Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brakuje miejsc dla 1 tys. dzieci

Julia Szypulska [email protected]
sxc.hu
Tylko 15 miejsc zwolniło się w przedszkolach i aż 111 w oddziałach szkolnych.

Tylu bowiem rodziców nie podpisało ostatecznie umów z placówkami. Mieli na to czas do 24 kwietnia. W miniony piątek miasto podsumowało nabór do przedszkoli.

- Z informacji uzyskanych z przedszkoli wynika, że różne są przyczyny nie podpisania w terminie umów - informuje Karol Świetlicki z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Białymstoku. - W zależności od sytuacji, dyrektorzy albo przyjmują dzieci z list rezerwowych na zwolnione miejsca, albo czekają na podpisanie umowy.

Rodzice są rozgoryczeni
Z najnowszych informacji wynika, że do przedszkoli nie dostało się ponad 900 dzieci. Część z nich nie spełniała kryteriów, bo mieszkało poza gminą Białystok, albo było urodzonych w 2010 roku. Takie maluchy miały niewielkie szanse na przyjęcie, bo z przedszkoli odeszły nieliczne 6-latki i miejsc było niewiele. Zdarzały się jednak sytuacje, gdy placówki nie przyjmowały dzieci rodziców spełniających kryteria. W wielu wzbudziło to rozgoryczenie.

- Razem z żoną pracujemy. Moje zarobki są równe najniższej krajowej, żona jest nauczycielem w szkole oddalonej 40 km od Białegostoku - napisał do nas Czytelnik, ojciec 3-letniego Maćka. - Połowę jej pensji pochłaniają dojazdy i nie stać nas na zapewnienie prywatnego przedszkola. Jeśli się nic nie zmieni i nie zostanie przeprowadzona jakakolwiek weryfikacja jedno z nas będzie musiało zrezygnować z pracy.

Z umowy nie rezygnują
Rodzice nieprzyjętych dzieci liczyli, że ktoś zrezygnuje i nie podpisze umowy, a w ten sposób zwolni się miejsce. Ich nadzieje okazały się płonne.
W przedszkolach, gdzie chętnych było najwięcej, były to pojedyncze przypadki.
Może we wrześniu...

- U nas 100 proc. rodziców podpisało umowy - mówi Agnieszka Guzowska, dyrektor PS nr 23 przy ul. Konopnickiej. - Mamy natomiast wiele odwołań. Może we wrześniu coś się zmieni - czasem dzieci nie mogą się zaadaptować.
Przyznaje jednak, że są to bardzo rzadkie przypadki. Podobnie mówią inni dyrektorzy. - Jak już ktoś się dostanie, to dba o to, by doprowadzić sprawę do końca i podpisać umowę - uważa Jolanta Kolenda, dyrektor PS nr 28 przy ul. Wierzbowej.

Z kolei dyrektor PS nr 31 przy ul. Świętokrzyskiej ma nadzieję, że część rodziców 5- i 6-latków pośle je do szkoły. - Czasem rodzice pod koniec wakacji zmieniają zdanie - mówi Małgorzata Muszyńska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna