Buja w obłokach

Bo na co dzień często się zdarza, że komuś opowiadam o swoim przedsięwzięciu, a ludzie nie za bardzo rozumieją, o co chodzi - tłumaczy Sławoimir Sieńczuk.

Ryzykowne skakanie

Wiedział, że planuje przedsięwzięcie innowacyjne. Do wniosku załączył więc zdjęcia, opisy graficzne.

24 lata temu przyszedł na lotnisko, żeby się zapisać do sekcji szybowcowej. Okazało się, że kurs już się rozpoczął.

- Szef aeroklubu powiedział, że mogę sobie przezimować w sekcji spadochronowej - śmieje się. - I tak się w to wciągnąłem, że założyłem swoją działalność gospodarczą. Rozwijam się bardzo intensywnie, zarażam tym sportem wielu przypadkowych ludzi, wielu znajomych, swoją rodzinę.

- Moim narzędziem pracy jest spadochron. Kosztuje w granicach 35 tys. złotych - tłumaczy Sławomir Sienczuk.

Dlatego spadochron kupił za swoje oszczędności. Pieniądze z urzędu pracy poszły na urządzenia biurowe: komputer, drukarkę plus jedno urządzenie do skoków - taki automat, który ratuje życie skoczka. Założył też stronę internetową.

Z wysokiego pułapu

Proponuje podstawowe szkolenia spadochronowe, po których wykonuje się skok z 1200 metrów z natychmiastowym otwarciem spadochronu. Sławomir Sieńczuk prowadzi też tradycyjne szkolenia, po których można wykonać samodzielny skok z wysokości 3 do 4 tys. m. Nowością, którą to właśnie Sieńczuk wprowadził do Białegostoku, są skoki w tandemie.

- To teraz bardzo modne na świecie i u nas w Polsce - mówi.

W skokach tandemowych przeszkolenie trwa około 20 min. Potem lot samolotem i pierwszy skok. Nie trzeba tracić dużo czasu na szkolenia, a zarazem daje możliwość przeżycia czegoś ekstremalnego, coś niepowtarzalnego, coś trudnego do opowiedzenia. Dodatkową usługą jest filmowanie i robienie zdjęć. Wideo jest robione z przygotowania do skoku, wejścia do samolotu, wyskok z samolotu, swobodne spadanie i moment lądowania. Materiał filmowy jest potem odpowiednio montowany z podkładem muzycznym.