Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Wyzwiska, groźby i pocięte opony. Eskalacja konfliktu w pogotowiu

Izolda Hukałowicz
Izolda Hukałowicz
Ratownicy z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku (zdjęcia ilustracyjne).
Ratownicy z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku (zdjęcia ilustracyjne). Wojciech Wojtkielewicz
Szykany, wyzwiska, a nawet pocięte opony - do takich działań wobec współpracowników mieli się posunąć niektórzy kontraktowi ratownicy medyczni, którzy od 1 września nie pracują już w białostockim pogotowiu. Dyrekcja WSPR w Białymstoku mówi, że ofiarami ataków są ratownicy, którzy zgodzili się na warunki proponowane w konkursie. Byli ratownicy kontraktowi stanowczo odpierają zarzuty i mówią, że dyrekcja chce skłócić środowisko, by "złamać" protestujących.

Atmosfera w białostockim pogotowiu jest napięta. Przypomnijmy, że od dziś (1.09) w pracy nie pojawiło się 100 ratowników i pielęgniarek zatrudnionych wcześniej na kontraktach. Wypowiedzieli umowy i nie doszli do porozumienia z dyrekcją w kwestii podwyższenia stawek za godzinę pracy.

Pisaliśmy o tym w artykule:

Niech się żadna k**** czy ch** nie waży złożyć oferty

O tym, że niektórym ratownikom puszczają nerwy, napisał na swoim profilu Facebookowym Mirosław Rybałtowski, zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku.

"Jeszcze niedawno z przerażeniem czytaliśmy, słyszeliśmy, oglądaliśmy o ratownikach, pielęgniarkach i lekarzach, którym niszczono mienie w czasie pandemii. Brzydziliśmy się hejtem i agresją. Teraz jedni drugich wyzywacie od najgorszych i niszczycie mienie!!!! Serio??? Shame, shame, shame".

Przedmiotem ataków mieli być ratownicy, którzy zgodzili się na warunki konkursowe zaproponowane przez WSPR w Białymstoku i zawarli umowy ze stacją. Sprawa dotyczy 30 osób (przypomnijmy, że pierwotnie kontrakty wypowiedziało ponad 130 pracowników). Teraz rzekomo mają być wyzywani i atakowani.

Przeczytaj też:

- To już trwa od pewnego czasu. Najpierw na różnego rodzaju forach pojawiały się groźby do potencjalnych oferentów typu: "Niech się żadna k**** czy ch** nie waży złożyć oferty" albo "Wiemy, gdzie mieszkasz, nie wychodź wieczorem na zakupy" - mówi Bogdan Kalicki, dyrektor WSPR w Białymstoku. - Ostatnio ujawniły się też wpisy dotyczące osób, które już zawarły umowy.

Dyrektor pogotowia mówi, że jeden z ratowników, który podpisał kontrakt z pogotowiem, został brutalnie zwyzywany na jednym z SOR-ów. Protestujący ratownicy mają też wskazywać, w których zespołach pracują "odszczepieńcy":

- Na jednym z forów pojawił się wpis tego typu: "Uważajcie, bo na tym zespole jest dwóch X-ów. Nie pomylcie się i rysujcie ten drugi samochód" - mówi Bogdan Kalicki. - No i teraz doszło do realnego zagrożenia w postaci poprzecinania opon w prywatnym samochodzie jednego z ratowników. Nie wierzę, że to wybryk chuligański niezwiązany z tą sytuacją.

Dyrektor pogotowia jednoznacznie potępia zachowania ratowników, którzy mieli dopuścić się gróźb, przemocy słownej i zniszczenia mienia:

- Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla tego typu działań. Samo namawianie do przemocy jest karygodne, ale nie spodziewałem się, że dojdzie do ich urzeczywistnienia. Brakuje mi słów. To są ludzie, którzy z nami pracowali i z którymi pewnie jeszcze się spotkamy. Jak sobie spojrzymy w oczy?

Bogdan Kalicki mówi, że jeden z wpisów z groźbami dwuznacznie odnosił się do jego osoby. Na razie dyrekcja nie zgłosiła sprawy na policję, ale nie wyklucza takiej możliwości:

- Zależy, jak sytuacja będzie dalej rozwijała się. W internecie nikt nie jest anonimowy - mówi Bogdan Kalicki.

Przeczytaj też:

Ratownicy odcinają się od aktów przemocy

Ratownicy kontraktowi, którzy od 1 września pożegnali się z białostockim pogotowiem, stanowczo odżegnują się od incydentu z pociętymi oponami:

- Jeśli to, o czym mówi pan Rybałtowski miało miejsce, to potępiamy to, brzydzimy się tym i absolutnie nie popieramy tego typu działań. Jednak z tego, co wiem, nic takiego nie zdarzyło się. Zapewniam, że nikt z nas nie dopuściłby się tego - mówi jeden z ratowników medycznych, który był zatrudniony na kontrakcie w białostockim pogotowiu. - Trzeba przedstawić dowody, zanim coś takiego rzuci się w przestrzeni publicznej. Inaczej to są pomówienia. Skąd wiadomo, że to ktoś z nas przebił opony? - pyta ratownik.

Przyznaje też, że w rozmowach padło kilka wulgarnych słów wobec osób, które podpisały kontrakty.

- Byliśmy w emocjach - tłumaczy. - Próbowaliśmy wywalczyć coś dla całego środowiska, a tu okazało się, że są osoby, które nie chcąc narażać się, na naszym garbie próbowały podwyższyć sobie pensje i teraz śmieją nam się w twarz. Jesteśmy niewielką grupą zawodową i powinniśmy się trzymać razem. I zapewniam, nikt nikogo nie straszył, nie pobił i nie pociął nikomu opon.

Ratownik jest przekonany, że wpis Mirosława Rybałtowskiego to próba osłabienia ratowników, którzy zwarli szyki i podjęli walkę o wyższe płace:

- To, co się stało, czyli oskarżanie nas o niszczenie mienia, pokazuje tylko, że dyrekcja boi się nas. Okazało się, że jesteśmy silni jako grupa, to teraz próbuje nas poróżnić i rozbić różnymi oszczerstwami.

Przeczytaj też:

Incydent próbą odciągnięcia uwagi od problemu?

Wojciech Rogalski, ratownik etatowy w białostockim pogotowiu i przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Białymstoku, słyszał o incydencie z pociętymi oponami:

- Próbowałem dowiedzieć się więcej szczegółów u dyrektora na temat tej sytuacji, ale nie otrzymałem żadnych informacji. Nie wiem, o co tu chodzi. Mam wrażenie, że to próba odciągnięcia uwagi od tego, co naprawdę ważne, czyli kadrowego kryzysu w stacji.

Rogalski rozumie emocje i frustrację ratowników medycznych, którym zależy na jedności, by zawalczyć o swoje postulaty. Z drugiej strony rozumie też sytuację 30 ratowników, którzy zdecydowali się podpisać kontrakty z WSPR.

- Skoro podpisali te kontrakty, to znaczy, że im się to opłaca. Wśród tych osób jest wiele takich, które mają nikłe doświadczenie, dopiero rozpoczynają pracę i są poniżej 26 lat, więc nie płacą pełnego ZUS-u i są zwolnione z podatku. Być może też nie mają jeszcze rodzin na utrzymaniu. I dla nich praca na warunkach zaoferowanych przez pogotowie jest korzystna. I nie wolno ich szykanować z tego powodu.

Przeczytaj też:

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Białystok. Wyzwiska, groźby i pocięte opony. Eskalacja konfliktu w pogotowiu - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna