Bielsk Podlaski: Od 6 lat na ulicy znajduje się wielki pniak, który wystaje z jezdni

- A uliczka i tak jest wąska i nie ma chodników. Jest jednokierunkowa, ale i tak ledwie da się nią przejechać samochodem. W dodatku często korzystają z niej rodzice, którzy odwożą dzieci do pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 2. Niektórzy zostawiają auta na drodze i odprowadzają dzieci. Wtedy ulica jest zupełnie nieprzejezdna i tworzy się korek.

Taka sytuacja denerwuje nie tylko mieszkańców.

- Gdy podwożę córkę, to tylko daję jej całusa, wysadzam i odjeżdżam - mówi jeden z rodziców. - Inni prowadzą dzieci do szkoły, wdają się w rozmowy. To trwa, a kierowcy czekają.

- Nieraz pracownicy służb komunalnych przychodzą do szkoły i szukają rodziców, by ci zabrali swe auta, bo śmieciarka nie może dojechać do posesji - przyznają nauczyciele.

Jeden z mieszkańców skarżył się, że czekał aż dwie godziny, by wjechać na swoją posesję.

- Właścicielka pozostawionego auta była tak zajęta pogaduszkami w szkole, że zapomniała o bożym świecie - wspomina.

Co na to dyrekcja szkoły?

Tragiczny wypadek właściciela szkoły nauki jazdy. Teraz problemy mają jego byli kursanci

- Apeluję do rodziców, by podwożąc dzieci maksymalnie skracali czas postoju przed szkołą - mówi Mirosław Chomaniuk, dyrektor SP nr 2. - Wystosowałem też niedawno prośbę do policji o oznakowanie kilku miejsc parkingowych z drugiej strony szkoły. Rodzice mogliby zatrzymywać się tam na chwilę nie blokując przejazdu innym. To trochę złagodziłoby problem.

Mieszkańcy skarżą się też na piratów drogowych, którzy mimo iż ulica jest wąska, nie zdejmują nogi z gazu.

- Czasem to aż strach za bramkę wyjść - żali się nasz rozmówca.

Jeszcze przed położeniem tu kostki brukowej w 2008 roku mieszkańcy apelowali do ówczesnego burmistrza o zainstalowanie progów zwalniających. Niestety nie doczekali się ani progów, ani odpowiedzi.

Od jakiegoś czasu problemem zajmuje się bielska policja.

- Na stronie internetowej Mapy Zagrożeń Bezpieczeństwa odnotowaliśmy zgłoszenie o złej organizacji ruchu na ul. Jarońskiego - mówi Zbigniew Bobrowicz, naczelnik drogówki w bielskiej komendzie. - Obecnie badamy sytuację na tej ulicy. Na ostateczne wnioski jest jeszcze za wcześnie, ale pewnie wystąpimy co najmniej o ustawienie tam znaków zakazu postoju i ograniczenia prędkości do 30 km/h. Ewentualnie poprosimy o wprowadzenie tam tzw. strefy zamieszkania, co się wiąże z ograniczeniem prędkości do 20 km/h i możliwością ułożenia progów zwalniających.

Aby postawić „kropkę nad i” poszliśmy też do burmistrza miasta Jarosława Borowskiego. Rozmawialiśmy z nim m.in. o niebezpiecznym pniaku, który „wyrasta” z jezdni.

- Pniak zostanie sfrezowany do takiego poziomu, by można było założyć go kostką brukową - zapewnia burmistrz. - Nastąpi to w tym lub na początku przyszłego roku. Termin zależy od wygospodarowania funduszy. Drzewo to zostało ścięte, gdy nie byłem burmistrzem, ale poproszę podwładnych o wyjaśnienie, dlaczego nie zostało ona ścięte do poziomu nawierzchni.

Przy okazji ustaliliśmy, że ta droga nie powinna mieć statusu drogi publicznej, gdyż jest bardzo wąska, a co najwyżej wewnętrznej, na której mogłaby obowiązywać wspomniana przez naczelnika drogówki strefa zamieszkania.