Chodzi o Szpital Publiczny ZOZ Ośrodek Rehabilitacji w Suwałkach. W listopadzie 2012 r. ogłoszono tam konkurs na dyrektora. Było sześciu kandydatów. Zwycięzca wygrał bezwzględną większością głosów. Do marca kolejnego roku zwracała się z prośbą o powołanie go w końcu na stanowisko. Bez odpowiedzi. Zamiast tego, miesiąc później władze województwa unieważniły konkurs. Wszystko w związku z kontrowersjami wokół jego przebiegu. Pojawiły się podejrzenia, że kandydatowi, który zwyciężył, pomógł partyjny kolega z PO, Cezary Cieślukowski - członek ówczesnego Zarządu Województwa Podlaskiego, a jednocześnie przewodniczący komisji konkursowej.
Przez lata trwała batalia w sądzie o unieważnienie uchwały zarządu. Doszła aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który październiku 2017 r. oddalił kasację marszałka. Wpływu znajomości na wyniki "rekrutacji" nie znaleziono. Konkurs był ważny, a jego unieważnienie niezgodne z prawem - uznał NSA.
Byli szefowie Agencji Rynku Rolnego skazani. Załatwiali pracę wybrańcom
Wkrótce po tym niedoszły dyrektor ośrodka rehabilitacji złożył do suwalskiego sądu pozew o odszkodowanie z tytułu utraconych korzyści. Wyliczył, że od 2013 do 2018 r. zarobiłby prawie 400 tys. zł (to kwota już po odjęciu emerytury, którą pobierał w tym okresie).
Zarząd województwa chciał oddalenia powództwa. Po pierwsze, przekonywał, że wyłonienie kandydatury w postępowaniu konkursowym nie jest automatycznie równoznaczne z nawiązaniem stosunku pracy czy zawarciem umowy cywilnoprawnej. Po drugie, strony nigdy nie prowadziły negocjacji co do szczegółów umowy - a więc "roszczenie jest przedwczesne". W ocenie podlaskich władz nie ma dowodów, że mężczyzna starał się o inną pracę. Zarząd zrzucił mu wręcz nadużycie prawa, bo celowo przez 6 lat biernie czekał, aż kwota odszkodowania urośnie niemal do 400 tys. zł.
Sąd Okręgowy w Suwałkach miał inne zdanie i w całości uznał pozew przyznając wymienioną kwotę. Ustalił, że mężczyzna starał się o zatrudnienie na innych stanowiskach. Przestał startować w konkursach dopiero w lutym 2014 r., kiedy miał wypadek i długą rehabilitację. Zdaniem sądu nie jest dziwne, że nie domagał się powołania go na stanowisko dyrektora skoro konkurs został unieważniony. Ani to, że złożył pozew o odszkodowanie w 2018 r., kiedy okazało się, że jednak konkurs był ważny. Drogę do dochodzenia roszczeń otworzyło mu przecież prawomocne orzeczenie NSA.
Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziły się władze województwa, które odwołały się do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Sprawa w piątek trafiła na wokandę. Pełnomocnicy obu stron wygłosili mowy końcowe.
- Kwota dochodzona na chwilę obecną przez stronę powoda jest kwotą tylko i wyłącznie częściową. Ostanie wyroku w tym kształcie spowoduje, że powód będzie dochodził należności za kolejne miesiące, za kolejne lata. To spowoduje z pewnością nieuzasadnione wzbogacenie z jego strony - uważa pełnomocnik Zarządu Województwa Podlaskiego,
"Kadencja" w Ośrodku trwa 6 lat. Zdaniem mecenasa nie ma pewności, że powołany dyrektor mógł być odwołany wcześniej. Zwłaszcza, że pod jego adresem pojawiły się zarzuty karne. Toczyło się przeciwko niemu postępowanie o wyłudzenie odszkodowania za fikcyjną stłuczkę. Pełnomocnik mężczyzny twierdził w piątek, że jego klient został uniewinniony, a powodem unieważnienia konkursu i tak nie były zarzuty karne.
Sąd po krótkiej naradzie zdecydował się jednak nie wydać orzeczenia, ale zażądać akt sprawy o wyłudzenia i sprawy z postępowania administracyjnego. Rozprawa została odroczona bez terminu.
iPolitycznie - Czy słowa Stefańczuka o Wołyniu to przełom?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?