Wychowała się w domu pełnym książek. Dużo czytała i dlatego, kiedy skończyła sześć lat poszła do szkoły. Dała sobie doskonale radę, była jedną z najlepszych uczennic. Uczyła się też grać na fortepianie i była oczkiem w głowie taty.
- Zawsze miał dla mnie czas i miejsce na kolanach - wspomina.
Choć w rodzinnym domu nie przelewało się, rodzice starali się spełniać marzenia dzieci. Kiedy chciały mieć rower na trzech kółkach, ojciec zamówił go u ślusarza. Kiedy chciały się huśtać, zrobił i zamontował na korytarzu huśtawkę.
- Robił też nam z drewna klocki, literki, a mama szyła lalki - wspomina pani Renata. - A najważniejsze było to, że rodzice otaczali nas ogromną miłością. Dawali poczucie bezpieczeństwa. Zawsze można było pójść i wypłakać się w ich ramionach.
Miała dużo swobody w podejmowaniu decyzji, ale musiała pilnować, aby to co postanowiła było zrealizowane.
- Rodzice uczyli nas odpowiedzialności i konsekwencji - dodaje. - Mogłyśmy zmienić plany, ale oczekiwali wyjaśnień, dlaczego tak się stało. Tylko raz oberwała od mamy.
- Trzepnęła mnie po dłoni, kiedy próbowałam włożyć do elektrycznego gniazdka palec - wspomina. - A że byłam bardzo uparta i prośby niewiele pomagały, mama nie miała innego wyjścia.