W trakcie trwającego od stycznia 2016 roku śledztwa 53-latek składał wyjaśnienia sześć razy. Do zabójstwa żony konsekwentnie się nie przyznawał. Raz twierdził, że Krystyna spadła ze schodów i śmiertelnie raniła się nożem, który miała zanieść do kuchni. Innym razem przekonywał śledczych, że śmierć żony to był wypadek, że w trakcie kłótni ją popchnął, a ona spadła ze schodów.
Na wczorajszej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Białymstoku przedstawił jeszcze inną wersję tego, co w nocy z 19 na 20 lutego 2011 roku stało się w ich domu na obrzeżach Bielska Podlaskiego.
- Nie pobiliśmy się, ale doszło między nami do przepychanki w kuchni. Kłóciliśmy się coraz głośniej. Ona złapała za nóż i krzyczała, że mnie zarżnie. Słyszałem to już wcześniej wiele razy. Wyrwałem jej nóż z ręki, ona złapała mnie za ubranie i zaczęła ciągnąć. Popchnąłem ją. Ona, padając, pociągnęła mnie za sobą. To był ułamek sekundy, wysoki sądzie. Zobaczyłem nóż wbity w jej bok - opowiadał Arkadiusz A.
Za zabójstwo żony może odpowiedzieć po pięciu latach
Co było potem? Tego oskarżony już dobrze nie pamięta. Wyjaśniał, że zaniósł ciało żony do garażu, usiadł obok i pił nalewki. Potem zawinął ciało w dywan, wywiózł do lasu i zakopał. Ale nie pamiętał, gdzie dokładnie. Wyjaśniał, że wrócił po kilku dniach do lasu, ale spadł śnieg i nic nie było widać.
Jej rodzicom, znajomym i sąsiadom oskarżony powiedział, że Krystyna wyjechała za granicę i porzuciła rodzinę. Kiedy dzieci zaczęły dopytywać o matkę, przyznał, że ta nie żyje. Nie wyznał im jednak, w jaki sposób zginęła, ani gdzie jest jej grób.
Zeszkieletowane szczątki Krystyny A. śledczy znaleźli dopiero w maju ubiegłego roku. Przez lata mąż doskonale ukrywał swoją zbrodnię. Dla uwiarygodnienia historii o wyjeździe złożył nawet za żonę zeznanie podatkowe przez internet za 2010 rok. Tych, którzy pytali o miejsce pobytu Krystyny, przekonywał, że żona kontaktuje się z członkami rodziny, a on sam uzyskał rozwód orzeczony z jej winy.
Znajomi kobiety od początku nie wierzyli w wersję o wyjeździe za granicę. Krystyna A. nikogo nie informowała o tych planach, nie wspominała. Jednocześnie nikt z jej rodziny nie zgłosił zaginięcia kobiety.
- To był taki typ kobiety, że nawet z piekła by zadzwoniła. Byłam jej bliską koleżanką, na pewno by się ze mną skontaktowała - zeznawała na wczorajszej rozprawie Barbara G.
- Ludzie w Bielsku gadali, że mąż zabił żonę i wywiózł tirem. Kryśka była szczera, gdyby planowała wyjazd, to by powiedziała - mówiła sąsiadka.
Sąd przesłuchał też 25-letniego syna oskarżonego, który potwierdził słowa ojca o tym, że matka dużo piła i znikała na wiele dni, a oni szukali jej po melinach i lasach.
- Czy mam do ojca żal? Nie. Chcę o tym zapomnieć. Kiedy jej nie było, było dobrze, było normalnie - zeznał syn oskarżonego.
Za zabójstwo Arkadiuszowi A. grozi dożywocie. Kolejna rozprawa odbędzie się 6 marca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?