Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był najlepszym bramkarzem ligi, ale rzucił futbol

Krzysztof Sokólski [email protected]
Jeszcze niedawno o bramkarskich interwencjach Kamila Ulmana głośno było w całej Polsce (małe zdjęcie). Dzisiaj piłkarz biega po poligonie i zalicza kolejne testy. Na dużym zdjęciu: okopuje się saperką podczas jednego z egzaminów.
Jeszcze niedawno o bramkarskich interwencjach Kamila Ulmana głośno było w całej Polsce (małe zdjęcie). Dzisiaj piłkarz biega po poligonie i zalicza kolejne testy. Na dużym zdjęciu: okopuje się saperką podczas jednego z egzaminów. sportowefakty.pl
- Za dużo spotkało mnie kłamstw i upokorzeń - mówi i zakłada żołnierski mundur.

Z Jagiellonią Białystok zdobył mistrzostwo Polski juniorów, błyszczał w ŁKS Łomża i GKP Gorzów. W Grecji wybrano go najlepszym bramkarzem ligi! 29-letni piłkarz powinien dzisiaj grać w dobrym klubie i wieść dostatnie życie. Ale Kamil Ulman rzucił futbol. - Za dużo spotkało mnie kłamstw i upokorzeń - mówi i zakłada żołnierski mundur.

Książkę można napisać o moich przygodach. Ze świecą szukać kogoś, kto miał w życiu takiego pecha, jak ja - uśmiecha się Kamil Ulman z Białegostoku. Jeden z najlepszych bramkarzy na Podlasiu zamienił niedawno piłkarskie boisko na wojskowy poligon.

Ulman - tak jak wielu młodych chłopców - pragnął być znanym piłkarzem. I początkowo jego droga do kariery przebiegała wręcz modelowo. W 2000 roku, w wieku 17 lat sięgnął z MOSP Jagiellonią po mistrzostwo Polski juniorów i już wtedy jego nazwisko trafiło do notesów kręcących się wokół drużyny menedżerów.

Ale za złotym medalem nie posypały się ani ciekawe propozycje, ani intratne kontrakty. W Jagiellonii Kamil się nie przebił. Trafił na zesłanie do Mlekovity Wysokie Mazowieckie. Tam radził sobie na tyle dobrze, że został zauważony w Łomży i w 2004 roku przeniósł się do ŁKS-u.

W Łomży powstawała akurat silna drużyna, która dostała się nawet na zaplecze Ekstraklasy, gdzie rywalizowała m.in. z Jagiellonią. Ulman szybko stał się liderem zespołu i ulubieńcem kibiców. Zaczął spijać śmietankę związaną z popularnością należną miejscowym bohaterom. Otrzymywał nagrody, był wyróżniany w sportowych plebiscytach.

- Niby wszystko fajnie, jednak klub tonął w długach. Nie dostawaliśmy pensji i brakowało na życie - wspomina piłkarz, który dopiero przed kilkoma miesiącami odzyskał z ŁKS-u zaległe pieniądze.

W Grecji też nie było kolorowo.
Ulman znowu musiał zmienić zespół. Miał atrakcyjne propozycje z Polski, ale zamarzył mu się wyjazd za granicę. Wiosną 2008 roku trafił do Grecji, gdzie związał się z AGS Vyzas Megaron.

- Początkowo było pięknie. Grecy uśmiechali się, klepali po plechach. Żyć nie umierać. Z tym, że idylla trwała krótko… - wzdycha.
Przy zawieraniu kontraktu podsunięto Polakowi dokument, którego treść różniła się od umówionej. Zamiast na rok Ulman podpisał kontrakt zobowiązujący go do gry w Megaron przez 3 lata i do tego za mniejsze pieniądze.

- Nie znałem języka, to podpisałem papiery. Wszystkiego mieli dopilnować menedżerowie. Tak dopilnowali, że prawie musiałem dokładać do interesu. Przez ostatnie pół roku pobytu w Grecji w ogóle nie dostawałem wynagrodzenia. Na koniec prezes łaskawie opłacił bilet powrotny do Polski.

Kamil jednak sportowo dobrze sobie w Grecji radził. W 2010 roku został wybrany najlepszym bramkarzem III ligi. Podczas uroczystej gali paradował z futbolową gwiazdą, Francuzem Djibrilem Cisse z Panathinaikosu Ateny - najlepszym obcokrajowcem występującym na greckich boiskach. Ulman zaczął też pracować w szkółce piłkarskiej. Miał kolejne ciekawe propozycje. Postanowił jednak wrócić do Polski.

W kraju wylądował wiosną 2011 roku w pierwszoligowym GKP Gorzów Wielkopolski.

- Klub miał kłopoty, ale prezes zaręczał, że wzmocni drużynę i będzie solidnie płacił - wspomina kolejne obietnice, które mu składano. - Podpisałem kontrakt, a kiedy przyszedłem po pieniądze, usłyszałem, że prezes zrezygnował… Nie było kasy, mieszkaliśmy po akademikach, jednak graliśmy i szło nam całkiem dobrze. Sam też zbierałem niezłe recenzje. Pewnie byśmy utrzymali się w lidze, lecz GKP postanowiło wycofać się z rozgrywek. Był kwiecień, a ja już nie miałem prawa zmienić klubu. Musiałem czekać do lata. Wreszcie zaczął się okres transferowy. Pojawiły się oferty, ale menedżer powiedział, żeby czekać do ostatniego dnia. 31 sierpnia zamykało się okienko transferowe, a ja wciąż nie podpisałem kontraktu. Dzwonię do menedżera, dzwonię, a on nie odbiera. I nie odebrał, a okienko się zamknęło i zostałem bez klubu, i bez pracy.

Pomogły telewizyjne reklamy
Ulman nie wiedział, co ze sobą począć.
- Większość kolegów się na mnie wypięła. Nie chcieli nawet ze mną trenować. W zasadzie tylko jeden się nie odwrócił. Spotykałem się z Piotrkiem Grzybko i ćwiczyliśmy indywidualnie. Podtrzymywałem formę, jednak trzeba było zarabiać na rodzinę. I nagle któregoś dnia żona mówi, że w telewizji często lecą reklamy Narodowych Sił Rezerwowych. Ot tak luźno rzuciła, że fajnie to wygląda i może bym spróbował - wspomina.

Kamil zgłosił się do Wojskowej Komendy Uzupełnień w Białymstoku i po raz pierwszy od wielu lat uśmiechnęło się do niego szczęście.

- W zasadzie, tak dla zabicia czasu, poszedłem tylko zorientować się o co właściwie chodzi z tymi Siłami Rezerwowymi - tłumaczy. - A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ktoś w WKU powiedział, że jeśli jestem zainteresowany, to powinienem od razu wypełnić kwestionariusz, bo to już ostatnie dni naboru. No i zrobiłem to z biegu. Były pytania o moją sprawność fizyczną, to zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że na wysokim poziomie. Była też kwestia znajomości języków obcych. Napisałem, że biegle władam greckim. Kiedy wspomniałem o tym greckim, od razu oficer się mną zainteresował i praktycznie tego dnia zostałem przyjęty do służby. W wojsku przywiązują dużą wagę do języków, a specjalistów od greckiego zbyt wielu chyba nie ma.
I tak Ulman trafił do Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu. Od trzech miesięcy służy jako żołnierz służby przygotowawczej do Narodowych Sił Rezerwowych.

- To się po prostu w głowie nie mieści, jakie życie płata figle. Kto by jeszcze niedawno przypuszczał, że zamiast za piłką będę zasuwał z karabinem po poligonie - śmieje szeregowy. - Sam w to wszystko czasami nie wierzę.

Pochwały od chorążego
Kamil zbiera pochwały od swoich przełożonych. Już na początku zdobył ich zaufanie, gdy jako jeden z pierwszych zgłosił się na ochotnika do prac w kościele garnizonowym w Zegrzu.
- Miły, kulturalny, pracowity i koleżeński - ocenia piłkarza dowódca plutonu, chorąży Zbigniew Sikora.

A Ulman odkrył w sobie nowe powołanie. Wstaje kiedy za oknami jeszcze jest ciemno i o 5 rano wraz z grupą innych żołnierzy zaczyna dzień 3-kilometrowym biegiem. Zaliczył już zajęcia praktyczne, m.in. te z karabinem, a teraz zgłębia teorię, głównie kwestie dotyczące łączności. Za kilka dni, w poniedziałek, 24 stycznia, czekają go egzaminy ze specjalizacji.

Po egzaminach przed żołnierzami rysują się praktycznie dwie możliwości. Albo wracają do cywila są i do dyspozycji NSR na wypadek sytuacji kryzysowych. Do tego 30 dni w ciągu roku mają przeznaczone na szkolenia. Drugi scenariusz przewiduje możliwość pozostania w wojsku na stanowisku żołnierza zawodowego.

- Chciałbym zostać w wojsku - deklaruje Ulman. - Jednak o etatową pracę teraz trudno. Niczego sobie nie obiecuję. Tyle razy już się zawiodłem. Ale przynajmniej wiem, że jak już otrzymam szansę, to dostanę pewne pieniądze, będę mógł robić coś pożytecznego i nikt mnie nie oszuka. A piłka? Przez ostatnie pół roku nie mogłem na nią patrzeć.

Teraz pogrywam w hali i może spróbuję wrócić na boisko, lecz jeśli wojsko będzie widzieć mnie w swoich szeregach, to jestem gotów poświęcić się służbie. Wielką gwiazdą futbolu pewnie już nie zostanę, mogę być za to dobrym żołnierzem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna