CBA zatrzymało lekarkę gdy ta reanimowała pacjentkę?

Anestezjolożkę z Suwałk CBA zatrzymywało, gdy reanimowała pacjentkę. Agenci nie chcieli czekać, ale potem na przesłuchanie kazali lekarce czekać do nocy. - podaje dzisiejsza Gazeta Wyborcza.

Gazeta ujawniła kulisy śledztwa w sprawie doktora G. Choć zwykle wyroki nawet w głośnych sprawach zapadają bez większego zainteresowania mediów, to tym razem było inaczej za sprawą sędziego Igora Tulei. Jego uzasadnienie wyroku wywołało prawdziwą burzę. Dla jednych stał się bohaterem, który nie boi się mówić prawdy, drudzy zaatakowali go i żądali ukarania.

Chodziło o jego słowa o CBA, którym rządził Mariusz Kamiński. Sędzia Igor Tuleya porównał metody biura do działań jakie stosowano w Polsce w okresie stalinizmu.

Gazeta Wyborcza przytoczyła sprawę anestezjologa Anny Z.-M. z Suwałk. Była ona podejrzana o wręczenie doktorowi G. podarunku o wartości 700 zł.

"Chciałam kupić kwiaty, ale dla mężczyzny nie jest to dobra forma podziękowania. W związku z tym kupiłam pudełko na cygara i zostawiłam w pokoju dr. G. On nawet na to nie zwrócił uwagi. Spieszył się do zabiegu" - zeznaje w CBA lekarka z Suwałk. Kobieta nie wie, że ten moment z 28 grudnia został przez CBA potajemnie nagrany. - przytacza Gazeta Wyborcza.

Na jej przykładzie Wyborcza przytoczyła metody, jakie miało stosować CBA. To zasada podwójnego przesłuchania w późnych godzinach. Według gazety, lekarka została przesłuchana po raz pierwszy o godz. 21.06. CBA zakończyła tę czynność o 21.40. Następnie kobieta została przewieziona do prokuratury. Tam kolejne przesłuchanie rozpoczęło się o godz. 23. Kończy się o 1.15.

Śledczy zarzuca kobiecie wręczenie korzyści majątkowej. Według Wyborczej taktyka podwójnych przesłuchać miała zmęczyć i przestraszyć. - "Powiedziałam to, czego ode mnie oczekiwano" - przyznała w sądzie Anna Z.-M. Po latach sama prokuratura umorzyła jej postępowanie w sprawie o łapówkę.

Oferty pracy z Twojego regionu