Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był opętany zazdrością. Zabił matkę byłej dziewczyny i siebie

Helena Wysocka
- Ten szaleniec zabił mi żonę - mówi Jan Siemion. - O tragedii dowiedziałem się dopiero, gdy wróciłem z pracy. Nie wiem, co teraz z nami będzie. Obawiam się o wnuczkę, która z nami mieszka i bardzo tęskni za babcią. Teraz 4-letnia Wiktoria ciągle siedzi w oknie (na zdjęciu)
- Ten szaleniec zabił mi żonę - mówi Jan Siemion. - O tragedii dowiedziałem się dopiero, gdy wróciłem z pracy. Nie wiem, co teraz z nami będzie. Obawiam się o wnuczkę, która z nami mieszka i bardzo tęskni za babcią. Teraz 4-letnia Wiktoria ciągle siedzi w oknie (na zdjęciu) H. Wysocka
Nie mógł znieść, że go odtrąciła. - Najeżdżał na dom, straszył córkę - opowiada Jan Siemion z wsi Pruska. - Chciała prosić policję, by go zamknęli. Nie zdążyła. W środku nocy pojawił się na posesji z karabinem. Podpalił auto konkurenta i zaczął strzelać...

Jedna z kul dosięgnęła matkę byłej dziewczyny. - Nie zasłużyła na taką śmierć - mówi mieszkający w sąsiedztwie Edward Lemański. - Leżała na chodniku w kałuży krwi, pod moim progiem. Wiła się z bólu. Wszystko wskazuje na to, że bandyta sam wymierzył sobie sprawiedliwość. W pobliskim lesie popełnił samobójstwo. Wcześniej miał zadzwonić do brata i powiedzieć, że zabił swoją dziewczynę.
Szczegóły tragedii, do której doszło w miniony wtorek, tuż przed północą, ustala augustowska prokuratura. Śledczy będą dociekać, skąd taki desperacki czyn. Ustalą, czy sprawca działał sam i czy był trzeźwy.

- Jeśli miał wspólnika, może myśleć o odwecie - obawia się Lemański.

Pobił byłą dziewczynę

Pruska to niewielka wieś w podlaskiej gminie Bargłów Kościelny. Kościół, cmentarz, niespełna czterdzieści domów i w szczycie murowanego domu sklep. Ze wszystkim, z mydłem i powidłem. Kilkaset metrów dalej, niedaleko rozjazdu, stoi drewniany dom. Miejscowi mówią o nim czworaki. W przeszłości należał do majątku dziedzica. Później mieściła się tam poczta oraz bank. Natomiast od kilkunastu lat budynkiem zarządzają gminne władze. Lokale w czworakach zajmują ci, którym los płatał różne figle. Niekoniecznie ze swojej winy trafili więc pod komunalny dach. Do nich należy także rodzina Siemionów.

- Uczciwi ludzie, choć nie mają łatwego życia - opowiadają we wsi.

Ciężko pracują, żyją skromnie. Elżbieta chwytała się różnych, dorywczych prac. Jan robi za stróża w pobliskim Rajgrodzie. Zarabia grosze. - Z domu wychodzę wieczorem, a wracam rano - mówi. - Tak jest dzień w dzień. W święta też nie ma mnie w domu.

Pod rodzinnym dachem mieszka jeszcze ich córka Halina, która niedawno świętowała 23. urodziny i jej czteroletnia córeczka Wiktoria. Dziewczynką najczęściej opiekowała się babcia. - Bo Halina pracuje - dodaje Siemion. - Ostatnio w sklepie, w Rajgrodzie, parę kilometrów od domu.

Gdzie poznała o dziesięć lat starszego Mariusza, nie wiadomo. Przynajmniej nie wie tego jej ojciec. Mówi tylko, że mężczyzna przyjeżdżał do Pruskiej od blisko dwóch lat.

- Nie rozmawialiśmy wiele, nie było okazji - dodaje mężczyzna. - Czasem ukłonił się i tyle. Zresztą, nie dopytywałem o nic.

Chłopaka Haliny nie znali też sąsiedzi. Wprawdzie nie raz widywali młodych, jak trzymając się za ręce spacerowali drogą przez wieś, ale z Mariuszem nie zamienili ani słowa. Z plotek wiedzieli tylko, że w Augustowie ma mieszkanie oraz brata. Nie mieli pojęcia, jakie ma wobec Siemionówny plany.

- Najlepszych nie miał - uważa Małgorzata Błąkowska, która też mieszka w czworakach. - Nie raz mówiłam Halinie, że to nie dla niej chłopak. Niby przyznawała rację, ale dalej robiła swoje. Efekt? Chodziła z podbitymi oczami.

Pięści poszły w ruch po tym, jak kobieta poznała nowego partnera i usiłowała zerwać znajomość z Mariuszem. Ten mścił się jak mógł. Podobno porysował należący do rodziny Siemionów samochód i przebił w nim opony. A miesiąc temu dopadł byłą partnerkę przed sklepem w Rajgrodzie.

- Strasznie była poturbowana, leżała w szpitalu - precyzuje ojciec. - Była też na policji.

B. spędził na komisariacie całą noc. Usłyszał zarzuty i wyszedł zza krat. Ale nie chciał pogodzić się z tym, że dostał kosza. A może właśnie zainteresowanie policji tak go rozsierdziło.

- Straszył tę biedną dziewczynę, mówił, że ma karabin - twierdzą ludzie. - Nikomu nie przyszło do głowy, że zrobi z niego użytek.

Próbowała się ratować

W ostatnich dniach w Pruskiej nic się nie działo. Dzień mijał za dniem. Równie spokojnie było we wtorek. Siemion mówi, że po południu - jak zwykle - poszedł do pracy. Żona z córką i wnuczką zostały w domu. Przyjechał też Robert, nowy chłopak Haliny.

- Przywiózł córkę z pracy - precyzuje Siemion. - Przed północą Halina zadzwoniła do mnie, żebym schował nasz samochód. Powiedziała: Mariusz znowu szaleje. O co chodzi, nie dopytywałem.
Tymczasem szaleniec podpalił stojące na podwórzu, a należące do konkurenta ranault, a później zaczął kołatać do drzwi mieszkania. Rozbudzeni domownicy wyszli na zewnątrz.

- Halina z dzieckiem na ręku przybiegła do mnie - dodaje sąsiadka Błąkowska. - Prosiła, by barykadować drzwi.

Nim to uczyniła, wyjrzała na podwórze, by sprawdzić, co dzieje się z matką Haliny. Jeszcze przez chwilę widziała, jak ta próbuje się ratować, biegnie wzdłuż ściany domu. Pokonała kilkanaście metrów i przewróciła się na chodnik. - Zaczęłam krzyczeć do młodych, by wezwali pomoc - opowiada Błąkowska. - Myślałam, że zemdlała, nie miałam pojęcia, że ktoś do niej strzelał. Wprawdzie słyszałam huk, ale sądziłam, że to skutek płonącego samochodu.

Mariusz B. oddał dwa strzały. Jedna z kul trafiła w nogę niedoszłej teściowej. Strażacy próbowali ratować postrzeloną kobietę. Podobnie, jak lekarze z augustowskiego szpitala. Nie udało się.

Lemański, choć od Siemionów dzieli go tylko ściana, nocnej strzelaniny nie słyszał.

- Schorowany jestem, po operacji- tłumaczy. - Wziąłem leki przeciwbólowe i poszedłem do łóżka. Dopiero strażacy postawili mnie na nogi.

Wtedy zarzucił na ramiona kurtkę i wyszedł na próg. Tuż przy nim zobaczył kałużę krwi, a w niej leżała sąsiadka. Chwilę później kobietę zabrała karetka. Złapał więc szmatę i od razu zaczął sprzątać. Nad ranem na chodniku pozostało już tylko kilka brunatnych plam.

Ludzie są w szoku

Mariusz B. najprawdopodobniej strzelił sobie w głowę. Ale w tej sprawie jeszcze wypowie się biegły. Natomiast wyniki badań krwi, które wykażą, czy sprawca był trzeźwy, powinny być znane w ciągu dwóch tygodni. Tak przynajmniej przypuszcza Radosław Jasiński, zastępca Prokuratora Rejonowego w Augustowie.

Czy będzie to miało jakiekolwiek znaczenie, pewnie nie. Jeśli sprawca działał sam, śledztwo i tak zostanie umorzone.

Mieszkańcy Pruskiej nie mogą otrząsnąć się po tragedii. 60-letni Jan Siemion także. - Ten szaleniec zabił mi żonę - mówi. Nie wiem, co teraz z nami będzie.

Pogrzeb w przyszłym tygodniu.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna