Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Ambroziak: Policja torturowała mnie, chciałem karetkę, przyjechały 4 radiowozy

zabela Krzewska [email protected]
– Złożenie zawiadomienia o przestępstwie to moje konstytucyjne prawo – mówi pan Bogdan, który czuje się pokrzywdzony
– Złożenie zawiadomienia o przestępstwie to moje konstytucyjne prawo – mówi pan Bogdan, który czuje się pokrzywdzony
Białystok: To były dramatyczne chwile.

Zasłabłem, a policja potraktowała mnie jak pijaka - twierdzi Bogdan Ambroziak z Juchnowca. Od dwóch lat o sprawiedliwość walczy przed sądem.

Zakuli w kajdanki, wymusili badanie krwi, choć mogło się to dla mnie skończyć tragicznie. Przyjmowałem w końcu leki przeciwzakrzepowe. Groził mi krwotok. Ale nikt mi nie wierzył, że potrzebuje pomocy - żali się nasz Czytelnik.

Do interwencji doszło w maju 2007 roku przed szpitalem wojewódzkim przy ul. Skłodowskiej w Białymstoku. W jej wyniku Bogdana Ambroziaka zamknięto na ponad dobę w areszcie. Ostatecznie usłyszał zarzut grożenia funkcjonariuszom policji postępowaniem karnym, jeśli nie odstąpią od zatrzymania. Sprawa trafiła do sądu. Wczoraj zapadł wyrok.

Nie chciał opłacić parkingu
- Powiedziałem, że złożę zawiadomienia za bezprawne zatrzymanie i torturowanie mnie, chorego człowieka - relacjonuje 62-latek. - Przyznaje, powiedziałem kilka ostrych słów. Ale nie używałem przemocy, nie miałem broni. Żyjemy w demokratycznym kraju. Władza nie może być bezkarna!
Czytelnik zgłosił się do naszej redakcji właśnie z prośbą o opisanie tej historii.

W dniu zdarzenia mężczyzna przyjechał do poradni kardiochirurgii. Miał wizytę kontrolną po operacji wszczepienia implantów. Parkingowy zażądał od niego 25 złoty opłaty. Nasz Czytelnik odmówił. Po wyjściu z gabinetu przy swoim aucie zastał policjantów.

Zakuli chorego w kajdanki
- Wylegitymowali mnie i spisali. Twierdzili, że jestem pijany. Kiedy odszedłem, dobiegli do mnie. Zrobiło mi się słabo - opowiada pan Bogdan. - Miałem zawał. Leżałem na ziemi, wołałem o karetkę.
Na miejsce przyjechały 4 radiowozy. Karetkę wezwali przypadkowi ludzie.
- Dostałem nitroglicerynę. Poczułem się lepiej. Ale na izbie przyjęć policjanci rzucili mnie na ziemię. Zakuli w kajdanki, wykręcili ręce. Uderzyłem głową o beton. Dostałem krwotoku z nosa - opowiada pan Bogdan. Taką wersję podał też przed sądem.

Złamał prawo, dostał karę
Następnego dnia postawiono mu zarzuty kierowania bezprawnych gróźb w stosunku do funkcjonariuszy. Sprawa trafiła na wokandę w styczniu 2008 r. W pierwszej instancji sąd uznał pana Bogdana za winnego. Ale warunkowo umorzył postępowanie.

- Mogłem przyjąć tę "darowiznę", ale chcę się ostatecznie oczyścić z zarzutów - twierdzi nasz Czytelnik.
Mężczyzna odwołał się od wyroku. Wczoraj zakończył się ponowny proces w tej sprawie.
- Oskarżony nie zastosował się do poleceń policjantów. Zachowywał się wulgarnie, irracjonalnie - argumentował swoją decyzję sędzia Wiesław Żywolewski i skazał mieszkańca Juchnowca na 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata. - Wzywał pomocy, krzyczał. Przez to do z pozoru błahej interwencji trzeba było wzywać posiłki. W dodatku oskarżony powoływał się na swoje koneksje i wysoko postawionych znajomych.

Wyrok nie jest prawomocny.

- Nie zamierzam się poddawać. Złożę odwołanie. Nie chcę żyć w państwie policyjnym - zapowiada Ambroziak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna