MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Wypadek na Zielonogórskiej. Pijany kierowca potrącił na pasach ojca z dzieckiem i uciekł. Jest wyrok (zdjęcia)

Izabela Krzewska
Ofiary walczyły o życie w szpitalu. Obrażenia były bardzo poważne. Przeżyły. Potrącony chłopiec do dziś ma jednak niedowład kończyn i jest kaleką. Jego ojciec stracił wzrok w jednym oku.

- Oczywiste jest, że żadna kara, jakakolwiek by ona nie była, nie zrekompensuje i nie zwróci zdrowia osobom pokrzywdzonym, które ucierpiały na skutek tego wypadku. Ta kara musi się odnosić do okoliczności związanych z oddziaływaniem wychowawczym na osobę oskarżonego, jak też z odziaływaniem ogólnoprewencyjnym - skierowanym w stosunku do ogóły społeczeństwa - tłumaczyła sędzia Barbara Paszkowska z Sądu Rejonowego w Białymstoku. W jej ocenie taką karą będzie 6 lat pozbawienia wolności.

Czytaj też: Ogrodniczki. Pijany kierowca potrącił rowerzystę na przejściu dla pieszych. Nie żyje 72-letni mężczyzna [ZDJĘCIA]

Orzekła również wobec Marcina G. dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, a także nawiązki w wysokości po 20 tys. zł na rzecz każdego z pokrzywdzonych. Skazany dodatkowo wpłacić 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Nieprawomocny wyrok zapadł w piątek 16 lipca, 9 miesięcy po tragicznych wydarzenia. 19 października 2020 r. około godziny 20, mężczyzna z 9-letnim synem przechodził przez przejście na ul. Zielonogórskiej w Białymstoku. Była szarówka, ale ulica była dobrze oświetlona. Piesi mieli zielone światło. Nagle uderzył w nich rozpędzony fiat stilo. Według biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków, jego kierowca nawet nie próbował hamować. Ani przed ani po zderzeniu. Wręcz przeciwnie. Przyspieszył uciekając z miejsca zdarzenia.

To świadkowie wypadku wezwali pomoc. Pokrzywdzeni trafili w ciężkim stanie do szpitala. Mieli rozległe obrażenia ciała: połamane kości twarzoczaszki, obrzęk mózgu, złamania miednicy i uda, stłuczenia płuc. To był stan zagrażający życiu. Chłopiec miał złamany krąg i niedowład prawych kończyn, który utrzymuje się do tej pory - został kaleką. Jego ojciec nie widzi na jedno oko.

Podejrzewany kierowca został zatrzymany dopiero następnego dnia. To 44-letni dziś Marcina G. Sam przyznał, że dzień wcześniej pił alkohol. Remontował mieszkanie, do którego ma się wprowadzić. To było kilka piw - twierdził. Czuł się dobrze. Odwiózł kolegę, który mu pomagał, a potem pojechał z konkubiną do domu. Mógł być zdenerwowany wcześniejszą kłótnią z partnerką, dopadło go zmęczenie, może zmieniał stację w radiu... Nie wie do końca dlaczego, ale nie zauważył czerwonego światła. Odjechał w szoku. W domu znów pił.

Zobacz także: Jurowce. Pijany kierowca miał wypadek na S8. Próbował uciec (zdjęcia)

Marcin G. trafił na ponad 5 miesięcy do aresztu, a wcześniej usłyszał szereg zarzutów, w tym spowodowania wypadku drogowego, którego następstwem był ciężki uszczerbek na zdrowiu dwóch osób, ucieczki z miejsca zdarzenia, nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku i jazdy na "podwójnym gazie". Biegły wyliczył, że mógł mieć od 1,6 do 2,5 promila alkoholu we krwi.

Sąd uznał, że okoliczności wypadku wskazane w akcie oskarżenia i ujawnione w toku procesu nie budzą wątpliwości.

- Wszystkie są niekorzystne dla oskarżonego - podsumowała sędzia Paszkowska.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia nie odniosła się w żaden sposób do ewentualnych okoliczności łagodzących. Zdaniem obrony, ale i prokuratora takie są. To brak karalności, fakt przyznania się do winy i wyrażona skrucha. Tyle, że prokurator wnosił o karę 9 lat więzienia, a adwokat Marcina G. o wymierzenie możliwie najniższej sankcji, czyli 2 lat więzienia.

Adw. Marta Arendt przyznała, że oskarżony zasłużył na karę, ale nie można go traktować, jak mordercę, który usiłował zabić na przejściu dwie osoby.

- Wyrok nie jest satysfakcjonujący. Zostanie złożony wniosek o uzasadnienie zapadłego rozstrzygnięcia - mówiła dziennikarzom po opuszczeniu sali rozpraw. Apelacja jest niemal pewna.

W tym samym procesie na ławie oskarżonych zasiadała także Anna F. - konkubina Marcina G. Kobieta, która w chwili zdarzenia jechała z G. jako pasażerka odpowiadała za nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku. 49-latka twierdziła, że namawiała partnera, żeby się zatrzymał, ale ten wulgarnie ją zbył. Telefon miała na tylnym siedzeniu i nie mogła zadzwonić po pomoc. Sąd uznał, że kobieta jest winna. Z uwagi na brak wcześniejszych konfliktów z prawem i ograniczone możliwości pomocy, warunkowo umorzył jednak postepowanie karne na okres jednego roku.

Żadna z osób oskarżonych nie pojawiła się na ogłoszeniu wyroku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kandydat PiS na prezydenta. Decyzja coraz bliżej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna