Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne usiłowanie zabójstwa w Bydgoszczy. W sprawie Florina C. i Oleksandra H. wyrok zapadnie w maju

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Oleksandr H. został skazany w Bydgoszczy na 11 lat więzienia, a Florin C. na 9 miesięcy pozbawienia wolności. Od tego werdyktu sądu obrońcy wywiedli apelacje. Gdański sąd zdecyduje o losie oskarżonych 17 maja.
Oleksandr H. został skazany w Bydgoszczy na 11 lat więzienia, a Florin C. na 9 miesięcy pozbawienia wolności. Od tego werdyktu sądu obrońcy wywiedli apelacje. Gdański sąd zdecyduje o losie oskarżonych 17 maja. Polskapress
Ofiara brutalnego napadu miała uszkodzoną opłucną, śledzionę, ponadto stwierdzono perforację żołądka. Ta historia wydarzyła się w 2020 roku, a jej ostatecznego sądowego finału jeszcze nie ma. Sąd apelacyjny przesunął datę wydania wyroku na drugą połowę maja.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku miał rozpatrzyć wnioski złożone przez obrońców mężczyzn skazanych przez bydgoski sąd już w lipcu ubiegłego roku. Potem ustalono termin na początku kwietnia 2024. Ostatecznie gdański SA orzekł przerwę w rozprawie i o losie dwóch podsądnych zdecyduje dopiero 17 maja.

Przypomnijmy, że w pierwszej instancji w sprawie oskarżonych Oleksandra H. i Florina C. wyrok zapadł w grudniu 2022 roku w Bydgoszczy. Oskarżeni zostali uznani winnymi usiłowania zabójstwa i pomocnictwa. Pierwszego z nich sąd skazał na 11 lat pozbawienia wolności. Jednocześnie uniewinnił z zarzutu składania fałszywych zeznań w sprawie. Florin C. usłyszał wyrok 9 miesięcy pozbawienia wolności.

Dodatkowo sąd zobowiązał Oleksandra H. na wpłatę 50 tys. zł tytułem zadośćuczynienia wobec poszkodowanego Oleksandra P. Od wyroku została złożona apelacja. - Mój klient nie przyznawał się do winy. W jego imieniu wnioskowałam o uniewinnienie od zarzutu usiłowania zabójstwa - mówi adw. Anna Gizińska-Kowalewska.

Proces miał wyjaśnić, co wydarzyło się w nocy z 2 na 3 września 2020 roku. W rejonie ulicy Nadrzecznej w Bydgoszczy spacerowicz z psem zauważył leżącego tam ciężko rannego mężczyznę. Poszkodowany, Oleksandr P., miał rany kłute, uszkodzoną opłucną, śledzionę, perforację żołądka. Prokuratura zarzucała, że został napadnięty przez znajomego, obywatela Rumunii Caramana F. i Oleksandra H., mającego obywatelstwo ukraińskie. Z ustaleń wynikało, że wieczorem 2 października u F., w mieszkaniu przy ulicy Grunwaldzkiej, świętowano urodziny jego partnerki.

Z zeznań świadków wcześniej przesłuchiwanych w procesie wynika, że właśnie w tym miejscu miało dojść do spotkania trzech mężczyzn.

- Bawiliśmy się na urodzinach Tatiany w mieszkaniu przy ulicy Grunwaldzkiej - zeznawała na jednej z rozpraw kobieta mająca status świadka w sprawie. Wyjaśniła, że Tatiana to partnerka Oleksandra H. Byłam tam z mężem i córką. Przyjechał po nas Roman (tak nazywano Caramana F.). Na przyjęciu był jeszcze młody, szczupły mężczyzna imieniem Walentyn i inny Witalij. Atmosfera była miła.

Co wydarzyło się w nocy?

Tymczasem według prokuratury, oskarżeni w pewnym momencie wyszli z mieszkania z przybyłym tam rzekomo Oleksandrem P. Wszyscy trzej mieli wsiąść do golfa F. i pojechać w kierunku ulicy Nadrzecznej. Śledczy zarzucali Oleksandrowi H., że kilkukrotnie ugodził nożem swojego imiennika.

Z zeznań Caramana F. wynikało natomiast, że P. nie był zaproszony na przyjęcie, ale mimo to przyszedł. Między nim a Oleksandrem H. miało dojść do wymiany zdań, ale "nikt nie krzyczał". Jak twierdzi, przybysz miał proponować H. udział w interesie narkotykowym. Następnie wszyscy trzej mieli opuścić mieszkanie i pojechać na ulicę Nadrzeczną. Po dziesięciu minutach H. miał powrócić, ale samotnie. Miał też stwierdzić, że: "Jest mu lżej, a Aleksander wróci pieszo".

Oleksandr H. opowiadał w sądzie o swojej przeszłości. Mężczyzna kilka lat temu (podobnie, jak drugi z oskarżonych) ułożył sobie życie w Polsce. Wcześniej jednak - jak twierdził - brał udział w walkach na froncie w Donbasie. Utrzymywał, iż stwierdzono u niego PSTD, czyli syndrom stresu pourazowego:

- Zostałem przysypany, kiedy zawalił się okop. Spadł na mnie sufit, belki z ziemią, nie mogłem się ruszyć - mówił mężczyzna. - Byłem świadomy, mogłem oddychać i mówić, bo znajdowałem się przy ścianie. Nie byłem w stanie jednak wydostać się spod ziemi. Koledzy wydostali mnie z okopu po jakichś 8, może 9 godzinach. Nie mogli wcześniej, bo trwały walki.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska