Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brat: Chciałbym jedynie spojrzeć mu prosto w oczy

BAK
Śmierć Romka Fiedoruka z Soc jest pełna zagadek. Rodzina i znajomi są oburzeni. Zastanawiają się dlaczego sprawca nie udzielił mu pomocy?

To była moja inicjatywa, żeby jeszcze raz przejść się w pobliżu drogi prowadzącej z Trześcianki - mówi Tamara Leszczyńska, mieszkanka Soc, zarazem sołtysowa i radna gminna. - Chłopcy go znaleźli kilkanaście metrów od drogi. Ciało było strasznie zmasakrowane. Oj Boże, strach było patrzeć.

Romka Fiedoruka z Soc szukali już od czwartku, kiedy nie wrócił do domu na noc. Mieszkał ze schorowanymi rodzicam, opiekował się nimi i dziwiło wszystkich, że nie pojawił się w domu. Nigdy się nie zdarzało, by nocował gdzie indziej. Gdzie się podział? Zastanawiała się matka, zastanawiał się brat, który przyjechał z Białegostoku, zastanawiali się najbliżsi sąsiedzi. Romek przecież nie był taki, żeby pójść w cug i gdzieś hulać. Był trochę samotnikiem, nie miał żony, nie miał dzieci, ale i hulaką nie był. Lubił książki i piłkę nożną.

- Romek utrzymywał się z lasu - mówi Tamara Leszczyńska. - Jak przyszła wiosna, to on już był w lesie. Na początku poroże zbierał i gdzieś sprzedawał. Potem grzyby pojawiały się, to też zbierał i sprzedawał. Potem poziomki, jagody. Gdzieś do Białegostoku woził, jakimś lekarzom sprzedawał. Miał swoje jedno ulubione miejsce i tam zbierał. Zawsze jak jechał rowerem z lasu, pytałam go, ile prawdziwków znalazłeś? Piętnaście - odpowiadał. A ja tylko dwa. Normalny człowiek, nikomu nie wadził. Historię miał w paluszku. Bardzo oczytany był.

Wiadomo, że w czwartek, 9 czerwca, był w sklepie w pobliskiej Trześciance. Przed południem wyjechał ze sklepu. Do domu jednak nie wrócił. I to wszystkich bardzo zaniepokoiło. Przecież z Trześcianki do Soc nie jest aż tak daleko. Sąsiednie wsie dzieli zaledwie 3-4 kilometry. Żwirowa droga prowadzi przez las.

Romka szukała policja, miejscowi strażacy, szukał młodszy brat z rodziną i mieszkańcy. Krok za krokiem przeczesywali pobocze drogi prowadzącej z Trześcianki do Soc. Bez skutku. Po zielonym rowerze, damce, również zaginął ślad.

- Policjanci zakończyli akcję w sobotę wieczorem i umawiali się na niedzielę rano - dodaje Tamara Leszczyńska. - Ale mnie coś tknęło i poprosiłam naszych chłopaków i strażaków z Pawłów, żeby jeszcze raz przeszli się brzegiem lasu do rzeki Rudni. Wszyscy byli już dostatecznie zmęczeni, ale mimo to ulegli moim prośbom. Już wracaliśmy w kierunku Soc, kiedy jeden z chłopaków zobaczył zwłoki. W krzakach malin leżały. Widok był okropny, ciało było zmasakrowane.

Dopiero po odnalezieniu zwłok było widać, że ciało było przeciągnięte z drogi. Rowerzysta prawdopodobnie został potrącony na drodze i sprawca przeciągnął jego ciało potem do lasu. Czy mężczyzna zginął na miejscu czy też w konał w lesie? Rodzina i znajomi nie mają wątpliwości.

- Musiał zginąć na miejscu - dodaje Tamara Leszczyńska. - Ciało było strasznie zmasakrowane. Wygląda na to, że sprawca na niego najechał i jeszcze go ciągnął za sobą. Potem próbował zatrzeć ślady i ukrył ciało w lesie. Dlaczego tak postąpił? Nie wiadomo. To było okrutne.

- Piszcie o tym jak najwięcej. Może nie wytrzyma presji i sam zgłosi się na policję - mówi Janusz Fiedoruk, brat Romana. - Może być tak, że pod wpływem presji zacznie pić i się wygada. Chciałbym, żeby stanął przed sądem i poniósł zasłużoną karę.

I zastanawia się, w jaki sposób w tym miejscu mogło dojść do wypadku. Przecież był biały dzień, prosty odcinek drogi i żwirówka, a po żwirówce samochody nie jeżdżą z dużą prędkością.

- Może był pijany, bo w czwartek akurat święto było - dodaje Janusz Fiedoruk. - Ale działał z ogromną determinacją. Ciało ukrył w nieprzypadkowym miejscu. Znalazł odpowiednie zagłębienie w krzakach, w którym ukrył zwłoki.

Potem schował rower, ale już z drugiej strony drogi. Po drugiej stronie został znaleziony też but ofiary. Przedmioty zabezpieczyła policja i prowadzi dochodzenie w tej sprawie.

- Chcę uczulić mechaników samochodowych, w szczególności lakierników-blacharzy, by informacje o uszkodzeniach przodu samochodu lub podwozia od razu zgłaszali na policję - dodaje Janusz Fiedoruk. - Możliwe, że do zakładu trafi pojazd, który ma bezpośredni związek z tym zdarzeniem. Nawet nieistotny fakt może mieć ogromne znaczenie w odnalezieniu sprawcy. Chcę, żeby sprawca śmierci mego brata stanął przed sądem i poniósł karę. Ja chcę mu po prostu spojrzeć prosto w oczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna