakty przekazał rzecznik podlaskiej policji, podinspektor Tomasz Krupa.

- Wszystko wskazuje na to, że najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z rozszerzonym samobójstwem. Wszystkie ofiary znalezione w tym domu mają rany cięte i kłute po nożu, również na przedramionach, co może świadczyć o walce, o bronieniu się. Natomiast mężczyzna popełnił samobójstwo. Na jego ciele była zawiązana pętla wisielcza - poinformował funkcjonariusz.

Zmarli to 47-latek, jego 40-letnia żona, 10-letnia córka oraz 72-letnia matka mężczyzny. Jeśli hipoteza śledczych potwierdzi się, oznacza to, że napastnik zabił kobiety i własne dziecko, a następnie odkręcił gaz. Potem się powiesił. Poniedziałkowy wybuch miał tylko zatrzeć ślady zbrodni.

Co dokładnie się wydarzyło? Czy ofiary zmarły w wyniku obrażeń odniesionych w wyniku eksplozji? A może nie żyły już wcześniej? Od kiedy? Jaki był motyw działania sprawcy? M.in. to będzie przedmiotem prokuratorskiego śledztwa.

Czytaj też: Rozszerzone samobójstwo. Śledztwo w sprawie tragedii w Łapach umorzone (zdjęcia)

Według naszych ustaleń w domu tym od dłuższego czasu istniał konflikt rodzinny. 47-latek miał wielokrotnie grozić śmiercią domownikom. Twierdził, że wysadzi ich w powietrze. Policja przyznaje tylko, że w tym domu dochodziło do interwencji, a rodzina miała założoną tzw. Niebieską Kartę. To procedura wszczynana w przypadkach ujawnienia przemocy domowej. Szczegóły nie są na razie znane. Jeden z sąsiadów powiedział nam, że w ostatnim czasie 47-latek nie mieszkał z rodziną. Widział go kilka tygodni temu. Gospodarz został wtedy zatrzymany przez mundurowych.

- Wszyscy to wiedzieli. Po tym go już nie widziałem. Dlatego, kiedy usłyszałem o czterech ofiarach zdziwiłem się, bo mieszkały tam trzy osoby: babcia z wnuczką i jej matką - mówi mężczyzna w średnim wieku. Jest w szoku. Tak jak pozostali sąsiedzi. Twierdzą, że nie słyszeli żadnych awantur. Nawet ci mieszkający tuż obok.

- Nie wiem, nie widziałem. Ja się takimi sprawami nie interesuje. Ale ogólnie ludzie dobrze tu żyją. A jak było faktycznie, skąd mi wiedzieć - kwituje starszy białostoczanin.

- Wyglądało z daleka, że to przykładna rodzina. Zanim zabrała go policja (mowa o zmarłym 47-latku - przyp. red.) normalnie funkcjonował z bliskimi. Po podwórku chodził, z córką na rowerze jeździł. Dlatego byliśmy zdziwieni, że go zatrzymali. Nie musiały to być zresztą sprawy rodzinne, ale każda inna. Nikt nikogo nie pytał, nie chodził po sąsiadach - dodaje inny mieszkaniec ul. Kasztanowej.

47-latka zna od lat. Ten, jak twierdzi nasz rozmówca, był elektrykiem, prowadził kiedyś warsztat samochodowy, potem jeździł w firmie kurierskiej. Jego żona była nauczycielką. Ich 10-letnią córeczka 1 września miała pójść do nowej szkoły.

Zobacz także: Zabójstwo i samobójstwo we wsi Osipy Zakrzewizna (gm. Wysokie Mazowieckie). Prokuratura wydała oświadczenie

Mężczyzna, z którym rozmawiamy przez płot mówi, że od początku nie wierzył w wersję o wypadku i rozszczelnieniu się instalacji gazowej. - Gaz przecież czuć. To musiało być zaplanowane - ocenia.

Do eksplozji w domu przy ul. Kasztanowej doszło w poniedziałek 31 sierpnia. Tuż po godzinie 12 ściany okolicznych domów zatrzęsły się. Fala uderzeniowa była odczuwalna w promieniu kilkuset metrów.

- Przed wybuchem siedziałam przy laptopie. Myślałam, że coś się wali. To musiała być ogromna moc - opisuje mieszkanka ul. Akacjowej.

- To był huk. Szyby zafalowały, podłoga zadrżała. Po chwili zaczęły się zjeżdżać służby - opowiadała pracownica jednej z firm na ul. Dziesięciny.

Na miejsce wybuchu natychmiast przyjechała straż pożarna, pogotowie ratunkowe, gazowe, energetyczne i policja. Ze środka strażacy wynieśli trzy dorosłe osoby. Już wcześniej jeden z sąsiadów próbował pomóc dziecku, które - według niektórych doniesień - znalazł na zewnątrz budynku.

- Wyciągnęli ją i reanimowali na ulicy. Byłem przy tym. Dziewczynka była pokaleczona. Nie mogłem na to dłużej patrzeć, więc odszedłem - relacjonuje starszy mężczyzna.

Niestety żadna z ofiar nie zdradzał oznak życia. Mimo resuscytacji nie udało się ich uratować.

W środku był wyczuwalny zapach gazu ulatniającego się instalacji w piwnicy. To w tej części pojawił się ogień.

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce pożar nie był rozległy. Na zewnątrz znajdowały się wszystkie okna i drzwi z części parterowej i piwnicznej. To wskazywało na wybuch - komentował bryg. Paweł Ostrowski, zastępca komendanta miejskiego PSP w Białymstoku.

Strażacy ugasili pożar wcześniej zakręcili gaz. W kulminacyjnym momencie w akcji brało udział 10 zastępów.

Po sprawdzeniu przez nadzór budowlany okazało się, że siła wybuchu była tak duża, że naruszona została konstrukcja budynku. Aby nie doszło do zawalenia, ekipa strażaków zajęła się stabilizacją obiektu. Dopiero wtedy do środka weszli policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej.

W domu była zameldowana także 22-letnia córka mężczyzny z pierwszego małżeństwa. W chwili wybuchu nie było jej w domu. Kobieta została objęta opieką psychologiczną.

Czytaj też: Białystok. Wybuch przy Kasztanowej. Cztery ofiary śmiertelne, w tym dziecko. To było rozszerzone samobójstwo

Wybuch w domu przy ulicy Kasztanowej. Zginęły cztery osoby, w tym dziecko. To było rozszerzone samobójstwo

Białystok. Wybuch przy Kasztanowej. Cztery ofiary śmiertelne...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna