Bunt w PO. Raczkowski nie znalazł posłuchu u Tuska

To właśnie dlatego nie doszło w minioną sobotę do zebrania zarządu regionalnych struktur. Zanim do tego dojdzie, przyczyny konfliktu na Podlasiu chcą dokładnie poznać przedstawiciele władz krajowych.

To już kolejny raz, kiedy to w woj. podlaskim dojdzie do interwencji przedstawicieli władz tej partii.

Przypomnijmy, że na początku tego roku przed kolejną próbą wyboru marszałka województwa do Białegostoku musiał przyjechać marszałek Sejmu i nr 2 w PO: Grzegorz Schetyna, żeby zdyscyplinować podlaskich radnych tej partii. Po fiasku z wyborem na tą funkcję Macieja Żywno, dopiero po interwencji marszałka udało się powołać innego przedstawiciela PO - Jarosława Dworzańskiego.

Tym razem sytuacja jest znacznie poważniejsza. Przeciwko obecnemu przewodniczącemu podlaskiej PO zbuntowała się większość powiatowych struktur tej partii. Zarzewiem konfliktu stała się przygotowana przez Damiana Raczkowskiego wstępna lista pierwszej "piątki" kandydatów w tegorocznych wyborach do Sejmu zdominowana przez białostoczan. Politycy z pozostałych regionów poczuli się wykluczeni, zwłaszcza, że lista powstała nawet bez konsultacji z nimi.

Sytuacja teraz jest więc dla nich o tyle korzystna - że wreszcie będą mieli szanse przedstawienia swoich argumentów władzom krajowym tej partii, które dotąd wydawały się ignorować konflikt na Podlasiu.

Dla Damiana Raczkowskiego oznacza to, że będzie musiał wreszcie ustosunkować się do zarzutów większości partyjnych kolegów. Przez ostatnie dwa tygodnie udawało mu się tego uniknąć z powodu afery z prokuratorskimi zarzutami dla marszałka Dworzańskiego. Nieoficjalnie wiadomo, że tą sprawą próbował on zainteresować władze krajowe partii. Nie znalazł jednak u Donalda Tuska posłuchu.