Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz z proboszczem przy jednym dyszlu chodzić nie chcą

Helena Wysocka
Czy Małgorzata Cieśluk będzie startować w nadchodzących wyborach, nie wiadomo.
Czy Małgorzata Cieśluk będzie startować w nadchodzących wyborach, nie wiadomo.
Proboszcz lipskiej parafii mówi, że miastem rządzi "Palikot w spódnicy". I chce, by ludzie wyrzucili "tę czarownicę z urzędu". - Jeździ po wsiach i pod krzyżami, zamiast się modlić, na pani burmistrz psy wiesza - opowiadają rolnicy.

Duchowny przyznaje, że w ostatnich latach współpraca z władzami Lipska do wzorowych nie należy. - Proboszcz i burmistrz powinni, jak dwa stare konie, przy jednym dyszlu chodzić - przekonuje ks. Jerzy Lubak. - A u nas tak nie jest, ale nagłaśniać tego nie trzeba. To są takie nasze, wewnętrzne sprawy.

Lipszczanie nie podzielają tego poglądu i zapowiadają, że skargę na proboszcza pisać będą do Episkopatu, a jeśli nie pomoże, to do Watykanu.

- Mamy dość tej polityki w kościele - argumentują wierni. - Niech każdy robi to, co do niego należy. A ksiądz nie powinien jątrzyć, tylko modlić się i jednoczyć.

Wycięli opozycję z rady

Lipskiem od ośmiu lat rządzi Małgorzata Cieśluk. Prawniczka samotnie wychowująca czworo dzieci. Kobieta pochodzi z niewielkiej wsi, z katolickiej rodziny.
- Pracy się nie boi - opowiadają w rodzinnej wsi. - Jeszcze niedawno harowała w gospodarstwie, wychowywała dzieci i studiowała.

Pracowała w augustowskiej komendzie policji i zasiadała w lipskiej radzie. Jak to się stało, że wystartowała do fotela burmistrza? Podobno namówili ją koledzy z pracy. Cieśluk wybory wygrała, ale pierwsza kadencja do łatwych nie należała. Spośród 15 miejsko-gminnych rajców, aż dziewięciu sympatyzowało z poprzednim burmistrzem.

- Kłody pod nogi rzucali, blokowali co mogli - opowiadają ludzie. - Przyznali jej najniższe z możliwych pobory. Tłumaczyli, że najpierw musi się wykazać, a później dostanie podwyżkę.

Cieśluk podkręciła rękawy i pokazała, na co ją stać. Oznakowała gminę, wyremontowała ośrodek kultury, wyrównała wiele dróg i przebudowała walące się mosty. Zainwestowała też w wodociągi. Dzięki zewnętrznemu wsparciu finansowemu udało się ułożyć prawie sto kilometrów rur.

Trudno się dziwić, że cztery lata temu kolejne wybory samorządowe wygrała w cuglach. Mało tego, lipszczanie wycięli opozycję z rady. W nowej zasiedli ci, którzy startowali z komitetu Cieśluk. I zaczęły się kolejne przedsięwzięcia. Na teren gminy po raz pierwszy od wielu lat weszli zewnętrzni inwestorzy. Na przykład w miejscu gminnego śmietnika powstała elektrownia słoneczna.

Niezadowoleni z decyzji burmistrz twierdzą, że nadmiernie zadłużyła gminę. Zobowiązania wzrosły bowiem z dwóch do sześciu milionów złotych.

- Bez kredytów inwestycji nie będzie - tłumaczą inni. I dodają, że burmistrz sama długów nie narobiła. Zgodzili się na to radni.

- Stara się i ludzi słucha - wyliczają zalety Cieśluk. - Potrafi przyjechać na wieś, odwiedzić biedną rodzinę, czy chłopaka, który uległ wypadkowi i zapytać, czego potrzebuje.

Za darmo palcem nie kiwnie

Ksiądz Jerzy Lubak parafią w Lipsku rządzi od trzynastu, a może i czternastu lat. Nie spotkaliśmy nikogo, kto miałby o proboszczu dobre zdanie.
- To poborca, a nie duchowny - narzekają miejscowi. - Liczą mu się tylko pieniądze. Za darmo palcem nie ruszy.

A stawki do najniższych nie należą. Za ślub trzeba zapłacić 1600-1800, za pogrzeb - podobnie.

- Kiedyś w podlipskiej wsi, w pożarze domu zginął samotnie mieszkający, rozwiedziony mężczyzna - opowiadają. - Była żona chciała pochować go na naszym cmentarzu, ale nie miała pieniędzy. Proboszcz odmówił.

Dopiero gdy kobieta oświadczyła, że pozostawi trumnę w kościele, wybiegł za nią z plebanii prosząc, by zmieniła zdanie. Ostatecznie, przyparty do muru nabożeństwo odprawił, ale na cmentarz nie poszedł, grobu nie poświęcił.

Podobno coraz więcej lipszczan zaczyna jeździć na nabożeństwa do sąsiednich parafii.

- Jak tak dalej pójdzie, to nasza świątynia będzie świecić pustakami - obawiają się ludzie.

Póki co, parafia przygotowuje się do setnej rocznicy konsekracji świątyni. Z tej okazji ma odbyć się przy kościele parafialny piknik. Uroczystość zaplanowana jest na 2 sierpnia, w sobotę, w południe.

- Kto będzie miał czas, by jechać na to spotkanie? - pytają lipszczanie. - W mieście pracują, na wsi - żniwa. Jak będzie ładna pogoda, rolnicy w pole pójdą.

Póki co proboszcz polecił, by każda wieś zebrała pieniądze, albo przygotowała potrawy. Ustalił nawet menu. Na pikniku mają być bigos, gołąbki, kiełbaski i kurczak.
Ksiądz też będzie miał swój udział w wydatkach. Zamierza zakupić... jednorazowe tacki.

Za śmieci płacić nie chce

W minionej kadencji współpraca burmistrz z księdzem jakoś się układała. Wprawdzie tuż po wyborach duchowny stwierdził, że Cieśluk "wyłoży się po paru miesiącach", ale na więcej komentarzy, przynajmniej oficjalnie, sobie nie pozwalał. Być może dlatego, że burmistrz wokół kościoła zamontowała oświetlenie. Ludzie mieli jej nawet za złe, że z powodu braku pieniędzy wyłącza w nocy uliczne latarnie, a oświetla tylko mury kościoła. - To zabytek - argumentowała wówczas Cieśluk. - Przepiękny budynek, którym powinniśmy się chwalić.

Za co ksiądz obraził się na Cieśluk? Podobno poszło o śmieci z parafialnego cmentarza. Jeszcze kilka lat temu za ich wywóz płaciła gmina. Na ten cel, w skali roku, wykładała kilkanaście tysięcy złotych. Nowa burmistrz stwierdziła, że to sprzeczne z prawem. Na nic zdały się argumenty proboszcza, że w sąsiednich gminach jest inaczej.

- Nie będę łamać prawa - upierała się Cieśluk.

Jeden z urzędników słyszał, jak ksiądz przypomniał rządzącej miastem kobiecie, że nieposłusznych apostołów kamieniowano i krzyżowano.

- Z panią też tak zrobię - rzucił duchowny i trzaskając drzwiami wybiegł z urzędu.

I można byłoby to uznać za żart, gdyby nie to, że proboszcz zaczął ignorować miejskie władze. Przestał odpowiadać na ich zaproszenia. Nie wziął udziału w wigilijnym spotkaniu i nie był wśród witających relikwie świętego Jana Bosko. Uroczystość na miejskim rynku miał skomentować: "Ona ściągnęła do speluny jakąś sektę z Turynu". A w minionym roku, gdy w parafii odbywała się peregrynacja obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej miejska delegacja nie znalazła się na liście tych, którzy składali kwiaty.

- Można nie lubić burmistrz, ale jest gospodarzem miasta i nie należy jej pomijać - uważają lipszczanie.

Przegonić czarownicę

To, co działo się w ostatnich tygodniach przeszło najśmielsze oczekiwania. Ksiądz nie tylko ignorował burmistrz, ale zaczął ją atakować. Na dodatek, czynił to w trakcie nabożeństw, które odbywały się przy przydrożnych krzyżach, w poszczególnych wsiach.

- Miał święcić pola, a nie krytykować burmistrz - przypominają ludzie. - Tymczasem msze zamieniły się w przedwyborcze wiece.

Rolnicy twierdzą, że pleban prosił ich, by "przegonili tę czarownicę z urzędu". Zapewniał, że ma świetnego kandydata na stanowisko burmistrza, z którym objedzie wkrótce wszystkie sołectwa.

- Tylko z flaszką - żartowali mieszkańcy Rakowiczów.

- Będzie i flaszka - miał zapewniać proboszcz. - Trzeba wyplenić zło. Pamiętajcie, u nas musi być prawo i sprawiedliwość, sprawiedliwość i prawo.

Burmistrz Małgorzata Cieśluk nie chce rozmawiać na temat postępowania proboszcza. Oszczędny w słowach jest także ks. Jerzy Lubak: - Jestem otwarty na współpracę - zapewnia duchowny. - Tyle tylko, że powinniśmy chodzić jak dwa stare konie. Jednym stępem, przy jednym dyszlu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna